Oficjalnie Durarara!!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Rozdział 1

Go down 
AutorWiadomość
Chrome
Informator
Chrome


Female Wiek : 27
Skąd : Warszawa
Posty : 41
Dołączył/a : 02/05/2014

Rozdział 1 Empty
PisanieTemat: Rozdział 1   Rozdział 1 Icon_minitime03.05.14 20:14

-

<< Prolog || Rozdział 2 >>

-

Rozdział pierwszy: Cień

Rozdział 1 9342269818_6f28505fce_b

Chatroom (Wakacje, wieczór)

《Tak jak mówiłam, najpotężniejszą grupą w Ikebukuro są teraz Dollary!》

[Choć nigdy nie spotkałem członka Dollarów, słyszałem o nich wiele plotek.]

《To dlatego, że nie lubią być w centrum uwagi. Poza tym na forach każdy o nich mówi!》

【 Ah rozumiem... hm... Wygląda na to, że bardzo dużo wiesz o Ikebukuro, Kanra-san 】

《Nie... niekoniecznie.》

《Ah... właśnie, słyszałeś o wydarzeniu z czarnym jeźdźcem?》

【Czarny jeździec?】

[Wow...]

《Wywołało duże zamieszanie w Shinjuku i Ikebukuro! Nawet było o tym we wczorajszych wiadomościach!》

♂♀

★Tokio, gdzieś w dzielnicy Bunkyo (Normalny dzień, północ)

-Jesteś... jesteś... potworem!! AAAAAA!

Chłopak krzyknął przeraźliwie, podniósł metalową rurę i uciekł. Była północ, młodzieniec rzucił się w stronę wyjścia z kilkupiętrowego parkingu. Ściskał rurę tak mocno, że metal miał prawie tę samą temperaturę co jego ciało. Ręce całe mu zdrętwiały.

Nikogo nie było, jedynie kilka samochodów stało w milczeniu i czekało na swoich właścicieli.

Oprócz odgłosu ciężkich kroków, oddechu i szybkiego bicia serca, na parkingu panowała całkowita cisza. Każdy dźwięk rozbrzmiewał w jego uszach.

Depcząc pomiędzy ogromnymi betonowymi filarami, opryszek wrzeszczał:
-K-kurwa! Kurwa! Kurwa! Ja... ja... mnie... zabije mnie! Pierdolę to!

Choć jego oczy płonęły złością, słowa, które wypowiadał były pełne lęku.

Do tej pory tatuaż na szyi chuligana dawał mu prestiż i służył do zastraszania jego wrogów. Dzisiaj było inaczej.  Chwilę później na purpurowym tatuażu znalazł się niewątpliwy ślad pewnego czarnego buta.  

♂♀

《Właściwie ta plotka krąży od dawna. Większość komórek ma wbudowany aparat, więc wielu osobom udało się uchwycić na zdjęciach czarnego jeźdźca. Wrzucili je do internetu i natychmiast wszyscy się zainteresowali!》

[Tak, też o tym słyszałem. Ale to nie jest ta miejska legenda ani nic dziwacznego, nie? Wydaje mi się, że to Bosozoku*... choć w sumie ostatnio nie zbierali się w ogóle na wyścigi.]

//Bosozoku – japońskie gangi motocyklowe

《Ale sam fakt, że nie ma świateł jest wystarczająco dziwny!》

《O ile w ogóle jest człowiekiem...》

【Nie ogarniam cię.】

《Ah... mówiąc wprost, to pewnie potwór!》

♂♀

But trafił w ciało z cichym trzaskiem. Chłopak obrócił się o 180 stopni w powietrzu i poleciał łukiem parę metrów.

Bokiem uderzył o ziemię, powodując wstrząs mózgu. Spanikowany wciąż wymachiwał kończynami. Było okropnie zimno, a całe jego ciało było odrętwiałe. Ledwie czuł chłód betonu. To wszystko wyglądało jakby chuligan uciekał na ślepo przed jakimś koszmarem. Odwrócił się, zdając sobie sprawę z tego, że źródło jego strachu deptało mu po piętach.

To, co zobaczył wydawało się być cieniem - rzeczywiście było to idealne określenie. To naprawdę był żywy "cień".

"Cień" miał na sobie czarny, skórzany kombinezon bez żadnych widocznych wzorków czy napisów. Jego ubranie od początku musiało być czarne jak smoła, jednak wyglądało na to, że ktoś dodatkowo zabarwił je atramentem, aby bardziej pogłębić kolor. Gdyby nie świetlówki, prawdopodobnie nawet nie zauważyłby, że ktoś tam stoi.

Jednak najbardziej złowieszczą częścią cienia był dziwny kask nad jego karkiem. W połączeniu z czystą czernią kombinezonu, wzory na kasku i jego ciekawy kształt tworzyły pewną abstrakcyjną jedność. Choć te rzeczy kontrastowały ze sobą, nie do końca się wykluczały.

Osłona kasku była tak ciemna jak przyciemnione szyby luksusowych samochodów. Odbijała jedynie ciągle migocące światło świetlówek, przez co nie dało się zobaczyć co znajdowało się pod kaskiem.

-...

Cień emanował spokojem i w ogóle nie wyglądał jak żywa istota. Opryszek przyglądał się stworzeniu z wykrzywioną miną, czując obrzydzenie i lęk.

-Ja... j-j-ja... nie pamiętam, żebym obraził Terminatora!

Choć brzmiało to żartobliwie, młodzieniec wcale nie miał nastroju do żartów.

-N-no! Gadaj! Kim jesteś? Czym do cholery jesteś?

Jego umysł nie był w stanie pojąć jak coś takiego jak ten cień mogło w ogóle istnieć! Chłopak po prostu wykonywał "polecenie" tak jak zwykle, na najniższym poziomie parkingu. Jego zadaniem było dostarczyć klientowi "towar" i potem pojechać po więcej "towaru". I tyle, robił to jak zawsze, więc gdzie tym razem do cholery popełnił błąd? Co zwróciło uwagę tego pieprzonego... potwora.

Młodzieniec i jego "współpracownicy" spodziewali się zwykłego dnia, jednak ktoś, czy raczej coś, zakłóciło ich plany.

Cień nieoczekiwanie pojawił się przy wejściu do parkingu. Dokładnie tam, gdzie oni czekali na spóźnionego kolegę. Motocykl minął ich bezdźwięcznie i zatrzymał się jakieś 10 metrów od miejsca, w którym stali oni.  

Zauważyli, że pojazd był jakiś dziwny.

Po pierwsze - silnik milczał. Można było usłyszeć cichy pomruk opon na asfalcie, ale to tyle. Kierowca mógł wyłączyć silnik zanim wjechał na parking oraz wykorzystać pęd, by minąć wejście i zatrzymać się na pewnej odległości od niego; jednak gdyby tak było, silnik wydawałby jakieś dźwięki zanim został wyłączony. Przed pojawieniem się cienia nikt nic nie usłyszał.

Dziwne było to, że zarówno motocykl jak i jego właściciel były zupełnie czarne. Silnik, wał napędowy, nawet felgi były pomalowane na ten sam kolor. Nie było reflektorów, a w miejscu tablicy rejestracyjnej przymocowano czarną, metalową płytę. Gdyby nie latarnie i blask księżyca nikt nie potrafiłby dostrzec, że to faktycznie motocykl.

Co dziwniejsze motocyklista trzymał w ręku duży przedmiot, mniej więcej jego wielkości. Jedna strona była nieco węższa i kapał z niej ciemny płyn.

-Koji...?

Jeden z towarzyszy opryszka dostrzegł co... a raczej kto to był. Czarna postać, wciąż na motocyklu, rzuciła nim o ziemię.

To był ich znajomy. Ten, który się spóźnił. Jego twarz była spuchnięta, krew leciała mu z nosa i ust. Wyglądał jakby ktoś go bezlitośnie pobił.

-To niemożliwe...

-Kim on do cholery jest?

Wszyscy czuli się nieswojo, jednak żaden z nich się nie bał. Nawet nie byli źli, widząc pobitego znajomego. Pewnie dlatego, bo ta grupa składała się z ludzi, którzy ledwie się znali. Żaden z nich nie przejmował się zbytnio losem ich współpracowników.

-Czego chcesz? No czego chcesz? Czego do cholery chcesz?

Dresiarz, wyglądający na nadzwyczajnie głupiego, zrobił krok w stronę motocyklisty. Jeden na pięciu. Mieli przewagę liczebną więc był pewny siebie i bardziej arogancki niż zwykle. Jak tylko podszedł do ciemnej postaci, role się odwróciły. Tylko cień zauważył, że będzie to bitwa jeden na jednego.

-...

Chrupnęło.

Był to okropny, prawie nieludzki dźwięk, który uruchamiał wszystkie mentalne alarmy. Uwaga, uwaga...

W tej samej chwili dresiarz przewrócił się i uderzył twarzą w asfalt.

-Co...?

Reszta grupy była zaniepokojona. Rozejrzeli się, tak jak zawsze zwracali uwagę na otoczenie. Zrozumieli, że nikogo innego nie było. Ten cień to ich wróg, który powoli stawiał stopę na ziemi.

Obserwowali każdy jego ruch. Postawił stopę na ziemi, więc przed chwilą musiał mieć ją w powietrzu. Bardziej uważni członkowie grupy zauważyli jednak coś innego.

Patrzyli na to, co znajdowało się pod butem motocyklisty: okulary dresiarza.

W końcu zrozumieli co przed chwilą się wydarzyło.

Cień, cały czas siedząc na motocyklu, z łatwością kopnął i przewrócił dresiarza.

Gdyby przyjrzeli się powalonemu, zobaczyliby, że jego nos był złamany. Czarna postać obliczyła siłę i odległość kopnięcia, żeby nie odrzucić swojego przeciwnika a zahaczyć o jego nos wcięciem w podeszwie buta i złamać go.

Nikt nie potrafił tego pojąć. Połowa z nich próbowała zrozumieć jak po takim kopnięciu ktoś mógł po prostu w taki sposób upaść na ziemię. Bez namysłu chwycili za swoje pałki policyjne i paralizatory.

-Co... co się kurwa stało? Eh... ah? Ale... jak on go skrzywdził...?

Gdy się nad tym zastanawiali, dwoje z nich wrzasnęło wściekle i zaczęło biec w stronę motocykla.

-Ah, hey...

Pozostali nie wiedzieli co zrobić. Widzieli jak cień bezdźwięcznie zsiadł z motocykla, potem słyszeli jak deptał po połamanym szkle. Idąc w ich stronę, cień nie okazywał żadnych emocji. Poruszał się z gracją. Prawdziwa personifikacja cienia.

Następne wydarzenia miały się wryć w pamięć opryszka na dobre. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Może dlatego bo cała ta sytuacja była zbyt surrealistyczna, żeby mógł to wszystko pojąć albo dlatego, że poczucie zagrożenia w nim szybko wzrastało.

Jeden z nich pchnął motocyklistę swoim paralizatorem.

Tylko czy prąd przechodził przez skórzany kombinezon?

Kiedy tylko zadał sobie to pytanie w myślach, zobaczył jak ciało cienia zadrżało. Czyli przechodził. Problem rozwiązany. Mężczyzna odetchnął z ulgą i jeszcze dwukrotnie poraził prądem swojego wroga, jednak po chwili lęk ponownie ścisnął mu serce.

Cień wciąż mocno drżał, ale wyciągnął rękę, żeby chwycić mężczyznę uzbrojonego w pałkę.

-ARGH!!

Odmiennie niż cień, który zaledwie drżał, mężczyzna z pałką gwałtownie zatrząsł się i upadł na ziemię.

-Ty sukinsynie...

Mężczyzna z paralizatorem nagle spostrzegł, że czarna postać wyciągnęła rękę w jego stronę, więc szybko wyłączył swoją broń. To nic nie dało, cień chwycił go za gardło.

Szamotał się, czując zaciskające się na jego szyi palce. Kopnął motocyklistę mocno w piszczel, ale on nie zareagował. Spod kasku wydobywała się ciemność i spokój.

-Eh... ah...

Cień puścił go dopiero gdy jego oczy wywróciły się do góry i widoczne były same białka. Mężczyzna upadł podobnie jak jego kolega z pałką.

Niedobrze...

Nie miał pojęcia co się dzieje; wiedział tylko, że to na pewno nie jest nic dobrego. Cały czas stał nieruchomo. Ta czarna postać pokonała już czterech z sześciu członków grupy, łącznie z Kojim. Opryszek nie był tchórzem, jednak fakt, że nie potrafił zrozumieć sytuacji wywoływał u niego paraliżujący strach.

-Wygląda na to, że trochę wie o walce wręcz...

Choć chłopak był śmiertelnie wystraszony jego współpracownik był o wiele spokojniejszy i szeptał swoje myśli.

-Ga-san.

W odpowiedzi na jego słowa opryszek zawołał swojego kolegę. Można powiedzieć, że mężczyzna zwany Ga był liderem tej grupy. Spokojnie obserwował ruchy cienia. W jego oczach nie widać było strachu, jednak nie do końca był opanowany.

Ga wyciągnął duży nóż z kieszeni kurtki.

-Nie wiem za kogo się uważasz... ale zginiesz jeśli zadźgam cię tym. - powiedział spokojnie, trzymając nóż w dłoni i podchodząc do cienia na chwiejnych nogach.

Przekręcił ostrze w dłoni. Było większe od noża do owoców czy zwykłego sztyletu, ale nie tak duże jak te noże pokazane w mangach. Rękojeść była idealnie dopasowana do dłoni a ostrze noża, mniej więcej takiej samej długości co rękojeść. Lśniło groźnie.

-Mam to gdzieś kim jesteś, co wcześniej robiłeś, ale uważasz, że będziesz w stanie mnie powstrzymać... no? No?

Gdy dostrzegł co robi postać, nagle przestał ją prowokować.

Cień pochylił się i podniósł coś z ziemi.

-...

W prawym ręku trzymał paralizator, w lewym pałkę policyjną. Wyglądało to jak dość ciekawa forma nito-ryuu*.

// Nito-ryuu- sztuka walki polegająca na walce daishō, czyli dwoma mieczami: krótszym wakizashi oraz dłuższym katana.

Na parkingu panowała totalna cisza.

-Eh... dziwne... Nie, to niemożliwe. Nie walczysz na chwyty? - lider mruknął, przerywając ciszę. Brzmiało to bardziej jak pytanie retoryczne niż skierowane do cienia.

Choć jego pytanie brzmiało nieco jak żart, można było usłyszeć strach w jego głosie. No przecież na początku gdyby wszyscy zaatakowali tego kolesia na raz to nie byłoby problemu. Teraz wyglądało na to, że nie było sposobu, aby wygrać, a ucieczka popsuje jego reputację.

Opryszek stał jak wryty. Gdyby walczyli z jakimś innym gangiem czy z policją to bez zastanowienia rzuciłby się do ataku. Każdy z tej czwórki wspomógłby lidera.

Tym razem ich przeciwnik był zbyt dziwny. Nie potrafili się zgrać, żeby go pokonać. To po prostu była osoba w czarnym, skórzanym kombinezonie. Jednak ta ciemna aura, która z niej emanowała, była niepokojąca, jakby łączyła dwa światy. Świat ludzki i świat nieznany ludziom, z którego mógł pochodzić ten cień.

Widząc jego niepewność, Ga zacisnął zęby i krzyknął do opryszka: - Ty dupku! Jestem prawie, że bezbronny a ty tam stoisz i się gapisz jak ta ciota! Pieprzony tchórz!

Podczas gdy ten skarżył się na to jakie to wszystko było nie fair, cień bezszelestnie podszedł bliżej lidera by stanąć z nim twarzą w twarz.

Wtedy opryszek zobaczył na własnych oczach jak "to" się zmaterializowało.

♂♀

《Czarny jeździec nie jest człowiekiem.》

【To w takim razie czym jest?】

[Zwykłym idiotą...]

《Dotachin twierdzi, że to Żniwiarz.》

【Dotachin?】

《W sumie już widziałam... czarny jeździec kogoś gonił.》

【Kto to Dotachin?】

[Zadzwoniłeś na policję?]

《Hm... jakby to powiedzieć... Właściwie to fakt, że miał to coś znaczy, że nie może być człowiekiem.》

【Ej! Nie ignoruj mnie!】

《Na początku nie byłam pewna, ale potem zauważyłam, że pochodziło z wnętrza jego ciała-》

【...】

【?】

[Wygląda na to, że coś go rozłączyło.]

【Huh? Ale jeszcze nie skończył opowiadać! Co pochodzi z wewnątrz jego ciała?】

【I kim jest Dotachin??】

♂♀

-...?

Opryszek i lider patrzyli jak cień robił coś dziwnego. Podniesiony przed chwilą paralizator teraz bezpiecznie leżał na siedzeniu motocykla.

Chłopak zastanawiał się, czy używanie jednocześnie dwóch rodzajów broni nie było zbyt męczące dla cienia, dopóki nie zobaczył jak wziął pałkę policyjną w obie ręce...

I z łatwością zgiął ją w pół.

-Co...?

Przez ułamek sekundy chuligani mieli tę samą, pełną zdumienia minę. Nie potrafili wyobrazić sobie jak motocykliście się to udało. Bo jak niby taka drobna osoba mogła mieć tak wielką siłę, żeby wygiąć tę pałkę!?

Co najważniejsze, sam fakt, że cień potrafił tak po prostu pozbyć się takiej broni, spotęgował ich niepokój. W końcu chyba zaczęli rozumieć, że to niestety nie był tylko zły sen.

Cień stał teraz z pustymi rękoma. Opryszek chwycił więc metalową rurę, która stała oparta o pobliską ścianę. Lider kątem oka dostrzegł ten ruch i podniósł wyżej swój nóż.

Zimny pot lał się po nich strumieniami. Jedynie jego obecność na skórze zapewniała im, że to co widzą przed sobą było prawdziwe.

-Ty... ty próbujesz nas przestraszyć? No?- lider warknął, zerkając na pałkę.

Połknął słoną kropelkę potu, która wpadła mu do ust. Jeśli chodzi o opryszka, to przestał się rozglądać. Trzymał rurę, szybko oddychając.

Jego oddech robił się coraz szybszy i zauważył, że cały drżał. Wyglądało na to, że motocykliście udało się ich "przestraszyć".

Cień zrobił krok w ich stronę, tak jakby chciał przyjrzeć się bliżej ich przestraszonym minom.

-Nie masz broni. Odważny jesteś.

W porównaniu do przerażonego chłopaka, lider wyglądał jakby w końcu się ogarnął. Jego oczy niebezpiecznie lśniły, kiedy szedł w stronę cienia, mocno trzymając swój nóż.

Pomiędzy nimi zostały jeszcze jakieś trzy metry. Parę kroków i będzie w zasięgu jego ostrza.

Ga nie wycofałby się w ostatniej chwili, nie stchórzyłby.

Młody chuligan był tego pewien. Przygotował się do ataku, trzymając metalową rurę za swoim liderem.

Lider zrobił następny krok do przodu. Animozja, którą przed chwilą czuł, zamieniła się w czystą, niepohamowaną chęć do zabijania. Opryszek był pewien, że jego towarzysz dźgnie motocyklistę nożem, że zamierza go zabić. Zebrał więc w sobie odwagę i postanowił go wesprzeć. Nie miał nic przeciwko zabijaniu. Poza tym ten facet przed nimi był tylko cieniem, więc raczej to nie zaliczałoby się to do zabójstwa.

Teraz, kiedy lider miał w końcu zaatakować, opryszkowi wydawało się, że mieli szansę wygrać. Mocniej ścisnął rurkę, jednak chwilę potem okazało się, że zwycięstwo było nieosiągalne.

Patrzyli jak cień sięgnął ręką do swoich pleców a część jego czarnego ciała zaczęła puchnąć. Czarny jak smoła dym buchnął z tego miejsca. Poruszał się jakby miał własną wolę. Jego odcień był taki sam jak rękawiczka na dłoni motocyklisty, w której zaczął się zbierać i wić jak wąż.

Czarny "strumień" był bardzo wyraźny i nawet na tle ciemnego nieba, przypominał nieco pędzel z atramentem, który właśnie został włożony do szklanki wody. Po chwili dym wyglądał jakby powoli zastygał i zamieniał się w pewien przedmiot. Obydwaj mężczyźni stali osłupieni, patrząc na to co się właśnie działo, oświetleni jedynie przez latarnie i świetlówki parkingu.  Zrozumieli w końcu, że ich wróg nie był człowiekiem. Naprawdę nim nie był...

Gdy czarna mgła oddzieliła się od ciała cienia dostrzegli jak chmura ciemnego dymu powoli pochłaniała motocyklistę. Całe jego ciało, oprócz kasku, było rozmazane w blasku światła.

Nie wiedzieli co myśleć. Nic nie rozumieli. Nie mogli już uciec, więc jedynym wyjściem był powrót do wcześniejszego planu. Chuligan z nożem, nieco oszołomiony, rzucił się na motocyklistę, celując ostrzem w jego brzuch.

Jednak sekundę zanim nóż zetknął się z ciałem cienia, lider poczuł jak jakaś dziwna siła odrzuca jego broń. Nie wypadła mu z ręki, ale stracił równowagę, dając czarnej postaci chwilę na to aby mogła go zaatakować.

-?!

Teraz można było dostrzec co odepchnęło jego nóż.

To „coś” było całkowicie czarne. Było ciemniejsze niż najgłębsza czerń. Wydawało się, że wchłaniał każdą cząstkę światła z otoczenia, drgało jakby było żywe. Przedmiot, zrobiony z czarnego dymu, zupełnie nie pasował do tej najbardziej współczesnej części Japonii, jednak to „cień” ubrany jako motocyklista nim władał, więc w pewnym sensie pasował do tej sytuacji.

Przedmiot w ręku czarnej postaci był jeszcze bardziej złowrogi w otaczającej go ciemności nocy.

Każdy, kto by to zobaczył natychmiast skojarzyłby to ze śmiercią.

To „coś” było prawie tak wysokie jak cień – ogromna, dwustronna kosa.

Rozdział 1 9339569683_f095319aa9_b

♂♀

---Kanra dołączyła do czatu---

《Sorry, że tak zniknęłam~ Internet mi kiepsko działa, więc chyba po prostu pójdę spać~》

[O, no to dobranoc~]

【Ale jeszcze nie skończyłaś opowiadać! I kto to jest Dotachin...?】

《Powiem ci następnym razem~ Aha, ale powiem wam jeszcze jedną rzecz-》

♂♀

I w końcu opryszek znalazł się w takiej sytuacji.

Będąc na tym kilkupiętrowym parkingu, nie miał dokąd uciec.

Nie dowiedział się co z liderem. Ten młody chuligan nie był zbyt odważny, jednak po tym co zobaczył już naprawdę miał to gdzieś. Nie dostrzegł jednak tej ogromnej kosy.

Najpierw wmawiał sobie, że wszystko co się przed chwilą stało było po prostu iluzją. Potem zrozumiał, że nieważne co by zrobił to i tak nie zmieni przebiegu zdarzeń więc natychmiast postanowił przestać o tym myśleć.

Dostał kopa w szyję. Słyszał jak coś chrupnęło. Pomimo tego wydawało mu się, że złamania nie były zbyt poważne. Czuł rozdzierający ból tylko w zgięciu szyi; bolało tak bardzo, że to miejsce prawie zdrętwiało.

W tej chwili ból nie był ważny.

-Proszę... p-proszę... proszę... czekaj... p-proszę cz-czek...aj... proszę... czek-czekaj...- bełkotał żałośnie.

W końcu pojął w jakiej sytuacji się znajdował. Choć wciąż czuł się jak we śnie i nie potrafił się zracjonalizować, to jego przerażenie było dostatecznie realne, żeby mógł wyjść z osłupienia.

Jednak nie na tyle żeby potrafił do końca zrozumieć tę sytuację. W ogóle nie rozumiał czym był cień (może jakimś bóstwem) ani dlaczego akurat to jemu trafiło się z nim spotkanie.

Najprawdopodobniej związane było to z pracą.  To co robił było niebezpiecznie i bardzo możliwe, że zdobył wiele wrogów, jednak tymi wrogami byli przeważnie policjanci albo agresywni członkowie gangów, czy nawet jego ofiary - nielegalni imigranci czy też bachory, które uciekły z domu.

Do każdego zadania musiał przygotowywać się psychicznie, a jak już je wykonywał, uważał, żeby nie zwrócić niczyjej uwagi. Nigdy nie spodziewał się jednak, że zobaczy cień ubrany w skórzany kombinezon, dlatego też nie wiedział teraz co ma zrobić. Najlepszym wyjściem byłaby ucieczka, jednak w chwili obecnej nawet to było niemożliwe. Był w pułapce. Jedynymi oczywistymi dla niego opcjami była honorowa śmierć lub poddanie się. Nie potrafił przewidzieć jednak co jego wróg zamierzał zrobić, więc nie mógł zdecydować się na którąś z tych opcji. W końcu w swojej desperacji postanowił przybrać jak najbardziej tchórzliwą postawę jaką potrafił, żeby spróbować negocjować z cieniem. Obawiał się, że jeśli się nie odezwie, to zupełnie sparaliżuje go strach.

-Ty... Pomyliłeś się, masz niewłaściwą osobę... Nie będę się opierać, tylko mnie puść... Proszę.. Przepraszam, przepraszam!

Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka jakby ktoś z yakuzy przyłożył mu pistolet do głowy. Cień nie ruszył się ani nie wydał żadnego dźwięku, obserwując jak opryszek, który przed chwilą był taki agresywny, stał się tchórzliwy jak zając. Po prostu rozejrzał się, jakby czegoś szukał. Odwrócony plecami do chłopaka ruszył w stronę zaparkowanej furgonetki.

Te pojazdy były pospolitym widokiem wokół stacji Ikebukuro. Okna z tyłu były tak przyciemnione, że w nocy nie można było dostrzec co znajdowało się w środku.

Jednak wyglądało na to, że cień mógł spojrzeć przez te przyciemnione szyby i bez wahania podszedł do furgonetki.

Ah? Eh? Niedobrze!

To była ich „służbowa” furgonetka. Mimo tego, że nie wiedział co cień zamierzał zrobić, a dookoła było wiele innych samochodów, po prostu wiadomo było, że cień szedł do tego właśnie pojazdu.

Ej! Czekaj! Kurwa! To totalna bzdura!

Niespodziewane zachowanie cienia przerażało opryszka. Oprócz poprzedniego strachu przed cieniem pojawił się nowy lęk, ukryty gdzieś głęboko w nim.

Eh... eh... ah... ah... czekaj! Czekaj! Czekaj aaah! Jeśli... Jeśli odkryjesz co jest wewnątrz pojazdu, to będzie po nas! Cholera, kiepsko. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa...

Co on do cholery robi? Co on kurwa sobie myśli?

Dwa różne lęki przeplatały się w umyśle opryszka. Pierwszy dotyczył paranormalnych rzeczy, które miał przed sobą, a drugi związany był ze zbyt rzeczywistym scenariuszem, który właśnie rozwijał się przed nim.

Jeśli zobaczy co jest tam w środku, to mogę być pewien, że policja się dowie, a może nawet mnie załatwią! Zabiją mnie a moje ciało zostanie pochowane gdzieś w lasach pod górą Fudżi!

Miał nogi jak z waty.

Muszę coś wymyślić, szybko coś wymyślić... ale po prostu nie da się zabić tego pseudo-motocyklisty!

Gdy czarne myśli o jego śmierci przezwyciężały jego strach, łamał sobie kark nad rozwiązaniem.

Po chwili przypomniał sobie, że przecież przyjechał tu swoim kabrioletem.

Cień zatrzymał się jakieś dziesięć metrów od furgonetki, gdy nagle usłyszał jak ktoś zamknął drzwi samochodu z cichym trzaskiem. Miał właśnie spojrzeć w stronę dźwięku, ale głośny ryk silnika rozbrzmiał na parkingu.

Cień odwrócił się i zobaczył jak czerwony kabriolet jechał prosto na niego. Samochód rozpędził się szybciej niż mogło się wydawać. Z tego też powodu cień nie miał czasu na schowanie się za filarem.

Motocyklista zawahał się. Zrezygnował z poprzedniego planu i rzucił się w stronę nadjeżdżającego samochodu. Na początku zamierzał dostać się jak najbliżej auta a następnie skoczyć w bok.  Nie spodziewał się jednak, że opryszek pod wpływem strachu, który najwyraźniej go napędzał, tak przyspieszy. Cień nie miał żadnego wyjścia. Chłopak obrócił zaciekle kierownicę w stronę wroga.

Huknęło głośno a następnie dało się zobaczyć jak cień obrócił się w powietrzu. Wylądował na ziemi z głuchym odgłosem.

-Ahahahahahaha! Hahaha! Sam tego chciałeś! Nie zadzieraj ze mną, sukinsynie!

Czując siłę z jaką auto zderzyło się z cieniem, opryszkowi od razu poprawił się humor. Szalejąc z radości zahamował samochód i wyskoczył z niego zanim zatrzymał się do końca. Złapał znowu metalową rurę, chcąc zadać wrogowi ostateczny cios, ale...

-?!

Jakiś czarny przedmiot spadł na ziemię parę metrów przed upadłym cieniem.

Można było rozpoznać po charakterystycznym kształcie, że był to kask tego motocyklisty. Jednak opryszka nie przestraszył kask leżący na ziemi, tylko pewna dziwna rzecz, którą właśnie zauważył u właściciela tego kasku.

-Głowa... głowa...

Nie miał głowy.

Odpadła mu głowa? Przecież to niemożliwe! Zabiłem kogoś... ale to tylko w obronie własnej...

Ale... tak nie mogło być... dlaczego? Czekaj... czekaj... to niemożliwe...


Dziwność poprzedzających wydarzeń była całkowicie oszałamiająca dla opryszka.

W ogóle tego nie zauważył.

Bezgłowe ciało w ogóle nie krwawiło, nie pojawiła się ani kropelka krwi.

♂♀

《Czarny jeździec nie ma głowy.》

♂♀

Przerażony opryszek podszedł do bezgłowej istoty kiedy nagle, bez żadnego ostrzeżenia, cień podniósł się.

♂♀

《Nie ma nic nad szyją, jednak wciąż się porusza.》

《No dobra, to dobranoc wszystkim~》

-Kanra opuściła czat-

♂♀

-Au-augh?!

Choć spełniał się najgorszy możliwy scenariusz opryszek nie czuł strachu. Po prostu oniemiał.

Tajne plany? Kostiumy? Roboty?
Super Tsuburi*? Hologramy?
Sen? Iluzja? Złudzenie? Podstęp?

//Super Tsuburi- japoński teleturniej, w którym uczestnicy muszą zmieniać swoje przebrania w jak najszybszy i niepozorny sposób.

Wszystkie wyjaśnienia zniknęły bez śladu zanim w ogóle mógł wziąć je pod uwagę.

Jego zdziwienie można było wytłumaczyć tym, że potrącił kogoś samochodem a jednak ta osoba stała teraz przed nim nietknięta.

Czarny dym znowu zaczął się wydostać z pleców cienia i w końcu uformował się w ogromną kosę.

Zdziwienie zmieniło się w czysty terror; stał z otwartymi ustami, zdesperowany- zawył.

Jak już wziął pierwszy wdech coś gwałtownie zderzyło się z jego szyją.

I cały jego świat zamienił się w ciemność.

♂♀

PW*【Hey... Setton-san, czy mogę się o coś zapytać? 】

// PW – Prywatna wiadomość

PW [OK.]

PW [O co chodzi? Inni nie powinni tego zobaczyć?]

PW【Czy Kanra-san zawsze robi takie rzeczy?】

PW [Czy nie minął już ten etap?]

PW【 Lol, nie jest źle, ale tylko dołączyłem do tego czatu bo Kanra-san mnie zaprosiła.】

PW [No ja też. Mimo tego, że Kanra-san potrafi być egocentryczna, da się ją polubić.]

PW【I wie wiele rzeczy, o których my nie wiemy.】

PW [Ale nie wiemy czy zawsze mówi prawdę. Ah, muszę ci o czymś przypomnieć.]

PW [Rozmawialiśmy o tym czarnym motocykliście który jeździ nocą po mieście, no nie?]

PW [No to wydaje mi się, że lepiej będzie jeśli będziemy unikać wszystkiego, co jest z nim związane~]

PW [No to dobranoc~]

-Setton opuścił czat-

PW【Eh?】

PW【Kurde, poszedł. Więc dobranoc~】

PW【Ah, co tam.】

-Taro Tanaka opuścił czat-

♂♀

Bezgłowy motocyklista powoli podniósł swój kask i wcisnął go na szyję. Trochę czarnego dymu wydobyło się z kołnierza, co wyglądało jakby przenikało do kasku i łączyło się z nim.

Potem cień w nonszalanckiej ciszy podszedł do furgonetki.

Przy wyjściu z parkingu-

Bezgłowy jeździec wykonał swoje zadanie i bezdźwięcznie opuścił to miejsce. Zatroszczył się o wszystkich tych, którzy po jego pobiciu leżeli na drodze.  Nie wiedział czy nikt tędy nie przeszedł, czy po prostu każdy przechodzień udawał, że nie zauważył tych ludzi.  

Czarny motocykl zatrzymał się w ciemności, jego silnik mruczał jakby witał swojego właściciela. Wcześniej, pędząc przez ulicę- milczał, jednak teraz sam ryczał pomimo iż brakowało mu kluczyka zapłonu.

Cień pogłaskał zbiornik paliwa w odpowiedzi na jego mruczenie, tak jakby głaskał ukochanego rumaka. Wyglądało na to, że motocykl był zadowolony bo po chwili ucichł. Motocyklista mógł więc bezpiecznie na niego wsiąść.  

Czarny motocykl bez świateł odjechał ze swoim właścicielem.

Zniknęli bezdźwięcznie w ciemną, bezgwiezdną noc.

-

<< Prolog || Rozdział 2 >>
Powrót do góry Go down
https://oficjalniedurarara.forumpolish.com
 
Rozdział 1
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Oficjalnie Durarara!! :: Durarara!! :: Light Novel :: x1-
Skocz do: