-
<<
Rozdział 2 cz. 1 || Rozdział 3 cz. 1 >>
-
ChatroomTaro Tanaka-san dołączył do czatu.
Taro Tanaka Eh? Czemu nikogo nie ma?
Taro TanakaWrócę za pare godzin.
Taro Tanaka-san opuścił czat.Obecnie nie ma nikogo na czacie. Bakyura-san dołączył do czatu.Bakyura Hmm?
BakyuraNikogo nie ma?
BakyuraZajebiście,
BakyuraTo tabula rasa*, po której mogę bazgrać ile chcę.
//Tabula rasa – czysta karta BakyuraSłuchaj, Johnny,
Bakyuradawno temu w podstawówce,
Bakyuradziewczyna cały czas kradła mi flet i na nim grała.
BakyuraKiedy raz ją na tym przyłapałem,
BakyuraPowiedziałem, że jeśli chce żeby zostało to tajemnicą…
Bakyura„Flet, na którym powinnaś grać, to ten na mojej twarzy”
BakyuraWięc zaczęła lizać mój gwizdek.
BakyuraMoi koledzy nas zobaczyli i zaczęli prychać.
BakyuraHAHAHA,
Bakyura Skoro to prawdziwa historia, liczy się jako amerykański żart!
BakyuraDobra,
BakyuraTeraz muszę tylko usunąć archiwum,
BakyuraPoliczę do trzech…
Saika-san dołączyła do czatu.Bakyura Jeden.
Saika Dobry wieczór
BakyuraDwa.
BakyuraEhhh!
BakyuraDobry wieczór.
Taro Tanaka-san dołączył do czatu.Taro TanakaDobry wieczór
Taro TanakaBakyura-san, co ty robisz?
BakyuraDobry… wie… czór…
BakyuraŚmiejcie się.
BakyuraWszyscy, po prostu śmiejcie się ze mnie!
Taro TanakaAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
BakyuraNaprawdę się śmiałeś…
Kyo-san dołączyła do czatu. Mai-san dołączyła do czatu.Kyo Osobiście uważam, że nie powinnam się śmiać z kogoś, kogo dopiero co poznałam… ale skoro on tego chce, myślę, że jeśli chcę się zaliczać do dobrych ludzi, powinnam się śmiać jakby świat miał się dzisiaj skończyć. Więc pozwól mi się śmiać jakby świat się kończył, tak jak rozkazuje mi Bóg. Zatem…
Mai (LOL)
Kyo YAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH! AHAH, AHAH, AHAHAH! PFUUU… PFUUUU… YAHAHAH! YAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH! AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA! AHAHAHAH! AHAHAHAH! PRZESTAŃ… P-R-Z-E-S-T-A-Ń! NIE MOGĘ ODDYCHAĆ! NAPRAWDĘ NIE MOGĘ… STOP… POWAŻNIE! POZWÓL MI ŻYĆ AHHHHH… EH… EH… AHAH… YAHAH… YAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!
Mai(LOL)
BakyuraDobry wieczór…
BakyuraEh?
BakyuraKim jesteście…
BakyuraUłah, nie wiem czy czuć złość czy zażenowanie przez twój śmiech!
Taro TanakaDobry wieczór.
Taro TanakaZnamy się?
Saika Dobry wieczór
Kyo Przepraszam. Chyba nie poznaliśmy się jeszcze. Od dzisiaj jesteśmy częścią waszego czatu, więc proszę, żebyście nas zapamiętali. Nazywam się Kyo. Wcześniej miałam zamiar się przedstawić, jednak wydawało mi się, że nieładnie to robić podczas śmiania się z beznadziejnego, amerykańskiego żartu Bakyury-san. I tak to się skończyło.
Mai
Jestem Mai.
BakyuraZ jakiegoś powodu twój charakter kojarzy mi się z Kanrą-san.
Mai Przepraszam.
BakyuraNie, nie chodziło mi o ciebie.
Taro TanakaMiło was poznać!
KyoMi również. A skoro o tym mowa, um… jeśli Bakyura-san jest kobietą, naprawdę nie wiem jak zareagować. Dwie kobiety, grające na tym samym flecie… i jakby całujące się w taki sposób… to byłoby takie piękne i eleganckie i godne miejsca w mojej pamięci. Powinnam powiedzieć marzycielskie czy niezrównane? W każdym razie, tak bym się czuła.
MaiTakie erotyczne!
BakyuraMożesz mnie sobie wyobrażać tak jak ci się podoba.
Taro TanakaBoże, to miejsce nie poradzi sobie z takimi charakterami…
Saika Miło was poznać
BakyuraEj, obejrzeliście ten specjalny reportaż co leciał kilka godzin temu?
Taro TanakaAh, ten o Ikebukuro?
BakyuraDokładnie tak.
Saika Czy coś się stało
Taro TanakaNagrali Bezgłowego Jeźdźca.
KyoAle ten świat jest mały. Obejrzałyśmy ten reportaż i pomyślałyśmy, że jeśli wyjdziemy z domu to może uda nam się na własne oczy zobaczyć Bezgłowego Jeźdźca. Dopiero co wróciłyśmy. Szkoda, że nie ujrzałyśmy tej prawdziwej, miejskiej legendy tak odważnie szybującej przez niebo. Jednak sam spacer w ciemności z taką nadzieją w sercach był wystarczająco fantastycznym przeżyciem.
Mai Szkoda.
Taro TanakaAh, wy też mieszkacie w Ikebukuro?
Taro TanakaWygląda na to, że wszyscy na tym czacie mieszkają w Ikebukuro albo Shinjuku.
Taro TanakaWięc czujcie się tu jak w domu.
Kyo Taro Tanaka-san, czuję taką wdzięczność. Ja, nic nie znacząca istota, która nieustannie mówi szokujące rzeczy, jestem jak mokra plama na ziarnie piasku w rozległym morzu, jakim jest internet. Jednak mimo to jesteś dla mnie tak łagodny, że czuję się jakbym się zakochała. Ale tylko w sieci.
Mai Dziękuję.
Mai Lubię cię.
Taro TanakaNaprawdę nie wiem co o tym myśleć, lol
Bakyura To mi dalej wygląda na samodziałanie Kanry-san.
SaikaCo to samodziałanie
Bakyura
To robienie innym psikusów i prześladowanie ich.
Taro Tanaka W każdym razie, idę jutro oprowadzić kogoś po Ikebukuro. Jednocześnie ja sam będę oprowadzany przez kogoś innego
Taro TanakaJeszcze nie znam tego miasta zbyt dobrze, więc mogę się wiele od was nauczyć.
Kyo Cóż za zbieg okoliczności. My też mamy zamiar pochodzić jutro po Ikebukuro. Może wpadniemy na siebie i nawet zaczniemy się bić
Mai Bijemy się?
Taro TanakaGdyby tak było, bądźcie dla mnie łagodne lol
Następny dzień, Animate Central, Ikebukuro Jeśli przejdziesz od skrzyżowania, znajdującego się na zachód od budynku Sunshine, do ulicy 254, znajdziesz się na „Ulicy Dziewczyn”, która wzięła swoją nazwę od dużej ilości sklepów sprzedające doujiny i tego typu podobnych towarów.
Dwóch mężczyzn i kobieta szli tą ulicą w popołudniowym słońcu.
Kobietą była Karisawa, a jednym z mężczyzn był Yumasaki.
Drugim był Kyohei Kadota, ich opiekun. Niżej podciągnął swoją czapkę, słuchając ich dialogu.
A dokładniej to słuchał mniej niż połowę tego co mówili, ponieważ większości tematu nie rozumiał.
-Dlatego mówiłem~ dzielenie się opiniami na temat anime jest fajne, nie? Skupienie się na odmiennych opiniach również jest korzystne. Ale jeśli ktoś zaczyna mówić rzeczy jak: „Jeśli nie widzisz co dobrego jest w tym anime, po prostu wróć do swoich pantsu anime*”… to najgorszy możliwy argument za tym, że anime, które ty lubisz są dobre. W sumie w taki sposób obrażałbyś również anime, które lubisz!
-Właśnie tak! Pamiętam jak ktoś powiedział tak na tym oficjalnym forum Gun=Jaws*. Wiem, że po prostu zdenerwował się, bo inni krytykowali jego ukochaną serię, ale to nie usprawiedliwia takiego zachowania.
//Gun-Jaws – wymyślone anime dla którego Narita napisał „powieść” (która składała się jedynie z prologu), na Prima Aprilis 2009. -Dokładnie! Lubię hardkorowe shouneny, w których wszystkie postacie są facetami, ale podobają mi się też serie moe, które mają dużo majteczek i cycków ałahhhhh!?
-Yumacchi, głupku!
Yumasaki gapił się na nią zaskoczony, kiedy uderzyła go z liścia w twarz.
-Co… co ty robisz, Karisawa-san?!
-Błędem jest kojarzenie „moe” tylko z majtkami i cyckami! „Moe” leży w duszy widza! Zatem wszystkie dzieła sztuki na świecie mogą być „moe”… nawet takie tradycjonalne, japońskie obrazy ptaków czy zmor. Ale Yumacchi, ty…
-N-nie o to mi chodziło! Wspomniałem o majtkach kiedy mówiłem o moe, ale to tylko taka przenośnia, chodziło o to, ze „moe” jest romantycznym wyobrażeniem…
-… Jeśli patrzyłbyś na to wszystko jak ja, wiedziałbyś, że każda postać w Gun-Jaws jest moe…
-Myślę, że się mylisz, Karisawa-san…
-Moe moe* moe MOE MOE…
-Moe MOEMOE? Moe…
//Moe – Karisawa i Yumasaki używają na przemian dwóch znaczeń moe (które mają różne kanji): „płonący” i „moe”. „Płonące” są postacie w mangach shounen, a „moe” kojarzone jest z bishoujo i majteczkami. W chwili kiedy ich rozmowa prawie osiągnęła impas, mężczyzna, który do tej pory milczał, odezwał się:
-Proszę… zachowajcie te wasze moemoe na później, kiedy zejdziemy z głównej ulicy.
Kadota westchnął a jego prawa dłoń zetknęła się z jego czołem.
Treść ich rozmów zawsze była taka sama, niezależnie od pory roku. Jedyne co się zmieniało to nazwy anime i mang.
-Ej, wy. Nie możecie przestać gadać o dwuwymiarowych rzeczach chociaż na chwilę?
-Dobra.
-Pewnie.
To Kadotę zaskoczyło. Pomyślał, że to pewnie ich trochę uciszy…
-Skoro o tym mowa, myślę, że najnowsze figury projektanta Zetsumu Youena mają jeszcze bardziej zmysłowe talie niż wcześniej!
-Nie, nie, nie, najlepszą częścią jego prac to lekko wystające linie na brzuchach. Żebra jego szczuplejszych postaci to największe moe!
Kadota odezwał się zdenerwowanym głosem, słysząc, że nie zmienili tematu rozmowy.
-Wy… czy nie powiedziałem wam, żebyście przestali?
Yumasaki i Karisawa spojrzeli na wściekającego się Kadotę ze speszonymi minami i odpowiedzieli:
-Ehhh!? Ale figurki są trójwymiarowe, nie?
-To nieprawda, Karisawa-san! Figurki są dwu i pół-wymiarowe!
-…Kiedy z wami jestem...Czasami zapominam, że jestem w Japonii...-Kadota mruknął zrezygnowanym tonem, dalej idąc w stronę Tokyu Hands.
Kiedy skręcił w mniej zatłoczoną ulicę, zapytał dwójki idącej za nim:
-Więc chcecie pokazać Mikado i innym dzieciakom tamte sklepy?
-Tak. Chcesz iść z nami, Dotachin?
-Spasuję. Tylko wystraszyliby się mnie.
-Naprawdę? Uważam, że wyglądałbyś jak wzorowy uczeń, gdybyś tylko zdjął tą czapkę i zaczesał włosy do przodu.
Kadota zignorował zaczepki Karisawy i poszedł dalej w milczeniu.
Jednak zobaczyli przed sobą coś dziwnego...
-O to chodziło~ Chcemy się tylko czegoś dowiedzieć. Ne, wiesz o Czarnym Motorze, nie?
-Ty też chcesz kasy, prawda, dziewczynko? Ale my też chcemy. Podziel się z nami.
-Może zainwestujcie w nas kieszonkowe? Jeśli dostaniemy te dziesięć milionów yen, odpłacimy się wam naszymi ciałami. Z odsetkami.
-Nie jesteśmy wiele starsi od was. To naprawdę ekologiczny sposób. Po prostu dajcie nam to za darmo.
Mężczyźni, którzy nie ukrywali swoich zamiarów, osaczyli dwie licealistki. Każdy z nich był gruby, nieprzyzwoity i miał na sobie ubrania Bosozoku- jeden z nich nawet miał na sobie pasiaste tokko-fuku.
-Wiem! Jesteś Czarnym Motorem, prawda?
-Dokładnie tak~
-Zajebiście.
-To dajcie nam zabawę wartą dziesięć milionów yen.
Nawet sposób, w jaki zaczepiali te dwie dziewczyny, był wulgarny i banalny. Ich obecność na tej spokojnej ulicy była naprawdę szkaradna.
Kadota spojrzał na nich i mruknął do siebie:
-… Nie wiedziałem, że tak hałaśliwi delikwenci jeszcze istnieją.
Trójka pokręciła głowami i podeszli bliżej.
Mężczyźni, nieświadomi tego co działo się za ich plecami, wciąż gnębili dziewczyny.
-No właśnie, musicie być bogate, skoro bawicie się na tej ulicy, nie?
-Wkurwia mnie to! To naprawdę mnie wkurwia!
-Co tak cicho stoicie? Powiedzcie coś! Powiedzcie!
-Wyluzujcie, dajcie im spokój. Słuchajcie, są wystarczająco wystraszone. Przepraszam. Dokąd idziecie? Zawieziemy was tam w ramach przeprosin. Jak wam się to podoba? – Kadota powiedział, gdy chuligani dalej gadali.
♂♀
Kilka godzin później, przed Tokyu Hands
Uczniowie Akademii Raira byli zwolnieni z popołudniowych zajęć pierwszego dnia semestru, jak i przez ostatnie kilka dni.
Miało to ułatwić uczniom przejście z semestru na semestr.
Jednak oni zwykle nie zwracali na to większej uwagi, liczyło się tylko to, że byli zwolnieni ze szkoły, co i tak mniej więcej było zgodne z zamiarami szkoły.
Po zakończeniu porannych lekcji, ulice wypełniły się kolorem mundurków Rairy.
Mundurki nie były obowiązkowe, jednak kiedy uczniowie zmieszali się z tłumem na ulicach, jedynie ci ubrani w mundurkach odstawali jak uwypuklone postacie na wielokolorowym tle… Jak kolorowy gang.
Mikado spokojnie chodził sobie w swoim mundurku.
Anri i jego kouhai już na niego czekali, kiedy dotarł na miejsce spotkania.
-Ah… eh? Już jesteście? Przepraszam, długo na mnie czekaliście?
-Nie, dopiero co przyszedłem.
-Ja też.
Choć miał wrażenie, że mówili to tylko żeby go pocieszyć, faktycznie brzmiało, jakby nie mieli jeszcze czasu, żeby ze sobą porozmawiać.
Więc może nie czekali tu zbyt długo – pomyślał, kiedy się z nimi przywitał. Aoba ukłonił się Anri.
-Naprawdę przepraszam, że zajmuję wasz cenny czas tylko przez moją dziecinną prośbę…
-Nie przejmuj się. Mamy dużo czasu wolnego.
Anri pokiwała głową, potwierdzając słowa Mikado.
Po tym jak niewinnie-wyglądający kouhai podziękował swoim starszym kolegom za ich gościnność…
…zadał im pytanie
-Czy chodzicie ze sobą?
Czas zatrzymał się dla pary.
Jednak Mikado zdał sobie sprawę, że każdy, kto ich nie znał, mógłby tak pomyśleć.
Aoba poprosił Mikado, żeby oprowadził go po Ikebukuro; naturalnie nie spodziewałby się tam również Anri. Więc jedyny wniosek to taki, że byli parą, albo czymś w tym rodzaju.
Mikado był wyraźnie zawstydzony pytaniem Aoby. Anri również spuściła głowę, ukrywając rumieniec.
-Więc nie chodzicie ze sobą?
-Nie… nie nie nie… to nie tak… jesteśmy… um… przyjaciółmi! Jesteśmy przyjaciółmi!
-Rozumiem~ Więc Sonohara-senpai jest singielką? Czy jest jakiś sposób, żeby zapisać się na listę oczekujących?
-Co…?
Jego kouhai z łatwością powiedział coś szokującego. Mikado nie mógł powstrzymać się przed patrzeniem na niego z podziwem.
Tak beztrosko…!
I w o wiele naturalniejszy sposób niż Masaomi! Wargi Mikado zadrżały. Spróbował coś powiedzieć… ale nie potrafił.
Czuł się okropnie przez wygraną jego młodszego kolegi, ale również zazdrościł mu jego otwartości i szczerości wobec kobiet, które lubił.
Jego kouhai jedynie patrzył na swojego sparaliżowanego senpai, którego męczyły takie myśli, i powiedział z zakłopotaniem:
-U-um, Ryuugamine-senpai, ja tylko żartowałem…
-Eh?
-Więc nie patrz na mnie, jakbyś zamartwiał się całym światem… Strasznie mnie to niepokoi.
-…Czy… czy ja naprawdę tak na ciebie patrzę?
Mikado ze wstydu mocniej się zarumienił i spojrzał w stronę Anri.
Tak jak się spodziewał, wciąż nisko trzymała głowę, kiedy on rozmawiał z Aobą.
Mikado i Aoba wyglądali jak uczniowie podstawówki; ten który wyglądał młodziej uśmiechnął się i powiedział do Mikado:
-Tak się cieszę! Myślałem, że mój senpai będzie straszny, skoro należy do Dollarów i w ogóle… dobrze wiedzieć, że w Dollarach są też tacy ludzie jak ty!
-Naprawdę? Cieszę się, że tak uważasz…
Huh? Czy to był komplement? Mikado zaśmiał się oschle, chcąc ukryć swoje zmieszanie, gdyż nie mógł stwierdzić czy Aoba nie mówił tego sarkastycznie.
Aoba, zobaczywszy reakcję Mikado, zapytał z ponownym zaciekawieniem:
-Um… więc… ci ludzie, którzy będą z nami, oni też są w Dollarach?
-Tak… Ale nie bój się, nie są straszni.
No..są w pewnym sensie. Mikado rozejrzał się za Yumasakim i Karisawą, którzy mieli być ich przewodnikami, kiedy przypominał sobie ich nieustającą rozmowę.
Jednak ludzie, którzy zmierzali w ich stronę, nimi nie byli.
-Przepraszam na minutkę.
-Życzymy wam całego szczęścia na Ziemi!
Zamiast ich, nagle pojawiła się para mężczyzn, którzy mieli ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, i osaczyli Mikado.
-..!? …? Czy… czy szukacie czegoś?
-Zamknij się. Spójrz na jego twarz.
Wysocy mężczyźni szarpnęli go za włosy, ignorując jego nerwowe pytanie. Dalej rozmawiali między sobą chłodnymi głosami.
-Czy to ten?
-D-O-K-Ł-A-D-N-I-E! Bingo paczinko!
Nie dało się odgadnąć co ich tak uradowało. Spojrzeli na siebie z wesołymi minami.
Mieli kolczyki w wargach, ich zęby były krzywe i czarne od dymu papierosowego. Mikado uważał, że nie należy oceniać książki po okładce, jednak wydawało się, że wygląd tej dwójki wiele mówił na temat ich charakterów. Nie powiedziałby, że byli pacyfistami.
Aoba i Anri nie wiedzieli co zrobić po tym nagłym zwrocie akcji. Mężczyźni nie zwracali na nich uwagi. Zamiast tego uśmiechnęli się sprośnie i zbliżyli swoje twarze, które śmierdziały papierosami, do Mikado.
-Ty~ Ty tam byłeś, prawda? Byłeś tam jakiś czas temu.
-P-przepraszam, gdzie…?
-Całkiem niedawno, pamiętasz~? Ty tam byłeś, nie? Kiedy Kadota i jego kundle nas zaatakowali, ty byłeś w tej opuszczonej fabryce z Czarnym Motorem, nie? Argh?
-Nie rozpoznałeś nas, bo nie mamy żółtych szmat na ramionach ani nic?
-…Urgh!
Mikado zaczął drżeć, kiedy ten wspomniał o „żółtych szmatach”.
-… Wy jesteście…
Byłymi członkami „Żółtych Szalików”…Choć byli „Żółtymi Szalikami”, nie należeli do grupy, którą dowodził Masaomi, kiedy stworzył gang.
Ci dwaj byli członkami „Niebieskich Kwadratów”, którzy dołączyli do Żółtych Szalików, żeby przejąć nad nimi władzę… jednak zostali pokonani przez Kadotę i innych Dollarów, którzy przeniknęli do Żółtych Szalików.
-Ale nieważne, w dupie mamy powód, dlaczego tam byłeś.
-Ale chcemy te dziesięć milionów yen. Zrozumiano?
Dziesięć milionów yen.
Kiedy o tym powiedzieli, Mikado w końcu był w stanie połączyć wszystkie kawałki puzzli w jego sercu.
Więc nie przyszli tu, żeby zemścić się na Mikado, który należał do Dollarów…
-Wiesz gdzie mieszka ten Czarny Motor, nie? Powiedz nam!
-W każdym razie~ chyba zatrzymamy twoją komórkę na jakiś czas. Na pewno masz jego numer czy coś, nie?
Zabrali mu jego plecak i zaczęli przeszukiwać zawartość.
-Czekaj! Proszę, przestańcie!
-Zamknij mordę!
Mikado chciał się opierać, jednak oni byli kilkakrotnie silniejsi.
Nie był też mistrzem żadnej sztuki walki, która mogłaby dać mu przewagę.
Nie potrafił wymyślić nic, co powstrzymałoby tych dwóch wysokich mężczyzn; był pewien, że okradną go, kiedy…
-Hej~ Mikado.
Jeszcze wyższa postać pojawiła się za nimi.
-!?
-Ty… co ty robisz…
Był to groźnie wyglądający czarny mężczyzna w białej koszulce.
Mikado nie rozpoznał go od razu, bo nie miał na sobie swojego typowego stroju japońskiego kucharza, jednak szybko domyślił się kto to. Był w pewnym sensie legendą w tej dzielnicy.
-Simon-san!
-Co u ciebie? Walczenie, niedobrze. Brzuch byłby głodny. Dzisiaj sushi nie jest otwarte. Więc jeśli walczysz, umierasz z głodu~
-Ty… skurwysynie… puść…
-Nie… Nie mogę się ruszyć…
Choć Simon tylko trzymał dłonie na ich ramionach, oni czuli się jak głęboko pod powierzchnią wody – nacisk zdawał się miażdżyć ich ze wszystkich stron, nie potrafili nawet kiwnąć palcem.
Simon, który wywierał tak ogromną presję na dwójce mężczyzn, wciąż mówił beztrosko:
-Chodź, weź swoją torbę, sessha* zajmie się tymi ludźmi, więc idźcie dalej sami~
// Sessha – pierwszoosobowy zaimek używany wyłącznie przez samurajów w dawnych czasach. Simon prawdopodobnie usłyszał to słowo w popularnym serialu, który przedstawia wydarzenia z tamtej ery.
Mikado nie miał pojęcia w jakim serialu Simon usłyszał takie wyrażenia. Jego wymowa wciąż była dziwna, niemniej jednak poczuł się spokojniej.
Było to zdanie na ogół wypowiadane przed śmiercią, jednak kiedy wypowiedział je Simon, zapowiadało raczej śmierć drugiej strony.
-A-ale, Simon-san…
-Nie można walczyć przy dziewczynie, trzydzieści sześć scen Fugaku, uciekasz, OK., idź idź~
-D-dziękuję! Następnym razem zabiorę wszystkich na sushi!
-Oh~ Dziękuję~ Wtedy pozwolę ci w zamian zapłacić prawdziwe ceny~
Usłyszawszy jego okropnie dziwny japoński, Mikado założył swój plecak i złapał dłonie Aoby i Anri.
Biegnąc ulicą w Ikebukuro, Mikado schylił głowę, żeby przeprosić Anri i swojego kouhai.
-P-przepraszam! Nie chciałem sprowadzić na was kłopotów…!
-Nie… właściwie… tylko ty miałeś kłopoty, senpai...
Choć słowa Aoby miały sens, Mikado wciąż myślał że nie dość, że niepotrzebnie go przestraszył, to jeszcze ujawnił swoją słabą stronę przed swoim kouhai.
Pierwszy jego kouhai w liceum.
Czy szacunek w oczach Aoby sprawił, że posunął się za daleko? Czy był zbyt zarozumiały? Jednak nie było czasu na to, żeby przypomnieć sobie wszystko, ponieważ…
Ze wszystkich uliczek wybiegli mężczyźni, zmierzając w ich stronę, jakby zgadali się przez telefon.
-Ej, co z Shinjim i tamtym..
-Nawet nie próbuj ich ratować! Nie mamy szans z Simonem, nawet gdybyśmy na raz go zaatakowali! Poza tym, jeśli będziemy tu walczyć, Shizuo się pojawi!
Krzyczeli między sobą, ścigając Mikado i pozostałą dwójkę.
Gdyby dalej biegli z tą samą prędkością, dogoniliby ich w mniej niż dwadzieścia sekund.
Jednak... nie mieli tyle szczęścia co Mikado, Aoba i Anri, ponieważ w końcu pojawili się ci, na których czekali.
-Ehhh!?
Mikado krzyknął, myśląc, że furgonetka, która zatrzymała się przed nim, należała do kolejnej ścigającej ich grupy.
Jednak uśmiechnął się, kiedy zobaczył mężczyznę siedzącego obok kierowcy.
-K-kadota-san!
W następnej sekundzie Karisawa wystawiła głowę przez okno i krzyknęła do nich:
-Czemu was ścigają? … Zresztą, pospieszcie się i wskakujcie!
Było blisko.
Mikado, Anri i Aoba wsiedli do furgonetki i trzasnęli drzwiami tuż przed tym jak delikwenci do nich dotarli.
W prawie tej samej chwili Togusa odpalił silnik.
Jeden z delikwentów sięgnął do klamki od strony pasażera…
Kadota zamachnął się pięścią na niego i natychmiast go uciszył.
-N-n-nie wierzę, jesteśmy bezpieczni!
-Nie ma problemu. W ogóle to przepraszam, że się spóźniliśmy~- powiedziała Karisawa, uśmiechając się ciepło.
W furgonetce było zaskakująco ciasno. Z tyłu siedzieli Mikado, Anri i Aoba, oraz Yumasaki i Karisawa, oprócz tego… dwie dziewczyny, których Mikado nie znał. Były identyczne, pomijając to, że jedna nosiła okulary, a druga nie; pewnie były bliźniaczkami.
-Uh… co… co wy tu robicie?
Zszokowany głos należał do Aoby Kuronumy.
Znasz ich?
W chwili kiedy Mikado miał zadać mu to pytanie…
Głośne dźwięki dobiegły z boku furgonetki, a klaksony rozbrzmiewały hucznie na zewnątrz.
-Ja pieprzę, już nas znaleźli..?
Mikado rozejrzał się nerwowo, słysząc kierowcę.
Spodziewał się byłych Żółtych Szalików, którzy doścignęli ich na motorach, jednak przez przyciemnioną szybę furgonetki zobaczył grupę mężczyzn w pasiastych tokko-fuku na motocyklach.
-Stójcie!
-Mamy was spalić?
-Ej, gdzie nasze poparcie?
-Mówili, że znaleźli Czarny Motor, więc nie przyjadą! Właściwie to kazali nam pojechać do nich i pomóc im!
Mężczyźni, którzy otoczyli furgonetkę, cały czas krzyczeli do siebie, jednak Mikado nie był w stanie usłyszeć tego, co przed chwilą powiedzieli.
-C-co się dzieje? Czemu oni…?
-No… Mam dla ciebie złą wiadomość. Udało wam się uciec przed jednym nieszczęściem, ale jesteście teraz po kolana w kolejnych problemach. Jak niesamowicie smutno. Nasz świat wypełniony jest niepokojem, tak jak pewne Academy City, gdzie badają różne moce*. Proszę poczekaj na… rozdział Ktoś Pojawia Się I Niszczy Nieprzyjemną Wirtualną Rzeczywistość Swoją Prawą Ręką!
// Odniesienie do Toaru Majutsu No Index i Toaru Kagaku No Rerugan.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz…
-Skup się póki możesz. Czy znasz jakiegoś doktora, który wygląda jak żaba? Jeśli tak, to mamy dodatkowe dziesięć procent szansy na przetrwanie. Ah, jeśli chodzi o żaby, Hakusanmei-kun też pasuje!
To, o czym Yumasaki mówił, jedynie tworzyło większe zamieszanie. Mikado już nie próbował go zrozumieć i spojrzał w stronę Kadoty, który siedział obok kierowcy.
Kadota zerknął na Mikado przez lustro i odwrócił wzrok z przepraszającą miną, zanim mruknął:
-My… mamy swoje powody… przepraszam…
-Eh…Ehhhhhhhhhh!?
Ich wycieczka po Ikebukuro oficjalnie rozpoczęła się tym zupełnie nieoczekiwaniem zwrotem akcji.
Chłopaki i dziewczyny zmuszeni byli wziąć udział w tym Wyścigu Śmierci bez wyraźnego celu.
Nie mogli przewidzieć co miało się wydarzyć… ani też nie chcieliby, nawet gdyby potrafili…
Potem dotarł do nich daleki odgłos rżenia bezgłowego konia…
-
<<
Rozdział 2 cz. 1 || Rozdział 3 cz. 1 >>
-