Oficjalnie Durarara!!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Rozdział 8

Go down 
AutorWiadomość
Chrome
Informator
Chrome


Female Wiek : 27
Skąd : Warszawa
Posty : 41
Dołączył/a : 02/05/2014

Rozdział 8 Empty
PisanieTemat: Rozdział 8   Rozdział 8 Icon_minitime04.05.14 20:56

-

<< Rozdział 7 || Rozdział 9 >>

-

Rozdział ósmy: Podwójna Bohaterka - Księga Sonohary

Rozdział 8 9465771736_e007d6e04e_b

Mikado i inni już od kilku dni byli licealistami i właśnie przeszli przez badania stanu zdrowia. Następnego dnia lekcje w końcu miały się rozpocząć. Akademia Raira miała taki zwyczaj, że organizowano wycieczkę po szkole i pokazy kółek dzień po rozpoczęciu roku szkolnego, a trzeciego dnia  odbywały się  badań stanu zdrowia i spotkania samorządów klasowych.

W chwili obecnej trwało spotkanie samorządu i właśnie dzisiaj mieli wybrać reprezentantów klasy, ale…

-Tak, poderwijmy dziewczyny!

Masaomi użył obu rąk, żeby zamknąć podręcznik z trzaskiem, tak jak to widział w jakiejś reklamie.

Siedzieli w sali 1A, klasa Mikado, pomimo tego, że Masaomi, należący do  z klasy 1B również tam był. W pomieszczeniu, w którym większość ludzi miała na sobie mundurek szkolny, Masaomi, który już zaczął nosić swoje zwykłe ubrania, jeszcze bardziej się wyróżniał.

-Czemu tu jesteś…

Mikado już od jakiegoś czasu wiedział, że Masaomi tam był lecz dopiero teraz postanowił się odezwać. Nauczyciela nie było w sali, więc pierwszy uczeń na liście prowadził spotkanie.

-Uh, reprezentanci komitetu konserwacji mienia szkolnego to Yamazaki i Nishizaki. Reprezentanci komitetu dobrobytu to Yagiri i Asakura. Reprezentanci komitetu dyscypliny to Kuzuhara i Kanemura, a reprezentanci komitetu elekcyjnego to…

W tej szkole wybierało się jednego ucznia i jedną uczennicę do każdego komitetu w klasie. Po tym jak uczeń, który prowadził  spotkanie, skończył czytać wyniki na tablicy, zastanawiał się przez chwilę co powinien zrobić.

-Pora wybrać reprezentantów klasy, ktoś się zgłasza?

-Ja…

Mikado złapał rękę Masaomiego z prędkością światła, żeby ten nie mógł jej podnieść, ale od razu pożałował.

Reprezentant klasy, huh? Brzmi fajnie, ale to może być też upierdliwe.

Mikado szukał wytchnienia od swojego przyziemnego życia. Opuścił swoją rodzinną okolicę, jedyną którą znał, i przyjechał do tego nowego świata, którego nigdy wcześniej nie widział. Spędzanie parę najszczęśliwszych dni w swoim życiu w tym środowisku, jedynie wzmocniło jego decyzję.

Po tym, co poczuł podczas swoich doświadczeń, Mikado w końcu zrozumiał co to jest niebezpieczeństwo, ale nie potrafił się powstrzymać przed wykrzyknięciem:

Chcę więcej emocji! Chcę wieść niekonwencjonalne życie! Chcę więcej zmian!

W tej chwili gdyby Mikado spotkał szantażystę, oszusta czy nawet kogoś z dziwnego kultu, pewnie dałby się nabrać.

A gdyby Masaomi zaprosił go na spotkanie z Bosozoku, pewnie by poszedł.

Część świadomości Mikado była w dość niebezpiecznym stanie, chciała wieść nienormalne życie, jednak  druga część bardzo chciała  zgłosić się  do wyróżnionej pozycji reprezentanta klasy, co było normalne. W każdym razie, obawiał się że jego obowiązki jako reprezentant klasy mogłyby przeszkodzić mu w jego pogoni za nowymi przeżyciami.

W takich chwilach powinien najpierw przemyśleć sytuację, ale kiedy o tym myślał…

-…

Dziewczyna opuściła głowę i podniosła rękę.

Była to dziewczyna o jasnej karnacji w okularach – Anri Sonohara. Ładna, wyrafinowana, z aurą, która odpychała innych.

-Oh, jesteś… Anri… Sonohara? Wszyscy, proszę bijcie brawa naszej reprezentantce, żeby potwierdzić jej wyznaczenie.

Słychać było dość nieentuzjastyczny aplauz. Ponieważ nikt nie chciał się zgłosić do reprezentacji klasy,  nikt nie był też zainteresowany tym, kto został reprezentantem.

-To tobie zostawię resztę.

Uczeń, chwilowo prowadzący spotkanie, napisał imię Anri na tablicy i wrócił na swoje miejsce. Widać, że odczuwał ulgę.

-Um, czy któryś z chłopaków chciałby się zgłosić do roli reprezentanta klasy?

Jej głos był delikatny, ale bardzo czysty. Jednak ponieważ nikt nie chciał się zgłosić, gęsta cisza wypełniła sale.

Co powinienem zrobić?

Nie potrafił się zdecydować. Wpatrywał się w Anri.

Nagle wzrok Anri zatrzymał się na pewnym uczniu.

Mikado odwrócił się, żeby spojrzeć na kogo patrzyła. Dostrzegł, że był to dość wysoki uczeń. Był drugi najwyższy z klasy i pewnie był tym nowym reprezentantem komitetu dobrobytu.

Seiji Yagiri. To imię było wyraźnie napisane pod trzema słowami „Głowa Komitetu Dobrobytu”. Poza tym, że był wyższy niż większość ludzi, wyglądał na typowego nastolatka. Jednak na jego twarzy nie było śladu dziecinności. Gdyby powiedział, że już jest dorosły, pewnie wykręciłby się.

Ale skoro już należał do innego komitetu, to dlaczego Anri wciąż się na niego gapiła? Czy podobał jej się? Kiedy Mikado zastanawiał się nad tymi rzeczami, które nie powinny go interesować…

Jej wzrok zatrzymał się na Mikado.

Eh?

Pod okularami, na jej twarzy pojawiła się niespokojna mina. Mikado poczuł się nieco zakłopotany.

-Jestem takim grzesznikiem…

W chwili kiedy odwróciła wzrok, Masaomi, który opierał się o ścianę znowu zaczął gadać bzdury.

-Zakochała się we mnie. Widziałeś tą niespokojną minę na jej twarzy kiedy pomyślała o wszystkich „dangerous” i „risky” dni, które ze mną spędzi?

W odpowiedzi na jego szepty Mikado nonszalancko powiedział:

-Przepraszam, mógłbyś mówić po japońsku? Gdybyś nie wiedział, mieszkamy w Japonii.

-Eh…! Nawet kiedy jesteś wredny, jesteś totalnie spokojny! Nigdy nie pomyślałem, że pierwszą przeszkodzą na mojej drodze będziesz ty… jednak żyję dla miłości, więc nawet gdybym musiał zabić mojego najlepszego przyjaciela, żeby osiągnąć moje cele, nie zastanowiłbym się nad tym!

-Um, w każdym razie, powinieneś.

Jednak kiedy to przemyślał, Anri  faktyczne mogła patrzeć na Masaomiego, który nie miał z niczym nic wspólnego, a nie na niego. To by wytłumaczyło jej niepokój. Im więcej o tym myślał, tym bardziej narzekał w swoich myślach:

-Czemu ten idiota musiał tu usiąść?

Dopiero wtedy Mikado dostrzegł na co tak naprawdę Anri patrzyła.

Miejsce, na którym siedział Masaomi, tak naprawdę należało do uczennicy, której nie było od początku roku szkolnego. Jednocześnie przypomniał sobie, że Anri była dość przejęta nieobecnością tej dziewczyny.

Myślał i myślał, w końcu podniósł cicho rękę. Nie miał pojęcia o czym myślała Anri, ale ponieważ nikt inny nie był chętny, to on się zgłosi.

-Um… jesteś…

-Mikado Ryuugamine! Mikado! Ryuugamine!

Masaomi wybuchnął bezinteresownie a Anri pospiesznie zapisała imię Mikado na tablicy. Dopiero wtedy niektórzy dostrzegli obecność Masaomiego, jednak nikt nie zwrócił na niego szczególnej uwagi. Nikt nie chciał wprowadzić zamieszania, a ponieważ nikt nie znał imienia Masaomiego, nie chcieli mieć nic wspólnego z kimś kto już chodził w zwykłych ubraniach, miał nawet pofarbowane włosy i kolczyki.

Natomiast zwyczajny, wyglądający na posłusznego Mikado wydawał się pasować do reprezentanta klasy, więc nikt nie zaprotestował. A zatem spotkanie przebiegło dalej bez przeszkód.

-W związku z tym, wybraliśmy już wszystkich reprezentantów komitetów. Reprezentanci, nie zapomnijcie o jutrzejszym spotkaniu samorządu. Czas i miejsce spotkania umieszczono na tablicy przed głównym gabinetem.

Po przeczytaniu na głos ogłoszenia znajdującego się na biurku nauczyciela, nowo wybrana reprezentantka klasy zakończyła spotkanie.

-Musimy posprzątać zanim odejdziemy, więc czy wszyscy mogliby pomóc?
Choć Mikado był teraz reprezentantem klasy, nie miał okazji, żeby coś powiedzieć, więc jedyne co mógł zrobić to rozpaczliwie i posłusznie wziąć się za sprzątanie.

Kiedy Mikado ciągnął mop po korytarzy, Masaomi oparł się o okno i przegryzł koniec języka.

-Haha~ Więc tak to wygląda, huh…

-Co?

-Nie doceniłem cię. W podstawówce zacząłeś płakać, kiedy inni zaczęli plotkować o tobie i twojej przyjaciółce. Ale teraz stałeś się kimś, kto przejmie inicjatywę, żeby ustalić „miejsce spotkania” pełne „miłości” tak jak „myśliwy”, który łapie „okazję”.

-Tak, tak, mów co chcesz.- Mikado spokojnie odpowiedział na niezrozumiałą kpinę Masaomiego.

-Ah, właśnie, w którym komitecie jesteś?

-Jestem głową dyscypliny.

Mikado dosadnie wyraził swoją opinię na ten temat, wyobrażając sobie przyjaciela narzucającego dyscyplinę.

-Wow…

-Po co ten „wow”? Właściwie to chciałem zostać reprezentantem klasy, ale niestety przegrałem emocjonujący konkurs w papier, kamień, nożyce, w którym udział wzięło piętnaścioro kandydatów.

-Piętnaście osób?! Papier, kamień, nożyce?! To o wiele ciekawiej niż w mojej klasie!
Widząc jego oczywiste zaskoczenie, Masaomi uśmiechnął się, zadowolony z siebie.

-Tylko sześć osób walczyło o stanowisko reprezentanta komitetu dyscypliny. No właśnie, głowa dyscypliny z twojej klasy wygląda na bardzo surowego. Myślałem, że jeśli dostanę to stanowisko, to będę mógł robić co chcę z regulaminem.

-…Co ty gadasz?

-Zapomnij o tym. Skoro jestem głową dyscypliny, nie pozwolę nikomu wnieść broni ciężkiej do szkoły!

-A co z bronią lekką…

Mikado znowu był w stanie odpowiadać lodowatym tonem. Masaomi w odpowiedzi mógł tylko tupnąć nogą buntowniczo.

Przez chwilę spojrzał na widok za oknem, po czym w końcu powtórzył swoją propozycje.

-Wiem, chodźmy podrywać dziewczyny!

-Czy my w ogóle możemy to robić?

Przyglądając się swojemu przyjacielowi, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej podekscytowany, Mikado wreszcie skończył swoją część sprzątania.

Schował mop do szafy i jedną ręką dźwignął swoją torbę żeby pójść z Masaomim i wtedy...

Zobaczyli Anri Sonoharę i wysokiego faceta przy głównym wyjściu – Seijiego Yagiri. Rozmawiali. Mina Anri była kompletnie poważna kiedy zadawała mu pytania. Natomiast Seiji odpowiadał z miną pełną obrzydzenia.

-Bo-… po tym… naprawdę?

-Powiedziałem ci, nie wiem. Wiem tylko tyle, że któregoś dnia przestała mnie zaczepiać.

Nie do końca słyszeli głos Anri, dotarła do nich tylko niecierpliwa odpowiedź chłopaka. Potem po prostu spławił ją i ruszył w ich stronę. Pewnie dlatego, że skończył sprzątać główne wejście i wracał do sali, żeby zabrać swoją torbę.

Anri gapiła się na jego oddalające się plecy, kiedy dostrzegła, że Mikado i Masaomi ją obserwowali. Szybko wyszła.

-Hej hej, to dopiero trzeci dzień szkoły a wy już macie sprzeczkę kochanków? Nieźle.

Mikado odwrócił się i zobaczył Masaomiego, prowokującego chłopaka stojącego przed nim. Za późno było, żeby go powstrzymać.

Teraz wyglądało na to, że Masaomi był tym złym.

-…Kim ty jesteś? I to nie tak.

-Uh, ten, jesteś Yagiri, nie? Jestem z twojej klasy, mam na imię Mikado Ryuugamine, miło cię poznać.

-A… tak, łatwo zapamiętać twoje imię.

Widząc reprezentanta klasy, Seiji trochę się rozluźnił.

Żeby rozładować napięcie między nimi, Mikado postanowił zainterweniować. Masaomi odepchnął go  i zrobił krok do przodu.

-Hej…Kida!

-Jesteś twardy, huh. Chodźmy podrywać dziewczyny!

(-Ah-)

Mikado i Seiji westchnęli z niedowierzaniem po nagłym, nielogicznym wybuchu Masaomiego.

-Czekaj, Kida! O czym ty gadasz?

-Słuchaj mnie. Kiedy zaczepiasz dziewczyny, musisz mieć kogoś wysokiego przy sobie. Jeśli będziemy tylko my, twój nudny wygląd odwróci ich uwagę od mojego wyglądu i wyjdziemy na czysto!

-To wredne! Dlaczego nie poprosisz swoich kolegów z klasy, żeby z tobą poszli?

-Ty idioto. Jeśli oni się dowiedzą, sumując facetów z dziewczynami, będzie ze mną dwadzieścia osób.

Dziewczyny podrywające inne dziewczyny? Mikado chciał to powiedzieć Masaomiemu, ale Seiji wtrącił się w ich rozmowę. Nie porażał ich wzrokiem, tylko przyglądał się, rozdrażniony.

-Przepraszam, już mam dziewczynę.

Wyglądało na to, że nie uda się go przekonać, ale Masaomi nie poddawał się tak łatwo.

-To nie ma nic wspólnego z podrywaniem dziewczyn!

-Hej hej, jak to nie ma nic z tym wspólnego ?

Mikado próbował go powstrzymać, ale Masaomi nie słuchał.

-To nic, tylko z nimi gadamy, nie umawiamy się, więc to nie liczy się jako zdrada!

-S… serio?

Solidny argument Masaomiego porwał Mikado jak powódź.

Seiji jednak nie był przekonany, wpatrywał się niezachwiany w Masaomiego. Pokręcił lekko głową.

-Nie, jeśli zwrócę uwagę na inne dziewczyny, to będzie się liczyło jako zdrada.

-Co za szczery facet. Nie możesz zdradzić swojej dziewczyny, huh?

-Nie będę zdradzał mojej dziewczyny.

-Huh? To kogo?

W odpowiedzi na pytanie Masaomiego, Seiji podniósł głowę. Jego wzrok był pewny i odpowiedział stanowczo.

-Miłość.

-Huh?

-Robiąc to, zdradzałbym swoją miłość do niej. Nawet gdybym był w stanie zdradzić swoją dziewczynę, nigdy nie będę mógł zdradzić miłości.

Cisza.

-Ah… rozumiem…

Atmosfera robiła się niezręczna, ale Seiji był pewny siebie. To było widać w jego oczach.

-…Uh… więc życzę ci szczęścia!

Masaomi, zdezorientowany, wyciągnął pięść. Seiji, który się uśmiechał, również wyciągnął pięść i przybili żółwika.

-Heh, dzięki!

Po tym Seiji wrócił do sali.

Patrząc jak jego pełna pewności siebie sylwetka znika w sali, Masaomi zniżył głos i powiedział:

-To naprawdę namiętny facet w twojej klasie.

-Uh… W sumie tak.

♂♀

-To wcale nie działa…

Dwójka przyjaciół siedziała w zachodnim parku Ikebukuro. Choć było to słynne miejsce, które często pokazywano w telewizji, po południu nikogo tu zwykle nie było. Mikado nie zamierzał podrywać dziewczyn, przyszedł tu tylko po to, żeby zobaczyć miejsce, które tak często widział  na ekranie.

Stojąc w parku, zdał sobie sprawę, że faktycznie jest teraz w miejscu, które tak często widział przez ekran telewizora. Zupełnie inaczej było osobiście tu być niż tylko oglądać w telewizji. Pomyślał też o tym, że to miejsce wywierało za każdym razem inne wrażenie, zależnie od tego czy pojawiało się w wiadomościach, dramach czy też  rewiach.

Spodoby przedstawiania tego miejsca mogły robić wielką różnicę. Mikado mógł to tylko podziwiać. Westchnął patrząc na to co robił Masaomi.

Ponieważ nie było dziewczyn w ich wieku, Masaomi poszedł podrywać kobiety, które miały przerwę w pracy. Oczywiście takie pracownice nie były zainteresowane rozmową z licealistą (zwłaszcza, że to podczas cennej przerwy lunchowej). Obserwując jak Masaomi gorliwie usiłował robić tak bezsensowne rzeczy, Mikado zrobiło się go żal.

Kiedy Masaomi wreszcie wrócił do Mikado, usłyszał jego negatywne komentarze. Zaśmiał się i odpowiedział:

-Eh? O czym mówisz? Nieważne czy zdobędę kobietę. Najważniejsze, że mogę z nimi rozmawiać. Poza tym, posłuchaj lepiej, kiedy zaczepiasz dziewczyny, nie możesz myśleć że to niemożliwe, albo że nie potrafisz  zrobić… tego typu rzeczy! Z pięknymi dziewczynami jest tak, że  jeśli uważasz, że to niemożliwe, to wtedy będzie niemożliwe. A jeśli myślisz, że nie jesteś w stanie, to naprawdę nie jesteś. Zrozumiałeś?

-W ogóle tego nie ogarniam.

Mikado mógł tylko odpowiedzieć cichym głosem. Przeciągnął się.

Nie chciał tu dłużej przebywać. Zmienił zdanie. Chciał pójść do miejsca, które zawsze pragnął odwiedzić.

-Dobra, to ja dzisiaj sam pójdę do 60-Storey Street.

-Co? Chyba nie zamierzasz podrywać dziewczyn beze mnie? Nie zrobisz tego co w Onna Koroshi Abura no Jigoku, nie?

-Nie zrobiłbym tego.

Ale Masaomi nie zrozumiał odpowiedzi Mikado, wyszczerzył się prowokująco, pokazał na niego palcem i krzyknął:

-Nawet gdybyś chciał, tylko potrafiłbyś płakać jak dziecko widząc moje moce! Heh heh, w końcu tylko zobaczysz te niemodne dziewczyny ganguro* i jakąś brudną uliczną dziwkę, która może nawet wykorzysta twoje ciało i cię zostawi!

// Ganguro - subkultura popularna wśród młodych kobiet w Japonii. Podstawowe cechy tego wizerunku to tlenione włosy i opalenizna.

-Co to ma wspólnego z twoimi mocami?

-Oj~ Co za męka, jesteś jeszcze bardziej irytujący niż muchy domowe w maju. Zróbmy konkurs! Zobaczymy kto poderwie więcej dziewczyn!

-Nie musielibyśmy zabrać dziewczyny, które poderwaliśmy ze sobą, żeby poderwać jeszcze więcej?

Masaomi nie zdawał sobie sprawy z tego, że Mikado był sarkastyczny. Pobiegł w stronę dworca. Ryuugamine poszedł zobaczyć co robi jego przyjaciel. Dostrzegł, że ten podszedł do gospodyni, która skończyła robić zakupy i  nawet była ze swoim dzieckiem.

Mikado westchnął głośniej niż przez cały dzień i sam ruszył w stronę wschodniego wejścia na dworzec.

Choć zgubił się po drodze,  udało mu się znaleźć 60-Storey Street kiedy poszedł bardziej mu znaną drogą. To miejsce znajdowało się  niedaleko jego mieszkania, więc mógł tu sobie chodzić do wieczora i potem od razu wrócić do domu. A jeśli chodziło o Masaomiego, jeżeli dalej jest taki jak w podstawówce, pewnie zapomni o konkursie i wróci do domu.

Kiedy mieli po siedem lat, któregoś dnia bawili się w chowanego i Masaomi szukał. Uciekł podczas gry. Mikado czekał, aż zrobiło się ciemno i zdecydował się wrócić do domu, płacząc. Spotkał Masaomiego w swoim mieszkaniu, który jadł jego obiad, wyglądając na bardzo zadowolonego z siebie. Powiedział: „znalazłem cię.”

Tak myśląc o tym, moje miasto było pełne przygód kiedy byłem mały. Kiedy to się zmieniło?

Po tym jak poszedł do gimnazjum, nie działo się nic nowego, a dni stawały się coraz bardziej przyziemne.

Choć chciał zobaczyć świat, nie miał powodu, żeby opuścić swoje miasto. Mógł tylko pogodzić się z faktem, że nie może zmienić swojego życia i będzie musiał spokojnie je prowadzić. Myślał tak do dnia, w którym w jego domu pojawił się internet i cały jego świat się zmienił.

Internet składał się z różnych „światów”. „Światy”, które zawierały tyle informacji, których nie można było dostać w prawdziwym życiu. Tak jakby to był ogromny świat poza tym rzeczywistym, w którym żył. Ten świat nie był ograniczony przez „odległość”.

Mikado coraz głębiej  zanurzał się w tym świecie, wszyscy myśleli, że stawał się jakimś hikikomori*. Któregoś dnia Mikado zdał sobie sprawę, że choć życie, które polegało jedynie na biernym przyswajaniu informacji z sieci było bez większych ograniczeń, nie wiedział co powinien zrobić, gdyby to on rozpowszechniał informacje.

// Hikikomori - W Japonii hikikomori definiuje się jako zjawisko polegające na tym, iż pewne osoby decydują się na niewychodzenie z domu lub nawet ze swojego pokoju przez długi czas. Inaczej mówiąc, osoby te całkowicie izolują się od społeczeństwa i swojego otoczenia; odmawiają utrzymywania bezpośrednich kontaktów z innymi ludźmi (nawet z członkami najbliższej rodziny).

Kiedy Mikado to zrozumiał, pierwszy raz w jego życiu pojawiło się w nim ogromne zainteresowanie światem zewnętrznym. Kiedy usłyszał o tym jakie Tokio było niesamowite i atrakcyjne, jeszcze bardziej się zaciekawił.

Dzisiaj stał w tym blasku. Masaomi powiedział, że „wieś jest bardziej fascynująca" ale Mikado nigdy wcześniej tak nie uważał. Rozumiał dlaczego Masaomi tak myślał i wiedział, że nigdy nie chciał opuścić miasta rodzinnego. Przez myśl nie przeszedł mu jednak pomysł powrotu do swojego starego życia i odpuszczenie wszystkiego co teraz miał.

W tej chwili Mikado  chciał  tylko posmakować widoków i dźwięków miasta tak dokładnie jak było to możliwe, i zatrzymać je w swoim ciele. To tak jakby chciał stać się jednością z tym miejscem.

Żeby wchłonąć jak najwięcej miasta jak było to możliwe, Mikado podniósł głowę, wyprostował się i rozejrzał się po otoczeniu.  

Na 60-Storey Street wszędzie widniały mundurki Rairy, do tego stopnia, że jego wzrok był barwiony na kolor mundurków.

-Jak kolorowy gang.

Mruknął do siebie i wtedy dostrzegł znajomą mu twarz.

-Sonohara…

Mikado chciał podejść i przywitać się, ale zobaczył, że otaczała ją grupka dziewczyn, które miały na sobie identyczne stroje, a atmosfera wydawała się być nieprzyjemna. W głębi uliczki stały trzy uczennice, które zbliżały się do niej, dopóki nie oparła się plecami o ścianę. Krzyczały coś, czego on nie był w stanie usłyszeć.

Mikado chciał wiedzieć o czym mówiły, więc ostrożnie zbliżył się do uliczki. Razem z Anri, czwórka dziewczyn nie zauważyła Mikado. Treść ich rozmowy stała się dla chłopaka zrozumiała.

Uznał wtedy, że rozmową tego nazwać nie można. Raczej jednostronnym przesłuchaniem.

-Ty mała kurwo. Mika Harima zniknęła, a ty dalej zachowujesz się jak królowa?

-…

-Słyszałam, że zostałaś przewodniczącą klasy? Przestań się zachowywać jak jakaś wzorowa uczennica!

-No, podlizywałaś się do niej w gimnazjum, nie? To o co chodzi z tą przewodniczącą klasy?

Trójka dziewczyn po kolei obrażała Anri, a ona milczała.

Uła, znęcają się nad nią?! To jeszcze takie rzeczy istnieją w Japonii! Robią to w strasznie szablonowy sposób! Wygląda, jakby realizowały jakąś scenę ze starej mangi!

Takie typowe zastraszanie nie robiło na nikim większego wrażenia, ale ponieważ on był reprezentantem klasy, musiał coś z tym zrobić. Myślał nad tym wszystkim jednak nie miał pojęcia co w tej sytuacji okazałoby się najrozsądniejszym rozwiązaniem. Było za późno żeby udawać, że nic nie zobaczył. Z drugiej strony bał się sprowokować te dziewczyny.

Wiem. Będę udawał, że nie zauważyłem, że się nad nią znęcają. Po prostu podejdę do niej, uśmiechając się i powiem coś w stylu: „Ah, co za zbieg okoliczności, Sonohara” i nie będzie problemu. Tak po prostu! A jeśli te dziewczyny coś powiedzą, zareaguję zależnie od sytuacji!

Po wymyśleniu nieskładnego planu, Mikado niepewnie zrobił krok do przodu. Dokładnie w tej samej chwili poczuł jak ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu.

-?!

Mikado wziął głęboki wdech i odwrócił się nagle. Zobaczył, że patrzy na znajomą twarz.

-Znęcają się nad nią? Chcesz jej pomóc? Jakie to szlachetne.

Izaya Orihara powiedział to z małym podziwem. Potem ręką, którą trzymał ramię Mikado, popchnął go mocno.

-Cze-czekaj?!

Krzyk Mikado sprawił, że dziewczyny dostrzegły, że ktoś tu jeszcze był.

-Ahahaha, co za przypadek, Sonoharaaaaa… heeeeey… czekaj!

-Co… co do cholery?

W głosie  dziewczyny, która zastraszała Anri, można było dostrzec strach.

Oczywiście nie odezwała się do Mikado, tylko do Izayi, który stał za nim.

-Ojej~ niedobrze. Zastraszasz innych w środku dnia? Nawet gdyby Bóg mógł ci wybaczyć, policja by ci nie odpuściła.

Po odpowiedzi pół-żartującym tonem, Izaya zrobił parę kroków w stronę dziewczyn.

-Zastraszanie jest dość podłe. Niedobrze. Bardzo niedobrze.

-To nie twoja sprawa, staruchu!

Trójka dziewczyn rzucała w niego piorunujące spojrzenia, chcąc go przestraszyć. Być może pokazywały swoje prawdziwe oblicza, albo też udawały.

-No, to nie moja sprawa.

Izaya uśmiechnął się, wyrażając swoje zdanie.

-Właśnie dlatego, że to nie moja sprawa, możecie zostać  pobite albo zginąć gwałtowną śmiercią. Nie  obchodzi mnie to. Nawet, gdybym to ja miał was pobić albo zadźgać. Z drugiej strony, nie przeszkadza mi to, że nazywacie dwudziestotrzyletniego mężczyznę staruchem, bo nasze relacje, czy może ich brak nigdy się nie zmienią. Cała ludzkość jest ze sobą spokrewniona ale jednocześnie nie mają ze sobą żadnych relacji.

-Huh?

-Ludzie są tacy porywczy, nie?

Mówiąc to, czego zwykły człowiek nie byłby w stanie zrozumieć, zrobił kolejny krok w stronę dziewczyn.

-Ale bicie dziewczyn nie jest moim hobby…

W następnej chwili Izaya trzymał torebkę w swojej prawej dłoni.

-Co? Eh?

Widząc markową torebkę, jedna z dziewczyn krzyknęła. Torebka, która przed chwilą wisiała na jej ramieniu, jakoś znalazła się teraz w dłoni tego faceta.

Pasek, który wisiał na jej ramieniu, przecięto koło jej biodra.

W przeciwieństwie do oszołomionych dziewczyn, Mikado, stojący za Izayą, czuł strach.

W lewej dłoni starszego mężczyzny, którą schował za plecami, znajdował się mały, ostry nóż. Problem był taki, że choć Mikado uważnie obserwował każdy ruch Izayi, nie był w stanie przypomnieć sobie kiedy i skąd wziął się ten nóż oraz w którym momencie mężczyzna przeciął nim pasek torebki.

Trzymając rękę za plecami, zwinnie zamknął nóż i wsunął go do rękawa kurtki. Ten ruch, w oczach Mikado, wyglądał jak magia.

Izaya, wciąż się uśmiechając, wyjął telefon komórkowy z torebki.

-Więc deptanie komórek dziewczyn będzie moim nowym hobby.

Kiedy to powiedział, podrzucił wysoko obklejony telefon, który chrupnął głośno w momencie zderzenia się z ziemią.

-Ugh! Ty kretynie…

Dziewczyna sięgnęła po telefon…

Poczuła wtedy jak stopa Izayi otarła się o jej paznokcie. Trafiła w telefon.

Chrupnęło, tak, jakby ktoś ugryzł herbatnik. Połamany plastik wyleciał spod jego stopy. Ignorował krzyki dziewczyny.

-Aaaaah!- dziewczyna wrzeszczała za każdym razem kiedy jego prawa stopa zderzała się z telefonem, raz za razem. Jego ruchy były precyzyjne jak ruchy maszyny. Za każdym razem trafiał w to samo miejsce. Jego śmiech również był mechaniczny i rozbrzmiewał przez jakiś czas.

-Ahaha! HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!

-To psychol? On chyba naprawdę zwariował!

-To obrzydliwe. Spadajmy stąd!

Dziewczynie, której Izaya miażdżył telefon, pozostało jedynie bezmyślne patrzenie. Koleżanki zmuszone były odciągnąć  ją od tego miejsca.

Kiedy już odeszły, Izaya zatrzymał się nagle i ucichł. Zachowując się tak, jakby nic się nie wydarzyło, odwrócił się do Mikado. Anri nie uciekła, tylko stała i patrzyła niepewnie na Izayę i Mikado.

-Nudzę się. Deptanie komórek już nie jest moim hobby.

Powiedział do siebie po czym uśmiechnął się lekko do Mikado.

-Jesteś naprawdę odważny. Chciałeś pomóc zastraszonej dziewczynie. Niewiele dzieciaków potrafi to zrobić.

-Eh?

Słysząc komplement Izayi, zaniepokojona Anri, zerknęła w stronę Mikado. Chłopak poczuł się zakłopotany gdyż zdał sobie sprawę, że jego pomysł był beznadziejny a to Izaya tak naprawdę uratował Anri.

Ale Izaya ignorował jego brak pewności siebie. Odezwał się znowu.

-Mikado Ryuugamine. To nie przypadek, że się tu spotkaliśmy. Szukałem cię.

-Eh?

Mikado właśnie miał  zapytać o co mu chodziło, jednak kosz na śmieci poleciał z głębi uliczki i uderzył w Izayę.

Kosz spadł na ziemię z potężnym hukiem i zatrzymał się.

-Urgh!

Izaya jęknął i stracił równowagę, upadając na kolana. Kosz, który w niego trafił, zrobiony był  z metalu, ale uderzyła go jego  płaska część, nic ostrego, więc choć trzask był groźny, nic poważnego się nie stało.

Izaya podniósł się powoli i zerknął w stronę z której kosz przylaciał.

-Shi…Shizuś?

-Iza~ya~

Słysząc te przeciągane sylaby, Mikado i Anri powoli odwrócili głowy w tą samą stronę.

Stał tam młody mężczyzna z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Ubrany był w strój barmana, nawet miał muszkę. Wyglądał jak sutener z poprzedniego wieku.

Był niższy niż Simon, ale i tak uważany był za dość wysokiego. Jednak jego szczupła sylwetka sprawiała, że nie wyglądał na kogoś, kto byłby w stanie rzucić koszem do śmieci.

-Mówiłem ci, żebyś nie pokazywał się już w Ikebukuro, co nie? Iza~ ya~

Na twarzy Izayi pojawiło się zrozumienie. Pierwszy raz Mikado zobaczył, ze jego uśmiech na chwilę zniknął.

-Shizuś, nie pracujesz przy zachodnim wejściu?

-Dawno mnie stamtąd wywalili! Poza tym, mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał, co nie? Ile razy ci mówiłem, Iza~ ya~? Mam imię: Shizuo Heiwajima~

Przekazując to ostrzeżenie niskim głosem, żyła na jego skroni pulsowała. Nie wyróżniał się niczym i gdyby nie zrobił nic szczególnego, uszedłby za zwykłego barmana. Jednak emanował niewidzialnym gniewem. Wyraz czystego terroru, który przekraczał granice zwykłego strachu, pojawił się w oczach Mikado.

Jego żyła pulsuje… pierwszy raz widzę to w rzeczywistości…

Do głowy nasuwały mu się niewinne przemyślenia jednak już chwilę potem jedyne co z niego zostało to ciało nastolatka, obwładnięte pierwotnym, nie do opisania strachem.

Shizuo Heiwajima – mężczyzna, o którym wspomniał Masaomi, którego nie należy mieć za wroga. Zanim Masaomi wypowiedział jego imię, dodał „oprócz tych kolorowych gangów i Bosozoku”, więc można było wywnioskować, że ten facet jest zwykłym członkiem społeczeństwa.  Mikado był przekonany, że gdyby istniał człowiek, który używałby przemocy jako środka komunikacji, to byłby właśnie ten facet.

To nic dziwnego. Gdyby jakikolwiek mieszkaniec Japonii spotkał takiego człowieka, chciałby się trzymać od niego najdalej jak tylko się da. Jeszcze bardziej gdyby ten człowiek wyglądał na strasznego i niebezpiecznego. Ale jeżeli był to ktoś taki jak ten człowiek, który z wyglądu nie wyróżniał się niczym szczególnym, o wiele trudniej było zdecydować jak powinno się przy nim zachowywać.

-Jesteś naprawdę kłopotliwy, Shizuś. Dalej jesteś zły za to, że cię wrobiłem?

-Nie, nie jestem. Tylko chcę ci przypieprzyć.

-Ah, teraz jestem w tarapatach… więc pozwól mi odejść.

Rozdział 8 9462988957_a0dc1d3b5c_b

Choć Izaya prosił o litość, wyciągnął nóż z rękawa.

-W obliczu twojej przemocy… nie wiem jak sobie z tobą poradzić ponieważ nie rozumiesz ani logiki ani rozsądku.

-Eh…

Zamyślona Anri westchnęła nagle kiedy tylko dostrzegła błysk srebrnego ostrza. Mikado, czując jej strach, zaczął dziko gestykulować, chcąc przekazać jej ‘spadajmy stąd!’.

Dziewczyna mocniej oparła się o ścianę i kiwnęła gwałtownie głową. Trzymając mocno swoją torbę, pobiegła. Mikado biegł tuż za nią dopóki nie dotarli do głównej ulicy. Wtedy odwrócił się.

Słyszał jedynie wściekłe wrzaski Shizuo z uliczki, z której uciekli. Zebrał się tłum, zamieszanie przyciągnęło ludzi.

Wtedy ogromny mężczyzna, który miał ponad dwa metry wzrostu – Simon, sięgnął ręką, żeby rozdzielić widzów i wkroczył do uliczki. Po tym, Mikado nie miał już ochoty oglądać sceny.

Jego klatka piersiowa wypełniona była strachem. W tym nowym miejscu, gdzie codzienne i niecodzienne sytuacje zderzały się ze sobą, do których należała ta sytuacja? Przynajmniej wiedział tyle, że to na pewno coś, w co nie powinien się mieszać.

Jednocześnie Mikado na własnej skórze przekonał się co oznacza, że jest to ‘ktoś, kogo nie powinien mieć za wroga’.

Zwykły człowiek, jak on, jest taki straszny. W takim razie co z członkami triad i chińskiej mafii?

Wszystkie rzeczy pełne przemocy, które widział w sieci… zawsze myślał, że są przesadzone. Ale po tym jak osobiście tego doświadczył, zrozumiał, że to naprawdę jest takie okrutne.  

Myśląc o tym wszystkim, uznał w końcu, że uciekli wystarczająco daleko więc zatrzymał się i krzyknął do Anri :

-Hey, czekaj… czekaj… ja… nie mogę… oddychać…

Najsmutniejsze było to, że choć dał z siebie wszystko, ani przez chwilkę nie był szybszy niż Anri.

Ten fakt narzucił się na młodzieńca. Rzeczywistość Mikado Ryuugamine.

♂♀

-Nic ci nie jest?

Mikado zabrał Anri do pobliskiej kawiarni, mając nadzieję, że to pomoże się jej uspokoić.

Po tym jak usiedli przy stole, Mikado zamówił lody. Wtedy też  zdał sobie sprawę, że to dość dziecinne i od razu pożałował.

-Um… dziękuję, przed chwilą… uratowałeś mnie.

-Ah, ale to nic takiego, naprawdę! Poza tym, tak naprawdę to ten facet Izaya cię uratował!

-Ale…

Ah ah ah, co mam powiedzieć? Gdyby tylko Masaomi tu był…

Speszył się, ale uznał, że niezręcznie było tak milczeć. Otworzył więc usta , żeby rozpocząć rozmowę:

-Czy te dziewczyny były z twojego gimnazjum?

Anri pokiwała głową w odpowiedzi na jego pytanie.

-Rozumiem… więc te dziewczyny w gimnazjum zawsze cię dręczyły i była jakaś niesamowita dziewczyna o imieniu Mika, która zawsze cię broniła, ale teraz kiedy jej nie ma, wróciły, żeby znowu się nad tobą znęcać?

Po wysłuchaniu jego domysłów, Anri znieruchomiała.

-Skąd… skąd o tym wszystkim wiedziałeś?!

-Ah… nie martw się, wywnioskowałem to po tym jak usłyszałem waszą rozmowę… ale to nie jest istotne. Ta dziewczyna, Mika… czy to Mika Harima z naszej klasy?

Usłyszawszy jego pytania, Anri odzyskała spokój i wytłumaczyła mu:

-Uh… tak, to ta sama Mika. Harima jest nieobecna od kilku dni, nie? To dlatego że nie było jej w domu od rozpoczęcia roku szkolnego.

-… Czemu?

Czy to nie sprawa dla policji? Kiedy się nad tym zastanawiał, oczy Mikado rozszerzyły się. Wydawało się, że Anri domyśliła się o czym on myślał i lekko pokręciła głową:

-Tak naprawdę to ona nie zaginęła. Harima zostawiła wiadomość dla mnie i swojej rodziny. Napisała coś takiego ‘wyjechałam, żeby moje złamane serce mogło odpocząć, nie martwcie się o mnie’, może też było coś o tym dokąd pojechała i którym pociągiem…

-Złamane serce? Coś jej się stało?

-To…

Jego pytanie spowodowało, że Anri odpowiedziała wymijająco.

Z nie wiadomo jakiego powodu, Anri niepewnie spuściła głowę.

-Nie martw się. Nikomu nie powiem. Jedyna osoba, której mógłbym powiedzieć, w tej chwili romansuje z kobietą, która ma dzieci.

Mikado przyznał, że będzie siedział cicho jednak chwilę po tym stwierdził, że może się później wygada. Ale Anri o tym nie wiedziała, zastanowiła się chwilkę i uprzedziła go:

-Ale czy możesz mi obiecać, że nie będziesz zbyt zszokowany jeśli ci powiem…

-Po tym co widziałem, wątpię, żeby cokolwiek mogło mnie teraz zaskoczyć.

Żeby ją uspokoić, Mikado wyszczerzył się do niej. Ponieważ przyjaźnił się z Masaomim od podstawówki,  rozwinął talent do pocieszania ludzi.

Anri w końcu wyznała prawdę. Być może przez to, że poczuła się pewniej dzięki Mikado.

-Harima jest prześladowcą.

Pfft!

Spokojny uśmiech Mikado nie zniknął, ale wypluł topniejące lody z ust.

Po wysłuchaniu całej historii, Mikado usiłował zachować spokój i uporządkować swoje myśli.

-Rozumiem… więc Harima prześladowała… uh, przepraszam, zalecała się do głowy komitetu dobrobytu, Seijiego Yagiri, on ją odrzucił więc wyjechała, żeby naprawić swoje złamane serce?

Z tego co Anri powiedziała, można było wywnioskować, że Mika Harima robiła te dziwne rzeczy odkąd poszła do gimnazjum. Po tym, jak zakochała się od pierwszego wejrzenia, otwierała zamki w drzwiach obiektu zainteresowania i włamywała się do domu.  Czasami też dowiadywała się gdzie wychodził i szła za nim, nieproszona, po czym mówiła nawet: ‘Dzięki, że mnie zaprosiłeś!’. Wyraźnie zmieniała fakty w swojej głowie.

Pomimo swojego zachowania, dostawała dobre oceny i pochodziła z bogatej rodziny. Kiedy dostała się do Akademii Rairy, wynajęła mieszkanie dla siebie, w którym czynsz wynosił ponad sto tysięcy yen. Szkoła wybudowała akademik, jednak znajdował się on dość daleko od budynku, więc większość uczniów dalej mieszkała w własnych domach. Niektórzy zdecydowali się wyprowadzić  od rodziców, choć byli jeszcze młodzi. Mikado był tego przykładem. Anri również wynajęła tanie mieszkanie, w pewnej odległości od szkoły.

Harima naprawdę jest kłopotliwa.

Po tym jak spotkała Seijiego, uznała że jest on jej bratnią duszą. Pojawiała się pod jego domem każdego dnia. Jednak pierwszego dnia roku szkolnego nie przyszła do szkoły. Według Seijiego, dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego stanowczo odrzucił jej uczucia i nawet groził jej policją. Potem Mika przestała przychodzić.

Mikado niemal oblał się zimnym potem, słuchając relacji Anri. Według tego co powiedziała, Mika siedziała między nim a Seijim podczas egzaminu wstępnego. Mikado pomyślał, że dziwnym zwrotem wydarzeń, „niechciany gość” mógł nawet wziąć jego na celownik; potajemnie cieszył się z tego, że nie uratował tej dziewczyny. Jednak nawet gdyby chciał ją uratować, nie potrafiłby.

Mikado dyskretnie zebrał te myśli, o których pojawieniu się nikt by się nie domyślił i w tym samym czasie gorliwie zaproponował Anri:

-Myślę, że powinnaś do niej zadzwonić.

-Nigdy nie mogłam się dodzwonić… Wydaje mi się, że wyłączyła telefon po tym jak wysłała tą wiadomość… a kiedy wysłałam jej wiadomość z pytaniem dlaczego nie włączy telefonu, odpisała, że gdyby usłyszała znajomy głos, to chciałaby wrócić do domu…

-Rozumiem… uh… myślę, że lepiej najpierw przeanalizować sytuację… nie, żeby być bezpiecznym, może powinniśmy wysłać jej wiadomość i dać jej znać, że jeśli nie włączy telefonu, to powiadomimy policję czy coś w tym stylu. Co o tym sądzisz?

Mikado podał dużo różnych pomysłów, ale wszystkie wydawały się być dość głupie i niewykonalne. Nie zauważyli, że godziny tak szybko mijały.

-Więc byłaś najlepszą przyjaciółką Harimy?

-… Wydaje mi się, że tak, ale nie jestem tego pewna… zawsze trzymałyśmy się razem. Nie radzę sobie z wieloma rzeczami, nie umiem rozmawiać z ludźmi. Harima mi pomagała  i zawsze ze mną była...

Usłyszawszy to co powiedziała Anri, Mikado pomyślał, że ich relacje nie mogły być takie proste. Czytał o podobnych sytuacjach w sieci. Była zaskakująco duża liczba opisów, dzięki ciemności ukrytej za takimi rzeczami.

-Choć miała takie oceny, że mogła pójść do lepszej szkoły, i tak wybrała tą samą co ja… Czułam się okropnie…

Pewnie dlatego że nie chciała stracić przydatnego przydupasa…

Mikado połknął te słowa, które chciały wyrwać mu się z gardła. W podświadomości pomyślał, że dobrze, że nie było tu Masaomiego. Gdyby  rozmawiali na internetowym czacie, powiedziałby jej to bez zastrzeżeń.

Ale może lepiej, żebym jej powiedział.

Myśląc o tym, zaczął walczyć ze swoim sumieniem. Widząc, jak nieświadomie odwracał wzrok, kąciki ust Anri powędrował ku górze:

-W porządku, wiem.

Po tym jak Anri przejrzała go na wylot, spanikowany Mikado zapytał:

-C-co wiesz?

-Wiem, że wykorzystywała mnie, żeby dobrze wyglądać. Ale ja również ją wykorzystywałam. Myślałam, że życie przy niej będzie prostrze, że nie potrafię bez niej przeżyć. Jedynym powodem dlaczego zgłosiłam się na przewodniczącą klasy, jest to,  że Harima również chciałaby nią być, więc postanowiłam ją zastąpić dopóki nie wróci.

Słowa Anri rozwiały jego obawy. Więc wtedy w sali, gdy spojrzała w jego stronę, nie patrzyła na nikogo konkretnego, tylko na puste siedzenie Miki. Tam, gdzie siedział Masaomi.

Kiedy Mikado to zrozumiał, Anri wyraziła swoją opinię:

-Ale to głównie dla własnej satysfakcji. Pomyślałam, że może gdy zostanę przewodniczącą, to ją prześcignę ... Jestem okropna, nie?

Mikado nie czekał aż ona skończy mówić, odpowiedział lodowatym tonem.

-Moim zdaniem, okropne jest to, że mówisz o tym  innym.

-…

-To brzmi jakbyś chciała, żeby ktoś ci wybaczył. Według mnie to dobrze, że chcesz być lepsza od Harimy, więc powinnaś trzymać głowę wysoko i być bardziej pewna siebie.

Po tym jak ujawnił wszystko co siedziało w jego głowie, natychmiast tego  pożałował. Uważał, że powiedział za dużo. Może dlatego, że dobrze im się rozmawiało, robił się coraz bardziej napięty kiedy gadali i nie był w stanie  powstrzymać się przed ujawnieniem wszystkich swoich myśli, które normalnie zachowałby dla siebie.

Obawiał się, że Anri może się zdenerwować, więc skulił ramiona nerwowo i zerknął na nią. Ale nie wydawała się być zła czy rozgniewana.

-Masz rację… dziękuję.

Widząc jej zdezorientowany uśmiech, Mikado poważnie zaczął się zastanawiać.

Żeby zrobić z niej przydupasa… Jak piękna jest ta Harima?

Przecież nie mogła wykorzystywać charakteru Anri?


Mikado nic nie mógł poradzić na takie myśli.

-To… Bardzo dziękuję za dzisiaj.

Kiedy się żegnali, Anri kilka razy schyliła głowę i podziękowała mu. Mikado zaoferował, że zapłaci za nią, ale Anri odmówiła i oboje zapłacili za swoje jedzenie. Strumienie ciemnych cieni pojawiały się nad 60-Storey Street, barwiąc niebo na ciemny niebieski, osłaniając wszystko nad nimi.

-Nie ma problemu, nie przejmuj się tym. Choć dzisiaj pierwszy raz rozmawialiśmy, będziemy przewodniczącymi klasy, więc mam nadzieję, że będziemy dobrze ze sobą współpracować.

Kiedy Mikado skończył, Anri łagodnie się uśmiechnęła i kiwnęła głową:

-Tak naprawdę to dawno o tobie słyszałam, Ryuugamine.

-Huh?

-Kiedy składałam dokumenty immatrykulacyjne, była lista na biurku recepcjonistki. Zobaczyłam twoje imię i pomyślałam, że brzmi fajnie… potem ktoś podszedł i odznaczył…

Coś dziwnego było w tym zwrocie akcji. Mikado miał złe przeczucie, to uczucie zalegało w jego klatce piersiowej kiedy odpowiedział:

-Tak?

-A… dzisiaj, ta osoba mnie uratowała…

Cze… czekaj chwilkę.

Mikado zawahał się. Czy to nie brzmiało tak jak to co się wydarzyło między Miką Harimą a Seijim Yagiri? Dziewczyna przed nim miała na twarzy zagadkowy uśmiech.

Eh? To niemożliwe! Niedobrze… nie chcę prześladowcy… ale to chyba ok, skoro jest taka słodka. Nie, czekaj, to nie może być dobre! Co jeśli dźgnie mnie nożem?! Albo może podpali mój dom, albo weźmie moich rodziców jako zakładników… ale skoro ma dobry charakter, to nie ma problemu, nie? Czekaj, czekaj, nie, prześladowcy nie mają dobrych charakterów… ale to nie jest też całkowicie nie do przyjęcia…

Nawet po przemyśleniu tego kilka razy w głowie, nie był w stanie nic odpowiedzieć swojej koleżance z klasy.

Widząc jego niespokojną minę, Anri uśmiechnęła się:

-Żartowałam!

-Eh…

-Nie martw się, nie jestem prześladowcą. Miałbyś same problemy gdyby ktoś taki jak ja za tobą chodził.

Kiedy zrozumiał, że Anri tylko mu dokuczała,  poczuł się zażenowany przez to, że udało się jej go przejrzeć.  Poczucie winy, które go naszło było o wiele większe niż zażenowanie.

-…Przepraszam.

-Eh? Ah, w porządku! To ja ci dokuczałam, nie musisz mnie przepraszać!

Anri nie myślała, że Mikado nagle ją przeprosi. Wyglądała na dość zaniepokojoną pod tymi okularami.

Nie miał pojęcia co teraz zrobić więc w końcu z siebie wykrztusił:

-Więc spotkamy się jutro, nie?

-Um, więc mam nadzieję, że od jutra nasza współpraca będzie przebiegać dobrze.

Sonohara potrafi być czasami chytra... ale jest dobrym człowiekiem.


Zaraz po rozstaniu, Mikado strasznie zamyślił się w drodze do domu.

Więc nie była tak tajemnicza jak mu się na początku wydawało. Po prostu niezbyt radziła sobie z ludźmi.

Masaomi i ja też staniemy się tacy jak one jeśli nie będę uważał. Ponieważ to dzięki Kidzie mogłem przyjechać do nowego miejsca i dzięki niemu się tu odnalazłem. W koncu stanę się od niego uzależniony.

Mikado pokręcił energicznie głową i powiedział sobie, że nie powinien tak myśleć.

Wtedy Mikado pomyślał o Harimie, która została odrzucona przez osobę, którą kochała i potem zniknęła. Mruknął do siebie:

-Wygląda na to, że odrzucił ją dość brutalnie. Ale skoro tak po prostu się poddała,  to może nie jest aż tak nienormalnym prześladowcą…

Jednak biorąc pod uwagę to co powiedziała Anri...Mika włamała się do domu faceta, którego po prostu lubiła, ponadto zrobiła to w gimnazjum. Czy ktoś taki naprawdę zrezygnowałby ze swojej „bratniej duszy” tylko dlatego, że postraszono go okoliczną policją?

Kiedy zorientował się, że zaczął naprawdę przejmować się prześladowcą, której nigdy nie spotkał, podniósł głowę i westchnął głęboko.

Eh. Pomimo tego, że oczekuję niekonwencjonalnych rzeczy, nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

Mikado, który wpadł w dołek, uznał że musi znaleźć sposób na poprawę humoru. Postanowił odwiedzić sklep z rzeczami po sto yen zanim wróci do domu.

I wtedy usłyszał coś, co miało mało wspólnego z logiką i rzeczywistością.

Ryk silnika, który brzmiał tak podobnie do wycia zwierzęcia. Sporadyczny, niski ryk brzmiał dzisiaj niezwykle gorliwie.

-Czarny motor!

Nie spodziewał się, że będzie w stanie usłyszeć dźwięk silnika nawet przy tej małej stacji. Mikado nie potrafił opanować swojej ciekawości. Bezmyślnie pobiegł w stronę dźwięku.

Bazując na głośność dźwięku, musiał tylko skręcić przy następnym skrzyżowaniu i dostrzeże motocykl. Nie mógł powstrzymać swoich emocji, skręcił ostro w uliczkę…

I wtedy zaczął odgrywać scenę ze starej mangi.

♂♀

-Hej, hej, więc twierdzisz, że piękna dziewczyna, na którą wpadłeś na rogu,  była ścigana przez jakiegoś łobuza na motocyklu i uratowałeś ją, a ona nawet straciła pamięć… I teraz oczekujesz, że uwierzę w ten twój sen, który na wiele sposobów wcale nie jest marzycielski?

-Ale to prawda!

-Ale coś mi tu nie pasuje… czemu wpadła na ciebie a nie na mnie?

W pokoju, który miał zaledwie 3 metry kwadratowe, Mikado i Masaomi poważnie o tym rozmawiali.

Siedzieli w mieszkaniu Mikado, w którym jedynymi urządzeniami elektrycznymi były komputer z wbudowanym telewizorem i radiem oraz maszyna do gotowania ryżu.

Pokój, który Mikado wynajął był dość tani. Najtańszy pokój to ten obok, który miał tylko półtora metra kwadratowego. Ponieważ najtańsze mieszkanie było już zajęte, Mikado nie miał wyboru i musiał wynająć nieco droższe. Człowiek, mieszkający obok, był fotografem, ale ponieważ cały czas brał udział w wywiadach, od rana do wieczora, większość czasu nie było go w mieszkaniu.

Mikado na początku myślał, że skoro prawie nigdy nie było go w domu, powinien ustąpić mu to pomieszczenie. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że już pokój, który był tylko trochę większy niż dwa metry kwadratowe,  był malutki. Dzięki bogu nie dostał tego, który miał jedynie półtora metra. Zwłaszcza po tej sytuacji, Mikado był bardzo wdzięczny.

Masaomi spokojnie powiedział do drżącego Mikado:

-Lepiej by było gdybyś przez to spóźnił się do szkoły. I byłoby ‘wspaniale’ gdyby była na wymianie. I gdyby była księżniczką innego państwa i w dodatku twoją miłością z dzieciństwa, wtedy byłoby ‘idealnie’!

Mikado nie miał pojęcia o czym mówił Masaomi, więc trzymał swój podbródek  i zamyślił się.

Bardzo lubię niecodzienne rzeczy, ale skoro potrafią przywołać taką sytuację to może jednak śnię?

Albo dokładniej, miał nadzieję, że to wszystko to tylko sen.

Masaomi dalej gadał bzdury zadumanemu Mikado.

-Czy zauważyłeś, że to co mówiłem było bardzo stereotypowe?

-Najgorzej jest kiedy musisz to wytknąć.

Kiedy myślał o słowach, które pamiętał, że mówił jakiś czas temu, zerknął na dziewczynę leżącą między nimi. Choć nie był pewny co do jej wieku, domyślał się, że pewnie była troszkę starsza od niego.

Spokojnie spała. Miała na sobie zwykłą koszulę nocną, wyglądała jakby dopiero co uciekła ze szpitala czy coś. Kiedy Mikado się z nią zderzył, usłyszał jak błagała „Pomóż mi!”. Podczas chaosu zobaczył czarny motocykl, który jechał prosto na nich.

Nie pamiętał co dokładnie wydarzyło się potem. Ledwie pamiętał, że złapał dłoń dziewczyny i pobiegł jak szalony w stronę stacji. Zeszli do podziemi, a ponieważ wyglądało na to, że motor przestał ich ścigać, wyszli innym wyjściem i mknęli do domu Mikado. Ale…

-Nie tylko straciła pamięć, ale też nie pozwala mi zadzwonić na policję… Naprawdę nie wiem co zrobić.

-No… Zróbmy co możemy- Masaomi dokończył.

Oglądał śpiącą dziewczynę i powiedział:

-Ej, jest naprawdę piękna. Ale nie wygląda na Japonkę… właśnie, ona jest z Japonii?
-No, umiała mówić po japońsku…

Postanowili poczekać do jutra, żeby zobaczyć co mogli zrobić na podstawie tego co powie dziewczyna. Najbardziej odpowiedną opcją byłoby zadzwonić na policję, mimo tego że ona nie chciała. Ale Mikado nie chciał tego zrobić.

Może to było trochę przestarzałe, ale ten rozwój akcji był bardzo typowy dla mangi albo filmu. Mikado wierzył, że to naprawdę jedna z tych nienormalnych rzeczy, o których marzył.

Jedyne co martwiło go to to, że czarny jeździec mógł go rozpoznać. Tak się przejął ucieczką, że nawet nie zastanowił się czemu jeździec był tak skupiony na ściganiu dziewczyny. Co jeśli musiał spędzić resztę życia jako wróg prawdziwej ‘miejskiej legendy’, czarnego jeźdźca?

Zmęczony prozaiczną codziennością, żądny zmian. Pewnie dlatego ukrywał dziewczynę, której historia była zagadką.

Ale jeśli chciał opuścić ‘normalność’, to będzie musiał narazić się na niebezpieczeństwo.

Niebezpieczeństwo, z którym muszę się teraz zmierzyć, czy to czarny motor?

Kiedy pożegnał się z Masaomim, jeszcze drżał ze strachu przez takie myśli.

Było jeszcze coś co Mikado przed nim ukrył.

Dziewczyna miała bliznę na szyi. W pierwszej chwili nie była widoczna, ale po tym jak zabrał ją do domu i bliżej się temu przyjrzał, pomyślał, że  jednak za bardzo rzuca się w oczy. Postanowił więc zakryć ją  bandażem zanim Masaomi przyszedł.

Na jej szyi- była blizna po zszytej ranie, która ‘okrążała całą jej szyję’.

Wyglądało to tak jakby ktoś odpiłował jej głowę a potem na siłę ją przyszył.

-

<< Rozdział 7 || Rozdział 9 >>

-
Powrót do góry Go down
https://oficjalniedurarara.forumpolish.com
 
Rozdział 8
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Oficjalnie Durarara!! :: Durarara!! :: Light Novel :: x1-
Skocz do: