Oficjalnie Durarara!!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Rozdział 4

Go down 
AutorWiadomość
Chrome
Informator
Chrome


Female Wiek : 27
Skąd : Warszawa
Posty : 41
Dołączył/a : 02/05/2014

Rozdział 4 Empty
PisanieTemat: Rozdział 4   Rozdział 4 Icon_minitime03.05.14 21:06

-

<< Rozdział 3 || Rozdział 5 >>

-

Rozdział czwarty: Zwykły Dzień W Mieście - Dzień

Rozdział 4 9465769338_3b39e8ef0e_b

Akademia Raira, położona w południowym Ikebukuro, była prywatnym koedukacyjnym liceum.

Teren szkoły nie był zbyt obszerny, jednak dzięki strategicznemu zaplanowaniu wykorzystano ograniczony obszar najlepiej jak się dało, dzięki czemu studenci nigdy nie narzekali na brak miejsca. A ponieważ budynek znajdował się niedaleko stacji Ikebukuro, ci, którzy mieszkali na peryferiach miasta mieli łatwy dojazd. Przez to coraz więcej uczniów zgłaszało się do egzaminu wstępnego, z kolei z tego powodu coraz trudniej było się dostać do tej szkoły. Można powiedzieć, że przyjęto Mikado i resztę w najlepszym momencie.

Uczniowie z budynku mieli doskonały widok na znajdujący się piętra niżej teren szkoły. Jednak w porównaniu do sześćdziesięcio-piętrowego wieżowca znajdującego się na przeciwko szkoły, ta wydawała się być malutka. Natomiast za terenem akademii leżał olbrzymi cmentarz Zoshigaya, w którym wciąż panowała ponura atmosfera mimo tego, że zlokalizowany był w samym sercu miasta.

Po zakończeniu uroczystego rozpoczęcia roku szkolnego, Mikado i Masaomi wrócili do swoich sal na krótkie spotkanie klasowe.

-Nazywam się Mikado Ryuugamine, miło was poznać.

Podczas gdy inni mówili coś o sobie, Mikado nie mógł przestać martwić się o to czy inni wyśmieją jego imię, jednak nawet kiedy przedstawił się, nikt nie zwrócił na to uwagi. Ta młodzież, która miała tyle samo lat co Mikado, nie wyglądała na zainteresowaną imionami innych.

Mikado natomiast ciekawiło jacy są jego koledzy z klasy więc uważnie słuchał każdego z nich. Niektórzy opowiadali kawały po przedstawieniu się, ale też byli tacy którzy od razu siadali. Parę uczniów zasnęło. Jednak to ładna dziewczyna o imieniu Anri Sonohara najbardziej zwróciła uwagę Mikado. Była drobniejsza niż inne dziewczyny, nosiła okulary i miała jasną karnację. Mimo to jej aura odpychała innych; sprawiała wrażenie osoby, która dużo przeżyła.

-Nazywam się Anri Sonohara.

Jej głos był łagodny i ledwie słyszalny, jednak w uszach Mikado rozbrzmiewał głośno. Zrobiła niemałe wrażenie na chłopaku, jej aura była wyrafinowana. Każdy inny był po prostu „zwykłym licealistą”. Żaden z nich nie wyglądał na wzorowego ucznia, nie było też żadnych niegrzecznych chłopców.

Jeszcze jedna rzecz zaciekawiła Mikado. Ktoś był nieobecny. Była to dziewczyna o imieniu Mika Harima. Pomyślał, że pewnie przeziębiła się czy coś i szybko o niej zapomniał.

Jednak kiedy nauczyciel wspomniał o jej nieobecności, Mikado dostrzegł że Anri Sonohara odwróciła głowę, żeby spojrzeć na puste siedzenie z niespokojną miną.
Spotkanie zakończyło się bez większych przygód a Mikado spotkał się z Masaomim, którego przydzielono do klasy obok.

Kolczyki Masaomiego były dość ostentacyjne, jednak w tłumie w ogóle się nie wyróżniały. Szkoła pozwalała uczniom ubierać się zwyczajnie, ale to Mikado odstawał od reszty. Na rozpoczęcie roku szkolnego obydwoje mieli na sobie marynarki od mundurku, mimo to nie wyglądali jakby chodzili do tej samej szkoły.  

-Ah, zmarnowałem wczorajszy dzień pomagając ci z przeprowadzką i instalowaniem modemu. Dzisiaj zabieram cię w fajne miejsce, więc ty stawiasz.

Nie było powodu żeby Mikado odrzucił żądanie Masaomiego. Posłusznie poszedł za nim. Kółka zainteresowań jeszcze nie zaczęły zachęcać uczniów do dołączenia, więc mogli wyjść bez problemu ze szkoły.

Po opuszczeniu terenu akademii, skręcili w Sunshine City 60 a następnie zaczęli iść w stronę śródmieścia.

Dla Mikado, Ikebukuro było niesamowitym miastem. Dwie aleje oddzielone jedynie uliczką, wydawały się być zupełnie odrębnymi miejscami. Za każdym razem, gdy Mikado szedł nową, nieznaną ulicą, czuł się bardzo zakłopotany. Każda droga była jedyna w swoim rodzaju.

-Chcesz gdzieś pójść?

-Um, tak myślałem… gdzie jest księgarnia?

Stali przed barem szybkiej obsługi przy wejściu do 60-Storey Street. Masaomi zastanawiał się przez chwilę, po czym odpowiedział:

-Hm, księgarnia? No to najlepiej pójść do Junkudo, jest gdzieś tutaj… jakie książki chcesz kupić?

-No… myślę, że jakieś mangi, żeby nie nudziło mi się w domu…

Usłyszawszy odpowiedź Mikado, Masaomi zrobił krok do przodu.

-W takim razie chodźmy do sklepu tam z tyłu, mają niesamowitą kolekcję mangi!
Masaomi podszedł do skrzyżowania z centrum gier, skręcił w prawo i wszedł w nową ulicę, która bardzo różniła się od 60-Storej Street. Mikado zastanawiał się czy nie zbłądził.

Dla Mikado wystarczająco trudno było wrócić ze stacji do mieszkania, więc w zaistniałej sytuacji czuł, że gdyby znalazł w jakiejś uliczce to sam nie byłby w stanie się wydostać.

-Tam sprzedają też doujinshi.

Doujinshi – choć Mikado spędzał tak dużo czasu w internecie to zupełnie się na tym nie znał i nigdy wcześniej nie kupował. Pamiętał, że w gimnazjum kilka jego koleżanek entuzjastycznie o nich rozmawiały, a w dodatku w internecie znalazł parę informacji i wydedukował, że doujinshi to coś dla dorosłych.

-No to… to mogę pójść? Nie wygonią mnie?

-Huh?

Masaomi zastanawiał się nad nielogicznymi stwierdzeniami Mikado kiedy ktoś go zawołał.

-Czy to czasem nie Kida-kun*?

// Kun jest nieformalnym tytułem używanym przeważnie w stosunku do mężczyzn. Jest zazwyczaj stosowany przez osoby wyższego statusu w odniesieniu do osób statusu niższego, przez mężczyzn o podobnym wieku i statusie w odniesieniu do siebie nawzajem, a także przez wszystkich w odniesieniu do chłopców. Może być również użyty przez kobiety w odniesieniu do mężczyzn, z którymi są emocjonalnie związane.


-Hyayaya, dawno się nie widzieliśmy.

-Ah~ To Karisawa-san i Yumasaki-san!

Mikado odwrócił się i zobaczył chłopaka oraz dziewczynę. Wyglądali tak, jakby całymi dniami tylko włóczyli się po mieście, ale mieli zadziwiająco jasną skórę. Chłopak miał wąskie oczy, był chudy i nosił ciężko wyglądający plecak. Jednak sądząc po jego ubraniach, nie wydawał się być na wycieczce kempingowej.

Mikado przyglądał im się, a dziewczyna zapytała  Kidy:

-To… twój przyjaciel?

-Ah~ jest moim przyjacielem z dzieciństwa, a od dzisiaj chodzi ze mną do liceum.

-O, więc dzisiaj był twój pierwszy dzień w liceum! Gratuluję.

Po tej krótkiej rozmowie o niczym, Masaomi przedstawił swoich przyjaciół Mikado.

-Ta dziewczyna to Karisawa-san, a tamten to Yumasaki-san.

-Ah… a ja… ja jestem Mikado Ryuugamine.

Usłyszawszy jego imię, chłopak o imieniu Yumasaki przechylił lekko głowę w bok. Zrobił to w tak nienaturalny sposób, że Mikado trochę się zaniepokoił. Z jakiegoś powodu Yumasaki zapytał Karisawę:

-To pseudonim?

-Po co licealiście pseudonim? Ah… aha! Tak się przedstawiasz w radiu i gazetach, nie?

-Uh… to… właściwie, to moje prawdziwe imię.

Mikado poprawił ich prawie niesłyszalnym głosem. Wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia.

-Naprawdę? To twoje imię?!

-Hyaya, to super! Takie fajne! Hyayaya, tak jak imię protagonisty mangi!

Po zobaczeniu reakcji Karisawy i Yumasakiego –

-Nie mów tego… Co za wstyd.

-Kida-kun, to nie ty powinieneś się czuć zażenowany.

Mikado dobrze wiedział o tym, że to on stał się głównym tematem rozmowy, jednak słowem się nie odezwał. Nie wiedział co zrobić, więc stał w miejscu. Po chwili Yumasaki dostrzegł, że coś jest nie tak więc wyjął telefon z kieszeni, żeby sprawdzić godzinę i wymamrotał:

-Hyayaya, przepraszam że tak was tu trzymamy. Macie jakieś plany?

-Nie, nic takiego…

Nie spodziewał się, że będą się nim przejmować. Mikado był lekko oszołomiony i pokręcił głową kiedy odpowiedział.

-Hyayaya, spoko. Idźcie załatwić to co chcieliście. Naprawdę przepraszam, że przeszkodziłem, Kida.

-Idziemy do centrum gier. Kupujecie coś?

-Tak, parę mang.

Jak tylko Kida przestał mówić, Yumasaki poklepał swój plecak.

-Hyayaya, przed chwilą tam byliśmy. Dengeki Bunko właśnie opublikowało parę tytułów, więc kupiliśmy trochę książek. Tak około trzydzieści w sumie.

Mikado już wcześniej słyszał coś o Dengenki Bunko. Publikowali głównie powieści ilustrowane i, o ile nie mylił się, również wydali tłumaczenia książek na podstawie filmów Hollywoodzkich. Mikado kupił parę kiedy chodził jeszcze do gimnazjum, ale mimo to nie udało mu się uzbierać aż tyle.

-Dengeki Bunko wydało tyle książek w ciągu miesiąca?

Karisawa zaśmiała się, słysząc jego pytanie.

-Oczywiście że nie! Wybraliśmy tylko jakieś dziesięć różnych książek. Jeden egzemplarz dla mnie, jeden dla niego i jeden, który wieczorem wykorzystamy. Dziesięć książek dla każdego i wychodzi trzydzieści.

-Było „Moeru Keisan Mondaishuu”*, albo po prostu „Moe-san”. Hyaya, Jubi Shimamoto* podpisał się na nich!

// Moeru Keisan Mondaishuu tłumaczy się jako „Książka problemów Moe-moe”. To parodia Moeru Eitango/Moetan, dosłownie “Książka wyrazów Moe-moe”, książka dla otaku. Moe to określenie dla postaci, które są słodkie lub niewinne.

// Jubi Shimamoto to najprawdopodniej przekształcone imię autora Shimamoto Kazuhiko.


Nie rozumiał nic z tego co mówił Yumasaki, więc spojrzał na Masaomiego błagającym wzrokiem.

-… Wyobraź sobie, że wypowiadają zaklęcie i po prostu słuchaj. Jest takim typem człowieka, który uważa, że skoro on o czymś wie to inni też muszą o tym wiedzieć.

Kiedy Masaomi szepnął do jego ucha, Yumasaki wciąż gadał i gadał na ten dziwny temat, o którym Mikado nie miał pojęcia. Karisawa dostrzegła jak niezręczna była sytuacja, więc lekko poklepała plecak swojego przyjaciela.

-Dlaczego im to mówisz? No, my już musimy się zbierać. Papa.

Dwójka szybko odeszła, a zdezorientowany Mikado spojrzał za nimi. Mruknął pod nosem:

-Dengeki Bunko… wykorzystać wieczorem…?

Strasznie ciekawiło go po co im wieczorem będą te książki, ale nie chciał im zawracać głowy, ponieważ już się oddalili. Mikado i Masaomi ruszyli w stronę księgarni.

-Wow! Spójrz na te wszystkie mangi! Takie fajne! Ten sklep nazywa się Toranoana… tu mają o wiele więcej mang niż księgarnie książek w naszym rodzinnym mieście.   A mówię tylko o mangach tutaj!

-No, dużo jest takich miejsc gdzie sprzedają tyle mang. Animate, Comic Plaza, itd. Junkudo sprzedaje inne rodzaje książek. Ma dziewięć pięter a sprzedaje tylko książki.

Po tym jak kupili to co chcieli, zaczęli iść ulicą 60-Storey, w stronę Sunshine City.

-Ale… nie miałem pojęcia, że znasz takich ludzi.

-Chodzi ci o Karisawę-san i resztę? No chyba nie myślałeś, że znam tylko takich z farbowanymi włosami i kolczykami, którzy wąchają klej? Ale tak szczerze, oni są trochę nietypowi, ale jeśli będziesz dla nich miły to zobaczysz że są w porządku.

-Eh? Rozumiem…

Dla Mikado wydawało się to nieco dziwne, ale nie chciał zadawać więcej pytań, więc odsunął te myśli od siebie.

-Właśnie. Często jestem na mieście, więc znam dużo różnych sklepów, na przykład takie, w których można kupić tanią, używaną odzież. Znam nawet nocne kluby czy hotele. A jeśli kiedykolwiek będziesz chciał negocjować z tymi, którzy sprzedają upominki przy drogach, wal do mnie jak w dym.

-Ty naprawdę wszystko wiesz.

-Skoro wiem po trochu wszystkiego to mogę rozmawiać z dziewczynami!

-Co za straszny powód.

Mikado nie mógł się powstrzymać. Masaomi pokiwał głową, wyglądał na zadowolonego z siebie.

Mikado postanowił, że będzie podziwiał widoki, więc zmusił się do patrzenia przed siebie.

Na ulicy 60-Storey najbardziej zadziwiający był ogromny telebim znajdujący się na budynku Cinema Sunshine, oraz ściany które były całe oblepione plakatami filmowymi. Na początku Mikado  wydawało się, że  je wydrukowano. Usłyszał jednak, że są to starannie wykonane ręczne kopie zdjęć. Był pod wrażeniem.

Zaciekawiony,  przyglądał się otoczeniu, szukając jakiegoś fajnego sklepu. W pewnej chwili dostrzegł coś, co zwracało większą uwagę niż ogromny budynek.

-Eh?

Mikado zobaczył czarnego naganiacza na ulicy. Choć nie było to nic nadzwyczajnego na ulicy 60-Storey, odstawał wyglądem. Miał ponad dwa metry wzrostu i mięśnie jak u zapaśnika, ale najbardziej wyróżniały go jego ubrania. Wyglądał jak japoński kucharz sushi.

Mikado gapił się na niego z otwartymi ustami kiedy nagle mężczyzna zwrócił ku niemu wzrok.

-Dawno się nie widzieliśmy, młody człowieku.

-Eh?!?!?!

Choć pierwszy raz się spotkali, zachowywał się jakby znał Mikado od dawna. Mikado nie wiedział jak zareagować. Czy to oznaczało, że jego spokojne życie w Tokio właśnie się kończyło? Czuł się zakłopotany, kiedy-

-Simon, co tam?

Masaomi rozproszył lęki Mikado. Nieznajomy spojrzał na Masaomiego.

-Yo, Kida, zjedz sushi? Dam ci zniżkę, zjedz sushi ok?

-O, ale nie mam przy sobie kasy. Jestem teraz w liceum, więc poczekaj aż znajdę pracę. Wtedy ty stawiasz!

-O nie. Jeśli dam ci za darmo, zamienię się w rosyjskie pole glonów.

-Glony na lądzie, huh?

Beztrosko rozmawiali przez chwilę, a kiedy kończyli Masaomi pożegnał się i odszedł. Mikado szybko go dogonił i zerknął przez ramię. Silny mężczyzna o imieniu Simon machał nie tylko do Masaomiego, ale również do niego. Nie wiedząc co zrobić, Mikado po prostu kiwnął przepraszająco głową i poszedł dalej.

-Czy to był twój kolega?

-No. Nazywa się Simon, jest czarnym Rosjanem i reklamuje Russian Sushi.

Czarny Rosjanin?

-Przepraszam, mam się śmiać?

-Nie, nie żartuję. Jego prawdziwe imię to Samia, ale wszyscy mówią na niego Simon, jak w angielskim, więc jest Simonem. Słyszałem, że jego rodzice byli amerykańskimi imigrantami w Rosji, ale nie znam żadnych szczegółów. A ponieważ jego rosyjski przyjaciel otworzył tu restaurację sushi, postanowił pomóc mu przyciągnąć klientów.

Nie brzmiało to realnie, jednak Masaomi nie wyglądał jakby kłamał, więc pewnie to była prawda. Mikado słuchał zafascynowany.

-Lepiej, żebyś go nie irytował. Kiedyś gołymi rękoma przerwał bójkę między dwoma facetami, którzy byli tak wielcy jak on. Są też tacy, którzy twierdzą, że widzieli jak złamał słup telefoniczny w pół!

Przypominając sobie ciało Simona, które przypominało nieco czołg, Mikado oblał się zimnym potem.

Idąc małą ulicą, Mikado nagle odezwał się:

-Niesamowite…

-Huh? Co jest niesamowite?

-Nie no, po prostu znasz każde miejsce i wszystkich ludzi.

Dla Masaomiego ta szczera pochwała brzmiała raczej jak żart. Zaśmiał się głucho, ziewnął i odpowiedział obojętnym tonem:

-Schlebianie nic ci nie da.

-Mówię prawdę!

W rzeczywistości Mikado naprawdę podziwiał Masaomiego. Gdyby sam przyjechał do Ikebukuro, nie wiedziałby co ze sobą zrobić i błąkałby się po ulicach. Uważał, że to nie to środowisko sprawiło, że Masaomi stał się taki. Od podstawówki Masaomi miał pewną charyzmę, która przyciągałado niego ludzi. Ta cecha, w połączeniu z jego odwagą sprawiała, że był w stanie zrobić prawie wszystko.

Był tu tylko kilka dni, a Masaomi wpłynął na niego tak mocno jak samo to miejsce. Mikado miał nadzieję, że kiedyś będzie mógł być jak Masaomi.

Oderwanie się od monotonnego, normalnego życia było przyczyną przyjazdu chłopaka do Tokio.  Od zawsze szukał nowego „siebie”, szukał w swojej duszy.
Wydawało mu się, że w tym mieście „niecodzienne” rzeczy będą się dziać, tak jak w mandze czy telewizji. Może nawet weźmie w nich udział.

Jednak Mikado nie chciał być nikim znanym. Po prostu chciał wiedzieć jak to jest żyć inaczej niż do tej pory. Nie zauważył tego, ale jak tylko zrobił pierwszy krok na tej ziemi, oprócz niepewności poczuł również dziką radość. Te dwie emocje opanowały jego umysł i ciało.

Dzisiaj widział przed sobą kogoś, kto był w idealnej harmonii z tym miastem. Masaomi miał dopiero szesnaście lat, ale bez problemu odnalazł się w tym miejscu.

Wszystko, czym chciał być, widział we swoim najlepszym przyjacielu. Niepewność i ekscytacja powoli znikały – tak jak powinny.

Wtedy, w następnej chwili-

W jego postanowieniach i uczuciach ponownie zapanował chaos. Uderzyła go kolejna fala grozy i uprzedzenia.

-Yo.

Serdeczne przywitanie. Ten głos był wyraźny, jasny i bardzo pokrzepiający, jakby niebo właśnie się odezwało.

Mimo radosnej atmosfery Masaomi wyglądał tak, jakby w jednej chwili dziesięć tysięcy strzał utknęło w jego plecach. Oblał się zimnym potem. Ostrożnie odwrócił się w stronę głosu.

Widząc reakcję Masaomiego, Mikado również spojrzał w tę stronę. Zobaczył dziarskiego młodego mężczyznę. Jego rysy były delikatne, ale sprawiał wrażenie dojrzałego i fachowego. Trafniejszym określeniem byłoby “dostojny”. Jego łagodne spojrzenie zdawało się zauważać każdy szczegół, a w jego oczach widać było wszystkie rodzaje emocji. To, w połączeniu z jego strojem, sprawiało że wyglądał na człowieka z nader ciekawą osobowością i choć nie było w nim nic niepokojącego, wywołał lekki niepokój.

Po jego wyglądzie trudno było zgadnąć ile miał lat. Mikado mógł tylko przypuścić, że miał trochę ponad dwadzieścia, ale nie miał jak tego sprawdzić.

-Dawno się nie widzieliśmy, Masaomi Kida-kun.

Mikado dostrzegł wyraz twarzy, którego nigdy wcześniej nie widział u Masaomiego. Chłopak zdziwił się kiedy stojący przed nimi mężczyzna, wypowiedział pełne imię jego przyjaciela. Przełknął głośno ślinę.

-N… no… hey.

Widok jąkającego się Masaomiego rozproszył myśli Mikado.

Pierwszy raz widzę go w takim stanie.

Próbował ukryć swoje uczucia, jednak w jego oczach widać było strach i obrzydzenie.

-Mundurek Rairy? Dostałeś się, huh. Pierwszy dzień szkoły? Gratki.

Gratulacje mężczyzny były obojętne, jednak nie były zupełnie bez żadnych uczuć. Brzmiało jakby starał się okazywać najmniej emocji jak tylko się dało w swoim tonie.

-No tak. Dzięki.

-Nic nie zrobiłem.

-Rzadko bywasz w Ikebukuro…

-No, dzisiaj spotykam się z kolegami. A to jest?

Gdy to mówił, zerknął na Mikado i w tej chwili ich spojrzenia się zetknęły. Zwykle Mikado odwróciłby wzrok, ale tym razem nie potrafił. Miał wrażenie, że gdyby to zrobił, ten człowiek nie uznałby go.  Mikado nie wiedział skąd ta myśl się wzięła, nie ruszył się a ten mężczyzna wciąż patrzył na niego swoim bystrym wzrokiem.

-A, jest zwykłym kolegą.

W każdej innej sytuacji Masaomi przedstawiłby Mikado, teraz jednak widać było, że nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Mężczyzna odwrócił się do Mikado i beztrosko powiedział:

-Jestem Izaya Orihara. Miło cię poznać.

Słysząc jego imię, dla Mikado wszystko nagle stało się jasne. To był jeden z tych ludzi, z którymi nie powinien mieć nic wspólnego, nie powinien mieć go za wroga.

Mimo to ten człowiek nie wydawał się być zbyt groźny, przynajmniej nie tak jak sobie wyobrażał. Gdyby zignorować ten bystry wzrok i przystojną twarz, wyglądał jak każdy inny młodzieniec. Jedynie jego lśniące, czarne włosy wyróżniały go z tłumu, w którym wszyscy mieli farbowane włosy. Wyglądał bardziej na intelektualistę prowadzącego korepetycje w jakiejś dalekiej dzielnicy.

Wygląda przeciętniej niż się spodziewałem.

Zanim ta myśl zniknęła, powiedział mu swoje imię.

-Brzmi jak nazwa klimatyzacji.

Odpowiedział od razu kiedy usłyszał imię Mikado. W wypowiedzianych przez niego słowach nie było ani drwiny ani zaskoczenia. Jedynie to co myślał.

Mikado zastanawiał się czy odpowiedzieć, kiedy Izaya powoli podniósł rękę i pomachał, nie czekając aż Mikado się odezwie.

-Muszę lecieć na spotkanie. Do zobaczenia.

Izaya odszedł, a Masaomi wziął głębszy wdech.

-My też powinniśmy już pójść… właśnie, dokąd szliśmy?

-Ten człowiek… serio jest taki straszny?

-Nie wiem czy można powiedzieć, że jest straszny… ale… trochę narozrabiałem kiedy byłem w gimnazjum… więc raz go spotkałem i wtedy się go przestraszyłem. Jak by to powiedzieć… jego straszność jest inna niż w tych chuliganach. Jest bardziej… niestabilna. Czy nieprzewidywalna. To tak jakby co pięć sekund jego sposób myślenia drastycznie się zmienia. Nie można powiedzieć, że jego straszność sama w sobie jest niebezpieczna, raczej… „mdli”. Takie uczucie które powoli dostaje się do twojej świadomości...zresztą nie zamierzam nigdy więcej wrócić na tą „stronę”. Więc nie przychodź do mnie jeśli będziesz miał ochotę zapalić trawkę.

Trawka. Mikado od razu pokręcił głową. Nigdy na żywo nie widział marihuany, jednak nawet on coś o tym wiedział, na podstawie wiedzy zdobytej z internetu.

-Żartowałem. Jesteś taki grzeczny, myślę że dopiero jak będziesz miał dokładnie dwadzieścia lat odważysz się zbliżyć do papierosów czy piwa. W każdym razie pamiętaj, że lepiej nie mieć nic do czynienia z tym facetem i Shizuo Heiwajimą.

Nie zapowiadało się na to, że ma ochotę cokolwiek jeszcze powiedzieć na temat Izayi. Milcząc ruszył w stronę tłumu.

Pierwszy raz Mikado widział Masaomiego w takim stanie. Uznał, że dziwne zachowanie Masaomiego było ważniejsze i zapomniał na chwilę obecną o Izayi.

To miejsce nigdy nie przestanie naruszać normalność mojego życia.


Mikado nie miał powodu, żeby o tym wszystkim tak myśleć, jednak im więcej się nad tym zastanawiał, tym więcej oczekiwał od tego miejsca i od życia, które go czekało.

Był tu tylko parę dni, jednak słowa „chcę wrócić do domu” już zniknęły ze słownika Mikado.

Tłumy, które kiedyś dla niego były chłodne i obojętne stały się maszerującymi wyjątkowymi, wręcz świętymi.

Coś ekscytującego się wydarzy. Na pewno. Przygoda, o której marzyłem właśnie się zaczyna, tak jak w dramatach i mangach. Tu wszystko się odbędzie, nie ma wątpliwości.

Te spaczone myśli rozpalały jego nadzieje na nowe życie i sprawiały, że jego oczy lśniły.

-

<< Rozdział 3 || Rozdział 5 >>

-
Powrót do góry Go down
https://oficjalniedurarara.forumpolish.com
 
Rozdział 4
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Oficjalnie Durarara!! :: Durarara!! :: Light Novel :: x1-
Skocz do: