Oficjalnie Durarara!!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Rozdział 7

Go down 
AutorWiadomość
Chrome
Informator
Chrome


Female Wiek : 27
Skąd : Warszawa
Posty : 41
Dołączył/a : 02/05/2014

Rozdział 7 Empty
PisanieTemat: Rozdział 7   Rozdział 7 Icon_minitime04.05.14 19:12

-

<< Rozdział 6 || Rozdział 8 >>

-

Rozdział siódmy: Farmaceutyki Yagiri - Podwładny Podwładnego Podwładnego


Rozdział 7 9462987139_201777106d_b

Parę minut po dwunastej w Ikebukuro. Furgonetka stała w małej uliczce oddalonej od centrum. Tylna szyba była jednostronna, nie można było sprawdzić czy ktoś siedzi w środku.

W tym tajemniczym pomieszczeniu furgonetki, która pojawiła się na tej ulicy, słychać było uderzenie a następnie krzyk młodego mężczyzny.

-Mówiłem już, nie wiem! Proszę… przestańcie!

Opryszek ze spuchniętą twarzą błagał o litość tonem pełnym szacunku.

Był to ten sam chuligan, który jakieś dwadzieścia cztery godziny temu samochodem wyrzucił Celty w powietrze, przez co doznał gniewu jej kosy. Kiedy obudził się, odkrył że leży w jakiejś nieznanej mu furgonetce. Związano go tak, że ledwie mógł się poruszać. Usunięto siedzenia z tyłu pojazdu, a podłoga pokryta była szarym dywanem. Odkąd odzyskał przytomność, jakiś mężczyzna, który siedział przed nim, cały czas zadawał mu pytania.

-Pospiesz się. Tylko~ kto~ jest twoim przełożonym? Hm~?

Jeśli nie odpowie w ciągu trzech sekund, zbije go na kwaśne jabłko. Nawet jeśli powie, że nie wie, to i tak go pobije.

Od trzech godzin ten proces bez przerwy się powtarzał.

Podczas gdy tamten go bił, chuligan spokojnie zastanawiał się nad swoją sytuacją.

Choć nie wiem kim jest ten facet, przynajmniej nie ma tu „cienia”. Z drugiej strony teraz nie będę wiedział czy ten „cień” należy do tych ludzi.

W furgonetce znajdował się przy nim jakiś mężczyzna, a na miejscu kierowcy siedział jakiś facet w czapce, który jadł miętówki. W głośnikach leciała dość głośna muzyka klasyczna, więc nawet gdyby wrzasnął, żaden przechodzień by go nie usłyszał.

Jeśli ten „cień” gdzieś tu jest, jestem skończony. Równie dobrze mógłbym się wygadać. Ale wygląda na to, że ten facet jest normalny. Przynajmniej nie czuję tego dziwnego czegoś z wczoraj. I oni traktują mnie o wiele lepiej niż ci „nade mną”. I mam szczęście, bo psy mnie nie złapały. Nie wiem kim do cholery jest ten facet, ale wszystko będzie dobrze o ile nie powiem mu dla kogo pracuję. Nic mi nie będzie. Muszę tylko przyjmować jego ciosy aż w końcu pomyśli, że naprawdę o niczym nie wiem. Zresztą pewnie nie będą tak lekkomyślni, żeby mnie tutaj zabić.  

Podczas gdy opryszek rozmyślał, mężczyzna przy nim westchnął.

-No dawaj, wypluj to. Wiesz, jesteśmy tacy sami. Wykonujemy polecenia od „tych nad nami”. Nie muszę ci mówić o co chodzi, bo rozumiesz, nie? Przełożeni chcą wiedzieć o różnych rzeczach, więc powiedzieli, żebym cię przepytał. Powiedzieli, że nie skontaktowałeś się z nimi i udało ci się wprowadzić zamieszania.

Wygląda na to, że on też ma jakieś podziemne znajomości, huh. Cholera, jeśli ma zamiar pracować na czyimś terytorium, powinien najpierw przywitać się z grubymi rybami!

-Skoro już jesteś w dość kiepskim stanie i wciąż nic nie mówisz, to pewnie znaczy, że nie jesteś żadnym gangsterem. Jeśli jesteś, powinieneś był  skontaktować się ze swoimi ludźmi i rozpocząć negocjacje, wtedy pozostawilibyśmy to naszym przełożonym. Ale skoro tego nie zrobiłeś, to znaczy że nie masz wsparcia innych ludzi jak my, nie?

Mężczyzna złapał go za podbródek, jakby dyscyplinował jakiegoś bachora, który źle się zachowywał. Gdyby ten opryszek miał jakieś wsparcie lub ochronę z podziemi, wtedy musiałby ostrożnie się z nim obchodzić. Ale skoro nie mówił czy faktycznie miał, to pewnie oznaczało, że nie boi się, że jego szef go ukarze i nie miał żadnej ochrony jakiejś podziemnej organizacji czy triady.

-Ej, to dla twojego dobra. Wykrztuś to z siebie! Słuchaj, nie skrzywdzę cię. Pospiesz się lepiej-

Nagłe otwarcie drzwi mu przeszkodziło.

-Hyaya, naprawdę dzisiaj gorąco!

-Musiałeś~ na nas~ czekać~! Jak wygląda sytuacja, Shimada? Powiedział coś?

Chłopak i dziewczyna wleźli na tył furgonetki, nawet się nie witając. Dziewczyna ubrana była w markowe ubrania, chłopak miał na sobie podobną odzież, dziwne było tylko to, że miał przy sobie plecak kempingowy.

Mężczyzna o imieniu Shimada zrobił kwaśną minę i westchnął kiedy tylko zobaczył kto przyszedł.

-Czas się skończył, tu jest nagroda pocieszenia. W sumie współczuję mu, ten należy do ciebie, Yumasaki.

Shimada przypatrzył się opryszkowi ze współczuciem, po czym opuścił pojazd.

Chłopak i dziewczyna, którzy zostali w furgonetce zamknęli za nim drzwi i spojrzeli na chuligana, wyglądając na szczęśliwych.

-Hey~ hey~ Czemu zrobiłeś coś tak głupiego? Ze wszystkich ludzi, porwałeś akurat Kaztano.

Dziewczyna pokręciła głową i poklepała jego ramię.

Kaztano? Kto to? Chyba słyszałem kiedyś to imię…

Po krótkim zastanowieniu, opryszek wreszcie sobie przypomniał. Nielegalny imigrant wieku średniego, którego porwał, nazywał się Kaztano.

Rozumiem. Czyli ci ludzie są jego przyjaciółmi, huh… ej czekaj, oni przecież są Japończykami. Jak? Skąd oni go znają? Nie gadaj, że poznali się przy herbacie czy coś?

Jego umysł znajdował się w stanie dezorientacji, a bystrooki chłopak położył swój plecak przed nim i rozsunął suwak.

-Hyaya, skoro nic nie powiedziałeś, przepraszam, ale będę musiał cię trochę torturować.- kiedy chłopak to powiedział, wyciągnął parę książek Bunko.

-Hyaya, dzisiaj jest jedenasta rocznica Dengeki Bunko, więc życzę ci wszystkiego Dengeki! Więc w zasadzie musisz wybrać sobie książkę, a my przeprowadzimy na tobie psychiczne tortury zależne od treści książki, którą wybierzesz. Zazwyczaj dajemy do wyboru jakieś komiksy Supermana, ale skoro dzisiaj kupiliśmy stos książek Dengeki Bunko… hahaha.

-Eh?

Może takie było zamierzenie chłopaka, ale opryszek nie miał pojęcia o czym mówił,  wprawił go w osłupienie.

Przed nim leżały książki, były to powieści ilustrowane z pięknymi obrazkami na okładkach. Chuligan wcześniej czytał jedynie mangi, więc w pierwszej chwili kiedy zobaczył te książki, wziął je właśnie  za mangi.

O czym do cholery mówi? Psychiczne tortury? Nie rozśmieszaj mnie. Nawet kazał mi wybrać książkę. Czego on ode mnie chce? Kurwa, to nie jest jakaś wycieczka dla uczniów podstawówki, gdzie można sobie pójść na atrakcję w wesołym miasteczku!


-Hyayaya, jeśli nie wybierzesz żadnej, zginiesz.

Jego oczy były radosne jednak mimo to  był śmiertelnie poważny. Jakoś udało mu się zdobyć srebrny młotek. Trzymał go w dłoni, jakby chciał potwierdzić swoje słowa.

Kiedy opryszek zorientował się, że nie żartował, gorączkowo zaczął szukać najmniej groźnie wyglądającej książki.

Kurwa! Dlaczego musiałem się znaleźć w takiej sytuacji! Ciekawe co Ga-san by zrobił. Kurwa, tylko muszę wybrać książkę… na pewno nie „Bijący na śmierć anioł Dokuro”. Choć na okładce jest dziewczyna, mogę się domyślić co mi zrobią patrząc jedynie na tytuł… a ten „Double Bird”… Co to za książka? Nie, czekaj, ten chłopak ma na głowie bandaże. Ah, zabiją mnie? Cholera, którą powinienem wybrać...

-Osobiście polecam “Inukami”!

Krzyknęła dziewczyna a chłopak przytaknął.

-Oh~ Nieźle! Chcesz wykorzysać dai-jaen* czy shukichi*?

// Dai-jaen, dosłownie “wielki zły ogień”, jeden z głównych umiejętności bohaterki Yoko z serii Inukami! wydawnictwa Dengeki Bunko.

// Shukichi, dosłownie “przenoszenie”, kolejna umiejętność Yoko w Inukami!


-Fajniej jest używać shikichi w ciągu dnia. Ah~ Dokuro-chan też jest niezła.

-Nie, nie, nie, zbyt kłopotliwe jest przygotowanie Excalibolg*…

// Excalibolg, główna broń Mitsukai Dokuro w serii “Bijący na śmierć anioł Dokuro”. Była to ogromna kolczasta maczuga, za pomocą której zabijała ludzi.

??? Co? Czy to nazwa jakiegoś kontyngentu?!

Chuligan był totalnie zakłopotany i czuł, że oboje zaczęli rozmawiać w jakimś niezrozumiałym języku. Nie tylko on tak uważał. Facet z przodu, który miał oczy tak bystre jak asasyn, jadł miętówki z ubolewającą miną. Ale…

-Ej, Yumasaki i Karisawa. Posłuchajcie lepiej. Nie jestem mądry i nie czytam książek, więc nie rozumiem ani słowa z tego co powiedzieliście. Ale chcę wam o czymś przypomnieć.

Mężczyzna na miejscu kierowcy nagle podniósł głos i mówił tak, jakby nagle o czymś pomyślał. Przerwał ciszę.

-Róbcie co chcecie, mam to gdzieś, tylko nie używajcie benzyny jak za ostatnim razem.

-Eh~ Togusa, nie psuj nam zabawy!

Po słowach Togusy zrezygnowany chłopak z tyłu zabrał kilka książek.

B-benzyna?!

Kiedy opryszek zrozumiał, że myślał na zbyt małą skalę, zobaczył,  że teraz jeszcze trudniej było wybrać książkę. Patrząc na ostatnie książki, które zostały, nie był w stanie ocenić która sprawiłaby najmniej bólu. Po przemyśleniu tego,  wywnioskował, że nieważne jaka byłaby treść, ta dwójka przed nim na pewno wymyśliłaby jakiś nienormalny sposób, żeby ją przekształcić.

-Czy… czy mogę zadać pytanie?

-Huh? Co jest? Nie powiemy ci co się stanie podczas psychicznych tortur! To informacja niejawna.

-Czy… gdyby była tu książka o Kopciuszku, co byście zrobili?

Po wysłuchaniu pytania, chłopak zastanowił się przez chwilę, uderzył pięścią w  otwartą dłoń i odpowiedział:

-To? Najprawdopodobniej znalazłbym dłuto i wycyzelowałbym ci stopy tak, żeby zmieściły się w szklane pantofelki.

Ah, mam przejebane nieważne co wybiorę!


Sfrustrowany opryszek zamknął oczy i złapał pierwszą lepszą książkę. Kiedy spojrzał na nią, zobaczył, że ma angielski tytuł, a z boku znajdował się japoński napis. Okładka miała dużo szczegółów.

-Ok., podjęto decyzję~!

-Hyayaya, masz odwagę żeby wybrać tą!

Oboje zaczęli wykazywać się nadzwyczajnym entuzjazmem i sprawnością. Dziewczyna wyjęła lusterko z torebki i podała chłopakowi, który złamał je młotkiem. Wziął kawałek złamanego szkła.

-Hyayaya, ciekawe ile kawałków trzeba wetknąć zanim zobaczymy to, czego zwykle nie widać… rozpoczynamy eksperyment.

Dziewczyna złapała głowę oszołomionego opryszka i zmusiła go do otworzenia lewego oka. W tej chwili chuligan był w stanie przewidzieć co się stanie.

-Chwila! Czekaj, czekaj, czekaj! To… nie jest śmieszne! Ej! Czekaj! Stop aaaaaaaahh!

-Nie próbujcie tego w domu~ Ale… I tak nikt by tego nie zrobił.

Mina Yumasakiego stopniowo robiła się coraz poważniejsza, a Karisawa pogodnie go zapytała:

-A co z tymi ludźmi, którzy twierdzili, że dokonali morderstwa przez wpływy mangi i anime?

-Nie, nie, nie, musisz to powiedzieć jasno i poprawnie, żeby pan Opryszek nie zrozumiał źle. Nie ma nic złego w mangach i powieściach~ To przez to, że mangi i powieści nie są w stanie mówić za siebie, a cała wina zawsze jest zrzucana na tych, którzy milczą. Tak jak kiedy ktoś okrada świątynię, można obwinić rzeźby bogów.

Podczas gdy ta dwójka rozmawiała bez sensu, opryszek wciąż wołał „proszę,  przestań!”, „zlitujcie się, proszę!” i tak dalej. Chłopak jednak kompletnie go ignorował i powoli przybliżał odłamek do gałki ocznej opryszka.

-To co robimy nie ma wiele wspólnego z mangami, powieściami, filmami, anime, rodzicami czy szkołą. Mówiąc bez ogródek, jesteśmy nienormalni. Gdyby nie było mang ani powieści ilustrowanych, moglibyśmy wykorzystać filmy kostiumowe, albo nawet książki Natsume Soseki* czy prestiżowe materiały naukowe, które są tak wychwalane przez rząd~ Ciekaw jestem jakby na to zareagowali politycy!

//Natsume Soseki – japoński pisarz żyjący w epoce Meiji (1868-1912).


-Przestań uuughaaahhhhhhhhhh!!

-Poza tym nie można nazwać kogoś, kto mógłby obwinić mange za swoje czyny, fanem mangi.

W chwili kiedy odłamek szkła miał przebić gałkę oczną, nadzieje opryszka znowu odżyły.

-Ej. Przestańcie.

Rozdział 7 9465770998_935e682ea3_b

Tylne drzwi furgonetki nagle się podniosły, rozbrzmiał niski baryton mężczyzny.

-Dotachin!

-Ka…Kadota.

Ich miny zrobiły się pokorne i wyprostowali się. Wyglądało na to, że przybysz był od nich starszy rangą. Mężczyzna o imieniu Kadota przeszył opryszka wzrokiem, po czym odwrócił się w stronę chłopaka i dziewczyny.

-I to niby są psychiczne tortury? Kiedy krew wytryśnie, pobrudzi książki, kretyni.

-Prze…przepraszam.

Kiedy Kadota skończył mówić, złapał opryszka za kołnierz i podniósł go. Ten znowu zaczął szybko oddychać a  łzy, śluz i ślina lecące z oczu, nosa i ust, zmieszały się i nieustannie ściekały mu z twarzy. Kiedy w końci się uspokoił, Kadota dodał:

-Twoi koledzy… przyznali się.

-Huh… eh… ah?!

W pierwszej chwili chuligan ledwie był w stanie zrozumieć co usłyszał. Kiedy zastanawiał się nad sensem tego zdania, jego mina chwilowo się zmieniła.

Zdrajca?! Kto?! Ga-san? Nie, niemożliwe. To kto inny? Kurwa, jest źle. Jestem skończony. Co do cholery się teraz dzieje?!

-Tylko połowa z nich gadała, ale zaraz uzyskamy więcej informacji. Nie jesteś więc już potrzebny.

Nie jestem już potrzebny, więc uwolnicie mnie? Proszę, zróbcie to! Skoro i tak jestem na czarnej liście „kadru przedsiębiorstwa” lepiej, żebym uciekł gdzieś indziej.

Poprzednie słowa Kadoty były promykiem nadziei dla rozgorączkowanego opryszka, ale następne jego słowa wrzuciły go z powrotem do piekła.

-W takim razie, spoczywaj w pokoju.

W tej chwili opryszek załamał się.

-Czekaj! Nie, proszę, poczekaj! Ja… ja powiem! Powiem wszystko co będziesz chciał, to czego oni nie powiedzieli. Więc proszę, prozę, proszę nie zabij mnie!

-Rozumiem. Choć ubieracie się w taki sposób, i tak zaliczacie się do proletariatu, nie?

Opryszek przyznał, że zatrudnieni byli w malutkiej firmie zajmującej się dostarczaniem siły roboczej. Kiedy firma dostawała zlecenia, wysyłała ludzi, żeby wykonali prace, można więc było ich nazwać złotymi rączkami. Jednak tak to wyglądało na powierzchni, dalsze dochodzenie pokazywało, że ta firma podpisała umowę z pewną inną firmą.

Ta firma była rodzinnym biznesem i do niej należała placówka badawcza niedaleko Ikebukuro. Była firmą farmaceutyczną, która przechodziła kryzys.

Po wysłuchaniu opryszka, Kadota uśmiechnął się.

-Więc rozpadający się biznes porywa ludzi, żeby mogli przeprowadzić na nich eksperymenty? Co to za historia?

Kadota tak naprawdę nie wątpił w słowa opryszka. W końcu ktoś, kto miał zaraz umrzeć pewnie nie skłamałby. A ostatnio krążyły różne dziwne plotki na temat Farmaceutyk Yagiri.

Po tym jak rozkazał innym znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie można zostawić opryszka, Kadota odwrócił się, żeby opuścić furgonetkę.

Wtedy usłyszał słaby głos chuligana.

-Ty, wy… wy… kim… jesteście?

Kadota zatrzymał się, nawet nie spojrzał na niego kiedy odpowiedział.

-Dollary. Kojarzysz?

Po tym jak Kadota wysiadł z pojazdu, Shimada, który już stał na zewnątrz zadał mu pytanie.

-Ej, Kadota, myślisz że to co inni mówili… było kłamstwem?

-Przyłapano ich, huh?

Shimada najpierw zrobił minę, potem uśmiechnął się tak, jakby wszystko wreszcie zrozumiał.

-Ok, to jest o wiele lepsze niż pozwalanie Yumasakiemu wszystko załatwić. Lubię Dengeki Bunko, więc kiedy widzę co oni wyrabiają z tymi książkami, serce mi się kraje.

-Ah… przypomniało mi się, pierwszy raz robimy coś takiego odkąd dołączyliśmy do Dollarów, prawda? Zrobiliśmy to dla Kaztano. Ale bez Dollarów, nigdy byśmy nie poznali Kaztano…

Kadota, Shimada, Yumasaki i Karisawa zawsze blisko się trzymali.

Na początku  Kadota należał do paczki dobrych przyjaciół, ale w jakiś sposób niebezpieczni ludzie, tacy jak Yumasaki i inni zaczęli się dołączać. Nigdy nie wiedzieli kiedy dokładnie wśród nich  pojawiło się takie zepsucie,  jednak ponieważ ci niebezpieczni ludzie i tak już tam byli, nie wyrzucali ich a jedynie szukali sposobu na zachowanie spokoju.

Przynajmniej tak na początku myślał Kadota. W końcu pomógł im znaleźć pracę i uspokoić się. W tej paczce wszyscy oprócz niego pracowali.

W rzeczywistości sam Kadota znał paru ludzi z podziemi, ale nie był związany z żadną organizacją, więc nigdy nie zrobił nic szczególnie wstrząsającego. Jednak pewnego dnia ktoś, kto chciał rekrutować tę grupę, wysłał liderowi, czyli Kadocie, wiadomość. Zawartość e-maila była prosta, było to jedynie pytanie, czy chcieliby dołączyć do Dollarów.

Nie było ograniczeń czy zasad, tylko musieli mówić, że należą do Dollarów – warunki były takie dziwne. Nie było przewidywanych korzyści dla żadnej ze stron, ale Dollary były dość znane w Ikebukuro, a gdyby mogli nazywać się ich częścią, na pewno byłoby ciekawie. Sam Kadota nie był zainteresowany, ale przekonał go entuzjazm innych, więc w końcu przyjął zaproszenie.

Problem jest taki, że jestem zbyt łagodny. Cholera, nawet Shizuo Heiwajima dostał porządną pracę.

Kadota na początku myślał, że to po prostu żart któregoś z jego znajomych – nie spodziewał się, że dzień po przyjęciu zaproszenia zobaczy swój nick na stronie Dollarów.

-Więc co powiedział głowa Dollarów?

-Nie wiem.

-Eh?

-No, szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałem lidera tej grupy. W tej głównej organizacji jest dużo mniejszych, ale człowiek stojący na szczycie tego wszystkiego nigdy się nie ujawnił.

Tylko kto by stworzył taką organizację? Kadotę to ciekawiło. Niepokoił go fakt, że kierował nim ktoś, do kogo nie wiedział jak się zwracać ani jak wyglądał; choć gdyby nie było żadnego lidera to nie byłoby tego uczucia „bycia pod kimkolwiek”.

Gdybyś chciał wiedzieć kto byłby w stanie zrobić coś takiego, to tylko… Izaya Orihara.

Kiedy byłem w Ikebukuro wpadliśmy na siebie parę razy. Był nieuprzejmym sukinsynem i dał mi głupią ksywkę “Dotachin”. Teraz nawet Karisawa mnie tak nazywa.

Gdy jego myśli powędrowały do tego imienia, zrozumiał że skoro myślenie o liderze, który wydawał się nawet nie istnieć, nic nie da, powinien przestać zawracać sobie nim głowę.

Najsilniejszymi ludźmi tutaj musieli być ci z gangów i triad, tak jak i policja. Nawet Dollary nie mogły im dorównać.

Nie ważne co byśmy zrobili, sama liczba i moc tej grupy nic nie znaczą. Jesteśmy chwilową zjawą w tym nieustannie zmieniającym się mieście.

I to właśnie z tego powodu chcemy udowodnić istnienie tej „zjawy”.

Nawet Kadota to rozumiał…

Nawet jeśli Dollary byli iluzją, lub może nie, nikt nie mógł o nich wiedzieć dopóki nie znikną.

-

<< Rozdział 6 || Rozdział 8 >>

-
Powrót do góry Go down
https://oficjalniedurarara.forumpolish.com
 
Rozdział 7
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Oficjalnie Durarara!! :: Durarara!! :: Light Novel :: x1-
Skocz do: