Oficjalnie Durarara!!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Rozdział 10

Go down 
AutorWiadomość
Chrome
Informator
Chrome


Female Wiek : 27
Skąd : Warszawa
Posty : 41
Dołączył/a : 02/05/2014

Rozdział 10 Empty
PisanieTemat: Rozdział 10   Rozdział 10 Icon_minitime08.05.14 20:39

-

<< Rozdział 9 || Ostatni Rozdział >>

-

Rozdział dziesiąty: Scena Otwierająca Dollary


Rozdział 10 9462990059_cc13babebb_b

Placówka badawcza Yagiri.

Seiji siedział na krześle, w kącie sali konferencyjnej szóstej placówki. Zacisnął pięści i niezrozumiale mamrotał pod nosem. Jego siostra, Namie, objęła go czule, pocieszając.

-Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Na pewno ją dla ciebie znajdziemy...więc nie martw się.

Seijiego zabrano na komisariat zaraz po tym jak Shizuo go zatłukł. Ponieważ ofiary nie odnaleziono, a Seiji był ranny, nikt nie potrafił określić kto tak naprawdę był tym poszkodowanym. Dlatego po jakimś czasie wypuszczono go bez żadnych zarzutów.

Siorka była w stanie tak szybko po mnie przyjechać, może pociągnęła za jakieś sznurki.

Pomyślał, ale uznał, że nie będzie zawracał sobie tym głowy.

Wiem o tej spaczonej miłości, którą siorka do mnie czuje. Ta miłość pewnie pochodzi z jej nadopiekuńczości. Ale to, kto mnie kocha nie jest istotne. Będę pielęgnował moją miłość, będę żył tylko dla niej.

Żebym mógł zwyciężyć w mojej miłości, gotów jestem wykorzystać uczucia każdej osoby, która coś do mnie czuje, jako punkt wyjściowy. Bo jeśli istnieje  osoba, która chętnie poświeciłaby się dla ukochanej osoby, to ktoś kto, pokocha Seijiego będzie naprawdę szczęśliwy,  gdyż ten ciągle wymaga takich sytuacji.
 

Namie, która stała przy boku Seijiego, dawno przejrzała jego sposób myślenia. Ale to nie było ważne. Dopóki ‘głowa’ będzie w jej rękach, ona będzie mu potrzebna. Było to też pewnie jednym z powodów jej zazdrości o "głowę". Ironiczny zbieg okoliczności sprawił, że Namie uśmiechnęła się, rozbawiona.

Zdawało się, że Namie była nieświadoma faktu, iż jej podwładni na nią patrzyli. Ci, którzy widzieli jak rozpieszczała swojego brata, czuli jak strach zbierał się w ich sercach.

Choć bali się Namie, ta rozkazała jednemu z nich żeby z nią wyszedł.

-Nie musisz się niczym przejmować… Zostaw to siostrze.

Skończyła i cicho wyszła z sali konferencyjnej.

-Więc znaleźliście go?

-Tak. Człowiek, którego Seiji-san nazwał Ryuugamine, mieszka w starym bloku niedaleko stacji Ikebukuro.

Namie słuchała sprawozdania podwładnego wychodząc z sali konferencyjnej i idąc wąskim korytarzem. Z faktu, że podwładny nawet Seijiego nazwał „san”, można było wywnioskować, że władza, jaką rodzina Yagiri miała nad firmą, była potężna.

Po wyjściu z sali, Namie wydawała się być zupełnie innym człowiekiem. Z lodowatą miną wydawała podwładnym rozkazy.

-Skoro już ją znaleźliście, pospiesz się i przekaż tym ‘podwładnym’, żeby ją tu przyprowadzili.

-Jest środek dnia. Zwrócimy na siebie uwagę-

-To nie ma znaczenia.

Namie odebrała mu głos, przez co nie mógł wyrazić swoich zastrzeżeń.

Jeśli poczekam do nocy, mój brat na pewno sam poszuka informacji o Ryuugamine.

Namie bardziej przejmowała się bezpieczeństwem swojego brata niż tym, jakie zagrożenia jego bezpieczeństwo mogło przynieść jej. Jednak ukrywała te myśli wraz z ciepłymi emocjami kiedy Seijiego przy niej nie było. Szybko powiedziała podwładnemu:

-Lepiej mnie posłuchaj. Natychmiast skontaktuj się z wszystkimi ‘podwładnymi’. Mam to gdzieś kim są, ani też nie obchodzi mnie to czy żyją czy nie. Jeśli sytuacja będzie tego wymagać, niech pozbędą się tamtych.

Podwładny nie widział żadnej litości w jej oczach. Oblał się zimnym potem.

♂♀

Tego dnia oficjalnie rozpoczęły się lekcje w Akademii Rairy. Przynajmniej w teorii. Przez większość pierwszej lekcji nauczyciele opowiadali o tym, czego uczyć będą przez następny rok, przedstawiali się oraz omawiali inne rzeczy jak program nauczania i tak dalej. Jedyne lekcje, które naprawdę się rozpoczęły to arytmetyka i historia świata.

Dzień minął bez większych atrakcji. Miał być pamiętny, a tak po prostu przeminął.

Oprócz nieobecności Miki Harimy, Mikado przeszkadzał fakt, że głowy komitetu dobrobytu również nie było. Dzięki Anri poznał jak wyglądały relacje tej dwójki przez co teraz czuł lekki niepokój. Zastanawiał się czy ich bliźniacze nieobecności miały ze sobą coś wspólnego.

Ponadto zostawił w swoim mieszkaniu dziewczynę, która cierpiała na amnezję, co było kolejnym źródłem jego niepokoju.

Nawet następnego poranka jej wspomnienia nie wróciły, odmawiała też wizyty w szpitalu czy na komisariacie. Wydawała się szczególnie przestraszona kiedy wspomniał o szpitalu.

-To… Nic mi nie jest! Cierpliwie poczekam aż wrócisz!

Kiedy zapewniała, że tak będzie, wydawała się być o wiele spokojniejsza niż wczoraj, a przez swoją psychiczną stabilność nie wyglądała na osobę z amnezją.

Widząc, że jej stan znacznie się poprawił, Mikado postanowił pójść do szkoły. Ale jeśli chodziło o to, co powinien teraz zrobić, był w rozterce. Jeśli w przeciągu następnych paru dni nie będzie w stanie ustalić jej tożsamości, pewnie będzie musiał zabrać ją na komisariat. Myślał o tym, żeby pozwolić jej zanocować u Masaomiego, ale on w sumie mieszkał z rodziną.

Mikado cały dzień zastanawiał się nad najlepszym rozwiązaniem. Podczas gdy myślał i myślał, zanim zdążył się zorientować, lekcje się skończyły.

Spotkanie samorządu zakończyło się bez żadnych problemów. Kiedy Mikado i Anri wychodzili z budynku, postanowił zapytać ją o Mikę Harimę.

-Czy skontaktowała się z tobą po tym?

Nie mieli innych tematów do rozmów, co było dość niezręczne. Dlatego Mikado postanowił zapytać o sytuację Miki.

-Tak naprawdę to nie odzywała się od wczoraj…

-Rozumiem…

Odniosło to odwrotny skutek. Jeśli faktycznie tak było, relacje między zaginioną Miką a Seijim, którego dzisiaj w szkole nie było, stały się jeszcze bardziej podejrzane. Czy to możliwe, że Seiji i Mika postanowili razem popełnić samobójstwo? Mikado nie był w stanie wypowiedzieć swoich zmartwień na głos.

W takich chwilach żałował, że nie było przy nim Masaomiego… Ale słyszał, że spotkanie komitetu dyscypliny miało trwać jeszcze jakiś czas.

Podobno Masaomi rozpoczął żarliwą debatę z drugim przedstawicielem komitetu dyscypliny i nikt go nie powstrzymał.

Dlatego Mikado postanowił wrócić do domu. Miał zamiar pożegnać się z Anri przy głównym wyjściu, ale w chwili kiedy mieli przejść przez bramę, która zrobiona była na wzór zachodnich bram, ktoś nagle krzyknął:

-Ah! Takashi! To on!

Dziewczyna stojąca na ulicy, wskazała palcem na Mikado i Anri.

Wyglądała jak ta, której telefon został zmiażdżony przez Izayę. Miała przy boku umięśnionego faceta.

Dziwne przeczucie przeniknęło przez ciało Mikado. W tej samej chwili barczysty facet złapał go za fraki i podniósł do góry.

-Gówniarzu, to twój przyjaciel rozwalił telefon mojej laski, nie?

-Nie powiedziałbym, że jesteśmy przyjaciółmi…

W takiej sprawie powinnaś pójść na policję, a nie do swojego chłopaka.

Mikado chciał powiedzieć to dziewczynie tyrana, ale trzymano go za szyję, więc ciężko było mówić.

-Wypluj to! Gdzie jest ten skurwiel, z którym wczoraj byłeś?

Przeszedł od razu do rzeczy. Muskularny mężczyzna nie pozwolił Mikado nic powiedzieć, chciał tylko wiedzieć o Izayi.

Tajemnicze pojawienie się. Czarny jeździec bezdźwięcznie podjechał do mężczyzny.

Szybki jak błyskawica. ‘Cień’ w kształcie człowieka, siedząc na motorze, powalił Takashiego od tyłu.

Przetrwanie najsilniejszych. Izaya Orihara pojawił się znikąd, skoczył i wylądował na plecach umięśnionego mężczyzny.

Bezlitosny. Izaya, który stał na jego plecach, wielokrotnie podskakiwał.

W mgnieniu oka. Wszystko to wydarzyło się przed Mikado w przeciągu dziesięciu sekund.

-Dziękuję…

Izaya pokłonił się z szacunkiem przed wprawioną w osłupienie Anri i drugą dziewczyną, oraz innymi uczniami. Takashi, który leżał pod jego stopami, najprawdopodobniej stracił przytomność.

-Wiedziałaś, że nie interesuje mnie bicie dziewczyn, więc przyprowadziłaś swojego chłopaka! Co za wspaniała dziewczyna. Mógłbym z tobą chodzić, ale przepraszam, nie jesteś w moim typie, więc wracaj do domu!

Słowa Izayi były dość bolesne, ale dziewczyna uciekła zanim skończył mówić, zupełnie zapominając o Takashim, który wciąż leżał rozwalony pod nogami Izayi. Nawet Mikado było trochę żal tego faceta, choć nigdy wcześniej go nie spotkał.

Izaya natychmiast zapomniał o dziewczynie, która uciekła, i zwrócił się do oszołomionego Mikado:

-Ah, taka szkoda. Wczoraj ktoś nam przeszkodził, więc nie mogłem z tobą porozmawiać. Shizuś pewnie tu nie przyjdzie, więc jest dobrze. Najpierw chciałem się dowiedzieć gdzie mieszkasz i po prostu cię odwiedzić, ale potem pomyślałem, że byłoby to trochę nachalne, więc postanowiłem schować się za szkolną bramą i na ciebie poczekać!

Izaya szczerzył się do Mikado, ale ten nie wiedział w jakim celu było to wszystko, ani po co szukał o nim informacji.

Nie, dokładniej to był jeden powód, dlaczego ten człowiek to zrobił. Ale Mikado nie chciał się do tego przyznać, jedynie zacisnął pięści.

Nie wiadomo było czy Izaya wyczuł emocje Mikado ale przechylił głowę pytająco:

-Właśnie, skąd się tu wziął czarny jeździec?

To ja powinnam tobie zadać to pytanie.

Celty odpowiedziała mu w myślach.

Była pewna, że uczeń, który przed nią stał był tym samym, który uciekł z jej "głową". Celty jedynie dowiedziała się, że ktoś zamierzał go pobić, dlatego przybyła z pomocą. Nie miała jednak pojęcia dlaczego Izaya nagle się pojawił.

Nie powinien mieć przecież nic wspólnego z młodzieńcem, który jeszcze chodził do liceum.

Czy on był synem jakiegoś polityka? A może specjalizował się w sprzedawaniu narkotyków gimnazjalistom i dzieciom z podstawówki? Jakiś wielki łobuz, który promował narkotyki w szkole?

Jednak bez względu na to jakim człowiekiem był ten chłopak, Celty nie zamierzała tego teraz sprawdzać.

Dla niej najważniejsze było to, czy wiedział, gdzie znajdowała się jej ‘głowa’.

Mikado patrząc na Anri, która wydawała się być jeszcze bardziej oszołomiona niż on, szybko odzyskał świadomość:

-Do… do zobaczenia, Sonohara-san. Muszę teraz iść!

-Eh… ah, ok, do zobaczenia.

Po pospiesznym pożegnaniu, Mikado szybko opuścił to miejsce. Nie wyczuwając nic złego, ‘cień’ i ‘zły człowiek’ poszli za nim. Kiedy byli już w pewnej odległości od szkoły, Mikado odwrócił się  niespokojnie  i zaproponował Izayi, który na pewno wiedział o co mu chodzi:

-Jeśli… chodzi o to… choć nie wiem co się dzieje… w każdym razie, chodźmy do mojego domu zanim…-

W trakcie swojej wypowiedzi, gwałtownie wpuścił powietrze do płuc. Jeżeli zaprosi ich do swojego mieszkania, dziewczyna pewnie spotka się z czarnym jeźdźcem.  Jednak z drugiej strony  czarny jeździec pewnie właśnie po to znalazł o nim informację i przyjechał tu. Ale z drugiej strony, czarny jeździec  pewnie właśnie z tego powodu poszukał o nim informacji i postanowił go odwiedzić.

-I… to… um… Chciałbym zapytać o coś czarnego jeźdźca…

Celty, kiedy tylko usłyszała wypowiedź Mikado, wyjęła z kieszeni kombinezonu zrobionego z "cieni" palmtopa i wystukała na nim krótkie "co jest?"

Wyglądało na to, że rozumiał ludzki język. Mikado odetchnął cicho z ulgą, jednak po chwili uświadomił sobie jak dziwna była sytuacja, w której się znajdował.

Ah, chyba się popłaczę.

♂♀

Nieprawdopodobnie stary budynek, w niewielkiej odległości od stacji, pokryty był cienkimi pęknięciami i bluszczem.

Kiedy zbliżyli się do bloku, Mikado zwolnił:

-Um, jesteśmy na miejscu, mieszkam na pierwszym piętrze… czy możecie mi powiedzieć co się dzieje? Kim jesteście?

Celty nie wspomniała o swojej ‘głowie’ ani o swojej prawdziwej tożsamości, wymyśliła przypadkowe wyjaśnienie:

Moja przyjaciółka zaginęła, z jakiegoś powodu uciekła kiedy ją znalazłam.

Mikado nie był na tyle naiwny, żeby uwierzyć w tak pospiesznie wymyślone wymówki. Ponieważ nie miała już innego wyjścia, postanowiła wyjawić Mikado całą prawdę o sobie.

Poprosiła Izayę, żeby na chwilkę ich zostawił. Zaprowadziła młodego chłopaka na tyły bloku.

Wtedy podjęła decyzję i zaczęła pisać na palmtopie.

Ile o mnie wiesz?

Patrząc na mały ekran, zastanowił się chwilkę po czym zdenerwowany zaczął mówić wszystko co wiedział:

-…Że… że jesteś miejską legendą, masz motocykl, który nie wydaje żadnych dźwięków i nie ma świateł i…

W tej chwili Mikado zawahał się, wziął głębszy wdech, a następnie odparł głosem pełnym strachu, jednak z nutą ekscytacji:

-… i że… nie masz głowy.

Usłyszawszy odpowiedź Mikado, Celty pisała dalej:

Wierzysz w to?

Natychmiast zaczęła przeklinać swoją głupotę. Kto uwierzyłby w coś takiego? Właśnie kiedy o tym myślała, Mikado w odpowiedzi pokiwał lekko głową.

Eh?

W następstwie zaskoczenia Celty, Mikado zapytał łagodnym głosem:

-Um… Czy mógłbym zajrzeć do twojego kasku?

W odpowiedzi na jego proste życzenie, Celty przyjrzała się jego twarzy.

Ah, to ta sama mina co wczoraj.

Ta dziwna mina, która była jednocześnie niepewna jak i pełna oczekiwania, z domieszką desperacji i radości. Uczeń poprosił ją, żeby ujawniła się, z tak intrygującym błyskiem w oczach. Celty rozważała jego prośbę przez chwilkę, po czym napisała następujący szereg słów:

Obiecujesz, że nie krzykniesz?

Celty znowu pomyślała, że zadała głupie pytanie, ale chciała się upewnić. Przez dwadzieścia lat, pomijając chwile kiedy była przy Shinrze, nigdy nie zdjęła swojego kasku. Zdarzyło się parę razy, że podczas bójki ktoś strącił go z jej karku, a wtedy każdy kto to zobaczył, czuł jedynie terror.

Jednak młodzieniec o imieniu Mikado był gotowy i nawet chętny przejść przez ten terror. Nie dość, że uwierzył Celty i nie zlekceważył tego uznając jako kłamstwo czy żart, to nawet chciał zobaczyć to na własne oczy. Pytając kogoś takiego czy nie krzyknie było głupstwem samym w sobie.

Podczas myślenia, Mikado odpowiedział jej tak jak tego oczekiwała.

Widząc jak energicznie pokiwał głową, powoli podniosła osłonę kasku.

Ciemność. Pusta przestrzeń. Logicznie rzecz biorąc, dalej znajdowało się tam powietrze, ale obecność czegoś takiego nie miało dla Mikado znaczenia. Nie było tam tego, co powinno wypełniać tę przestrzeń, dlatego nieważne było czy coś innego znajdowało się w tym miejscu.

Ah, ah. Nie ma. Naprawdę jej tam nie ma. To nie jest jakaś sztuczka. A nawet gdyby była, to ciekawa sprawa.

Na ułamek sekundy w jego oczach pojawił się strach, jednak ten strach nie zmusił go do krzyku a jedynie zmienił się w przyjemne zaskoczenie w jego sercu. Łzy napłynęły mu do oczu.

-Dziękuję… naprawdę dziękuję.

Mikado nie wiedział jak wyrazić swoją wdzięczność. Patrzył na Celty, podobnie jak robiło to dziecko.

Patrząc na jego minę, Celty naprawdę nie wiedziała co powinna zrobić. W przeszłości nie było prawie nikogo, kto byłby w stanie znieść fakt, że nie miała ‘głowy’, tym bardziej nie było nikogo, kto by jej za to podziękował.  Jeśli chodziło o tę sytuację… nie potrafiła jej zrozumieć. Mimo to nie czuła negatywnych emocji.  

Po ujawnieniu, Celty wszystko mu o sobie powiedziała. Mikado chętnie zgodził się na jej spotkanie z ‘dziewczyną od głowy’.

Mikado również powiedział jej o tym, że dziewczyna straciła pamięć. To było dla Celty trochę dziwne, ale w każdym razie musiała ją zobaczyć, dlatego błagała Mikado, żeby pomógł jej wyjaśnić nieporozumienie.

Zawołali Izayę, ale on odpowiedział jedynie: „Moja sprawa może poczekać” i dalej stał w kącie, obserwując ich.

-Dobra… proszę poczekaj tu na mnie, wszystko jej wyjaśnię. Nie chcę, żeby pomyślała, że ją zdradziłem, jeśli nagle cię zobaczy.

Zrozumiano.

Patrząc na Mikado i Celty, Izaya mruknął do siebie żartobliwym tonem:

-Ten dzieciak jest ostrożny. Nieźle.

Oboje postanowili poczekać na Mikado przy ulicy obok bloku. Kiedy czekali, Izaya zwrócił się do Celty:

-Kurierze, pierwszy raz słyszę twoje imię. Nie wiedziałem, że jesteś obcokrajowcem.

Sposób w jaki się uśmiechnął od razu zdradzał, że wiedział o tym od dawna. Powiedział to tylko dlatego, że Celty wcześniej nie chciała zdradzić mu swojego imienia. Chciał z niej pożartować.

Celty zdając sobie z tego sprawę, postanowiła go jedynie zignorować. Ten facet pewnie wiedział też  o jej prawdziwej tożsamości.  Choć w sumie informacje od świadków nie wystarczały aby znać o niej wszystkie szczegóły.

Poza tym zwykli ludzie nawet nie powinni być w stanie domyślić się, że czarny jeździec ‘nie był człowiekiem’. Ale Izaya nie był zwykłym człowiekiem, więc nie mogła zmniejszyć czujności.

-No właśnie, całkiem długo go nie ma.

To była prawda. Minęło ponad pięć minut. Nawet gdyby nie udało mu się jej przekonać, powinien był już wrócić.

-Pójdę sprawdzić co z nim.

Stojąc przed upiornie cichym mieszkaniem, nie mogła powstrzymać złego przeczucia, które tak nią zawładnęło.

Fakt, że furgonetka należąca do jakiejś firmy od czyszczenia stała przy budynku, tylko zwiększył jej niepokój.

Po co załoga sprzątająca w tak starym bloku? Coś tu nie pasuje…

Okazało się, że Celty miała trafne przeczucie.

-Pospiesz się i powiedz nam… chcemy tylko wiedzieć gdzie jest dziewczyna, która się tu ukrywała?

-Znaleźliśmy włos dziewczyny na twojej pościeli. Jest krótki, ale wyraźnie dłuższy niż twój.

Zanim Mikado wszedł do mieszkania, dwóch mężczyzn już na niego czekało. Mieli na sobie ubrania robocze i sądząc po wyglądzie, nie byli dobrymi ludźmi. Zanim Mikado mógł wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, przywarli go do ziemi i zaczęli zadawać pytania ściszonymi głosami.

Chcieli znaleźć ‘dziewczynę od głowy’, ale Mikado naprawdę nie wiedział gdzie zniknęła. Może ktoś inny ją porwał lub też sama uciekła…

-Ja… Ja nie wiem! Puść… puśćcie mnie!

-Ej, widziałeś nasze twarze. Powinniśmy pozbyć się ciebie tu i teraz.

Mikado zaraz po usłyszeniu oklepanego zdania, poczuł, że ma ochotę się rozpłakać. Kiedy spotkał paranormalną istotę wypełniła go niewątpliwa radość, jednak teraz przed tymi łotrami, którzy byli ludźmi tak samo jak on, czuł w sercu jedynie strach. Co było z nim nie tak?

W momencie kiedy poczuł ogromną chęć rozpłakania się przez swoją niemoc, któryś z nich krzyknął:

-Ktoś idzie!

Potem uciekli na zewnątrz. Chwilę potem usłyszał ryk odjeżdżającego samochodu.

-Ja… u-u-uratowany…

Mikado powstrzymał łzy, które pojawiły się w wyniku jego przerażenia. Mimo to chwilę potem i tak wybuchnął płaczem, czując ogromną ulgę.

Kiedy Celty podbiegła do drzwi, zawahała się czy ruszyć za furgonetką czy też nie jednak Izaya zatrzymał ją, informując, że nie jest to konieczne.

-Ci ludzie są z Farmaceutyk Yagiri. Już wcześniej widziałem tę furgonetkę.

Patrząc na odjeżdżający pojazd, informator całkiem za darmo zdradził kilka informacji.

-Farmaceutyki… Yagiri…?

-Heh, to firma, która jest na skraju splajtowania, zaraz ma zostać wykupiona.

Zapłakane oczy Mikado rozszerzyły się znacznie kiedy upewnił się, że się nie przesłyszał. Po pierwsze, nazwa firmy brzmiała tak samo jak nazwisko kolegi z jego klasy, a po drugie, już gdzieś słyszał tę nazwę.

Łzy w końcu wyschły.

Dziewczyna od głowy. Dullahan. Yagiri. Farmaceutyki. Zagubiona. Mika Harima. Historia Anri Sonohary. Seiji Yagiri. Handel ludźmi. Dollary.

Mikado nagle połączył ze sobą wszystkie kawałki.

Szybko włączył komputer.

Kiedy czekał aż komputer się uruchomi, włączył telefon, którego uśpił przed lekcjami i pospiesznie sprawdził wiadomości.

Oszołomiona Celty patrzyła na Mikado. Nie wiedziała co robił.  Oczy stojącego obok niej Izayi błyszczały jak u myśliwca, który właśnie napotkał rzadkie zwierzę.

-Szczerze, w połowie przypuszczałem, że jest…

Izaya był w połowie zdania kiedy komputer Mikado w końcu się uruchomił. Ten natychmiast włączył przeglądarkę i z niesamowitą prędkością wpisał hasło. Włączył jakąś stronę, chwycił myszkę i poruszał nią jakby wybijał jakiś rytm.

Po tym jak przeglądał ją przez chwilę, Mikado odwrócił się w ich stronę.

Celty była zaskoczona. Oczy Mikado nie należały już do młodzieńca zafascynowanego swoim otoczeniem. Przypominał raczej jastrzębia, który dostrzegł swoją ofiarę. Jego mina była niezrozumiała i szczera. Potem spuścił głowę.

Człowiek przed nią a tchórzliwy uczeń sprzed chwili byli zupełnie różnymi osobami, przez co Celty czuła się mocno zdezorientowana.

-Proszę was, na razie ze mną współpracujcie.

Mikado powiedział to tak stanowczym tonem, że ciężko było mu odmówić.

-Wszystkie karty mam w dłoni.

Tak jakby chwalił się nową zabawką, Izaya poklepał ramię Celty i powiedział:

-Bingo.

Celty nie miała pojęcia o czym mówił Izaya. Patrzyła na dwójkę, całkowicie zmieszana.

Choć nie wiedziała co się dzieje, była pewna, że nigdy wcześniej nie widziała tak szczęśliwego Izayi.

Jednak najbardziej radosnym z tej trójki w istocie był Mikado Ryuugamine.

Miał jeszcze dziecięcą, okrągłą twarz, a jego oczy błyszczały z radości przez co w chwili obecnej wyglądem przypominał dziecko, które właśnie dostało wymarzoną zabawkę. Ciężko było wyobrazić sobie, że przed chwilą płakał ze strachu. Wyglądał jakby z całej siły usiłował stłumić swoje bezkresne szczęście.

Przez ostatnie parę dni… odkąd przyjechał do Ikebukuro, zetknął się z wieloma niezrozumiałymi sytuacjami. I to właśnie te sytuacje połączyły się ze sobą, tworząc coś pełnego.

Mikado jeszcze raz upewnił się w myślach, że wszystko się ze sobą łączyło po czym z radością wziął głęboki wdech.

Jego nudne życie. Niezmienna panorama. Zwyczajny on.

Chciał uwolnić się od tego wszystkiego, dlatego tu przyjechał.

Teraz czuł, że faktycznie się tego wyzbył.

Mikado Ryuugamine zauważył, że w tej właśnie chwili wzbił się na poziom ‘głównego bohatera’.

Zrozumiał też, że pojawił się ‘wróg’, który zagrażał jego sposobu życia a nawet istnienia.

Ponieważ chłopak był pełen ekscytacji, nie czuł ani odrobiny niepewności czy też strachu, nawet w momencie gdy myślał o eliminowaniu "wroga".

Wtedy zaczął mówić. Powiedział Celty i Izayi wszystko o sobie…

♂♀

Przed podziemnym szóstym laboratorium placówki badawczej Farmaceutyk Yagiri, odezwał się lodowaty głos:

-Nie było jej tam… jak to?

-Kiedy ‘podwładni’ dotarli na miejsce, wyglądało na to, że ktoś wyważył drzwi… a dziewczyny już w środku nie było.

-Więc mówisz mi, że ktoś inny mógł się do niej dorwać?

-Nikt nie włamałby się z innego powodu do tak nędznego mieszkania.

Namie zmarszczyła brwi po wysłuchaniu sprawozdania podwładnego.

Gdyby to ten uczeń ją zabrał, pewnie nie podjąłby trudu wyważenia własnych drzwi. Ale z drugiej strony, kto oprócz niej chciałby ‘ją’ zabrać?

-A uczeń, który tam mieszka?

-Na początku chcieliśmy poczekać aż wróci, żeby zadać mu parę pytań i podjąć decyzję, czy zabrać go ze sobą, ale wyglądało na to, że ktoś z nim był.

-Powinniście byli ich wszystkich przywieźć. Tacy bezużyteczni…

Namie kląsknęła z irytacją. W tym momencie zadzwonił jej telefon. Sądząc po wyświetlonym numerze, był to ktoś kogo nie znała, ale obawiała się, że mogła to być ważna sprawa, więc nacisnęła na przycisk ‘odbierz’.

-Halo?

-Czy to Namie Yagiri-san?

Głos brzmiał młodo, jakby należał do gimnazjalisty.

-Tak, a ty jesteś?

-Mam na imię Mikado Ryuugamine.

-!!!

Puls Namie zaczął przyspieszać. Był to człowiek, który z "nią" uciekł i na dodatek chodził również do klasy jej brata. Nie spodziewała się, że zadzwoni akurat kiedy o nim rozmawiała.  Jeszcze bardziej zastanawiało ją to, skąd wziął numer jej telefonu.

Chłopak nieświadomy jej myśli spokojnie rzekł:

-Um, tak właściwie, ukrywa się tu dziewczyna…

Po krótkiej pauzie, powiedział coś nieprawdopodobnego.

W jego głosie nie było nuty zdenerwowania. Mówił tak spokojnie jakby zwyczajnie zapraszał ją na obiad.

-Chcę pójść na pewien układ.

♂♀

Tego samego dnia, godzina 23, Ikebukuro

Ciemność już dawno pochłonęła ulicę 60-Storey, z wyjątkiem takich miejsc jak kluby i tak dalej. Większość sklepów zakończyło swoją pracę na dziś, miały zamknięte okiennice. Samochody jeździły wzdłuż ulic, które zwykle pełne były pieszych. Wszystko to łączyło się, tworząc atmosferę zupełnie inną niż ta, która panowała w ciągu dnia.

Młody mężczyzna w stroju barmana opierał się o latarnię obok dużego czarnego mężczyzny i zrzędził:

-Co to życie? Po co ludzie żyją? Ktoś mi kiedyś zadał to pytanie, pobiłem go tak, że ledwie uszedł z życiem. Gdyby to była jakaś licealistka, podająca się za poetkę czy coś to ok. Ale to był jakiś facet, który miał grubo ponad dwadzieścia lat, który chciał dołączyć do podziemi i potem uciekł bo nie podobała mu się nudna praca. To zbrodnia, co nie?

-Masz rację!

-Nie, każdy ma prawo myśleć o celach swojego życia. Nie mogę nic na to powiedzieć. Ale po co pytać innych o swoje życie? Więc kiedy jego źrenice zrobiły się większe, powiedziałem mu: ‘To jest twoje życie, dlaczego nie pożyjesz żebyś mógł umrzeć?’ Ale z drugiej strony, był sprzedawcą, więc może byłem zbyt pochopny…

-Masz rację!

-…Ej Simon, w ogóle mnie nie słuchasz, co nie?

-Masz rację!

Shizuo Heiwajima ryknął ze złości i rzucił rowerem, który stał obok niego. Simon złapał pojazd jedną ręką.

Nawet coś takiego z łatwością wtapiało się w widok miasta.

Nocą, Ikebukuro otoczone jest atmosferą, która w dzień nigdy tu nie panuje. Ciemność stopniowo pożerała stosunkowo chaotyczny obszar, przez co świat chwilowo wydawał się cofać. Ostatnio wiele ludzi zaczęło nocować w tańszych kawiarniach mangowych, zamiast w hotelach, podobnie więc mniej ludzi martwiło się o złapanie ostatniego pociągu do domu.

Pracownicy salonów karaoke chodzili po ulicach niedaleko stacji, próbując przyciągnąć potencjalnych klientów. Stawali się jeszcze bardziej namolni kiedy widzieli grupki uczniów czy ludzi po pracy, którzy planowali imprezę dla nowych pracowników w biurze. Jednak większość tych osób zdecydowało już dokąd chce pójść, więc kolejno grupki opuszczały ulicę.

Ludzie, którzy skończyli pić, włóczyli się po ulicy, kierując się w stronę swoich domów, podobnie jak młodzież i grupki obcokrajowców, którzy mieli zamiar imprezować do rana. Choć nie można było tego porównać do tłumów za dnia, w istocie jeszcze całkiem sporo ludzi chodziło po mieście.

I…

Przed domem handlowym Tokyo Hands, niedaleko głównego skrzyżowania, stało dwoje ludzi, którzy znacznie wyróżniali się z tłumu.

Był to uczeń, który miał na sobie żakiet od mundurku, oraz kobieta w garniturze.

Kobieta w garniturze, Namie Yagiri, przyjechała do umówionego miejsca i zapytała młodzieńca:

-Więc ty jesteś Mikado-kun? Jesteś o wiele… potulniejszy, niż sobie wyobrażałam. A może na takich dzieciaków musimy teraz uważać?

Jej ton był łagodny, jednak można było wyczuć w nim bezkresną oziębłość.

Nie opierała się o nic, po prostu stała wyprostowana przed wielkim budynkiem. Jej aura była lodowata i nerwowa, do tego stopnia, że chłopaki z salonów karaoke i klubów, oraz ci którzy tylko chcieli podrywać dziewczyny, trzymali się od niej z daleka.

W przeciwieństwie do niej, Mikado miał na sobie mundurek Rairy a jego aura była taka sama jak u każdego innego nastolatka.

Oczywiście naganiacze nie przejmowali się samotnym dzieciakiem. W rzeczywistości była duża szansa, że policjant zabierze go na komisariat, bo wałęsał się sam w mundurku szkolnym.

Mimo iż ta dwójka znacznie się od siebie różniła, łączyło ich to, że oboje wyróżniali się z tłumu. Między nimi zaczęło powstawać nieme napięcie.

-To… o jakim układzie mówiłeś?

Ponieważ zaciągnął ją w takie miejsce, pewnie wiedział coś o tym co się działo. Pewnie ‘ona’ powiedziała mu o wszystkim zeszłej nocy.

-To proste. Um, wspomniałem o tym kiedy do pani zadzwoniłem… osoba, której pani szuka, jest ze mną.

Namie zachowała spokój. Chce pójść na układ, mimo tego że o wszystkim wie. W końcu jest tylko głupim gówniarzem.

Chce się tym zająć tu, na ulicy 60-Storey. Pewnie myśli, że spotykając się ze mną w takim tłumie, nie odważymy się zrobić mu krzywdy.

Oczywiście Namie nie przyszła tu sama. Żeby mieć pewność, że jej podwładni wtopią się w tłum, kupiła grupę personelu przebraną za zwykłych pracowników biura. Byli ochroniarzami firmy a początkowym ich zadaniem było zajmowanie się bezpieczeństwem laboratoriów. Było ich około dziesięciu a każdy z nich miał przy sobie paralizator. Każdy z nich był wierny, byli pod stałą kontrolą firmy. Ponadto, jako dodatkowe zabezpieczenie, inni podwładni i wynajęte zbiry rozmieszczeni byli w uliczkach oraz w samochodach na ulicy 60-Storey. Byli grupą liczącą około dwudziestu osób.

Nie zmniejszyła czujności mimo tego, że był tylko dzieckiem. Fakt, że odważył się do niej zadzwonić i umówić się z nią w takim miejscu, oznaczał, że pewnie również miał zabezpieczenie. Domyśliła się, że będzie miał przy sobie innych ludzi więc sama także chciała być przygotowana.

Widząc, że miał jaja i pojawił się w umówionym miejscu, Namie była gotowa zapłacić mu nawet pieniądze gdyby ich zażądał. Dlatego bez problemu zgodziła się na te spotkanie.

Pomyślała, że jak tylko "ją" odzyska, to, co zrobi ten gówniarz nie będzie miało już znaczenia. Miała narzędzia, dzięki którym mogłaby odpowiednio się nim zająć.

-Więc ile chcesz?

Jej pytanie było proste. Nie było powodu, żeby w takiej sytuacji robić coś niepochopnego. Gdyby przypadkiem coś ujawniła, a zostałoby to nagrane, miałaby poważne problemy.

Przynajmniej tak na początku myślała…

-Nie, ja nie chcę pieniędzy.

-? Więc jak ma wyglądać ten układ?

-Nie rozumie pani? Ja tylko chcę prawdy.

O czym on mówi?

Kiedy zorientował się, że Namie naprawdę nie rozumiała do czego dążył, powoli powiedział jej czego żądał:

-Proszę przyznać się do tego co zrobił Seiji Yagiri, pański brat.

-!!!

Ciepła, wiosenna atmosfera nagle zmieniła się w taką, która panuje w środku szczególnie mroźnej zimy. Po chwili milczenia, Namie spiorunowała go wzrokiem, który mógłby zamrozić każdego, na kogo by spojrzała i odparła tonem budzącym największą grozę:

-Ty… coś ty powiedział?

-Chcę, żeby przyznała się pani do tego co pański brat zrobił Mice Harimie, oraz do tego co zrobiła pani z jej ciałem. Niestety mam tylko poszlaki, więc mówiąc wprost, chcę aby doniosła pani na siebie samą.

Mikado mówił spokojnie jednak jego dłonie były mokre od potu. Przez chwilę jego wróg wyglądał na bardziej żądnego krwi niż wcześniej. Obawiał się, że za chwilę znowu wybuchnie płaczem.

-Um, jestem pewien, że jeśli pani na siebie doniesie, to firma poniesie mniejsze szkody.

-Więc o to ci chodziło… twoje cele nigdy nie były materialne. Chciałeś… zniszczyć naszą placówkę badawczą…

-Tylko po to, żeby uwolnić dziewczynę od ‘głowy’… Ktoś nawet włamał się do mojego domu, więc żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo, nie mam innego wyboru. Myślę, że jeśli pani teraz zgłosi się na komisariat, firmie nic się nie stanie.

Mikado dostrzegł, że kiedy tłumaczył Namie całą sytuację z całkiem obojętną miną, z nią działo się coś dziwnego.  

-Ah… szkoda… To, co stanie się z firmą, nie jest moim zmartwieniem.

Nie potrafił stwierdzić czy płakała czy też się śmiała.

Mikado próbował spokojnie znieść ten widok i z cierpliwością czekał aż ta kontynuuje. Czuł się jak więzień, czekający na karę śmierci z ciężkim sercem. Włosy stanęły mu dęba.

Choć Namie nie była już taka spokojna, kontynuowała zadziwiająco opanowanym tonem:

-Nie obchodzi mnie to, że chcesz zniszczyć naszą firmę… ale nie powinieneś był tego robić… każdy, kto przeszkodzi mojemu bratu, nie ma prawa żyć na tym świecie.

Odpowiedź Namie była bardzo jasna. Słysząc ją, Mikado zamknął oczy, tak jakby coś zrozumiał.

Więc jest takim człowiekiem. Nic dziwnego, że robi wszystkie te rzeczy, które nie przynoszą firmie żadnych korzyści.

Kiedy poruszyła ręką, Mikado zrobił to samo. Włożył rękę do kieszeni i musnął palcem przycisk ‘Wyślij’ na telefonie.

Wszystko w takim celu…

Mikado poczuł się niemal przygnieciony przez niezwykle namiętne oddanie Namie bratu, ale udało mu się stanąć na nogi. Kontratakował.

Przyczyniła się do czyjejś śmierci i nadała ciału ‘charakter’ dla swoich potrzeb, teraz nawet chce mnie zabić. Ah, więc to mnie najbardziej denerwowało. Rozumiem, więc dla mnie najważniejsze jest moje dobro. Dla siebie gotowy jestem zrobić wszystko. I dlatego, że taki jestem, nie ma mowy, żebym zniósł to, że ludzie jak ona wykorzystują innych dla własnych celów! Zwłaszcza kiedy z tego powodu niszczą życie innych ludzi. Nie mogę tego znieść!

Złość powoli zbierała się w sercu młodzieńca. Wciąż marzył o niezwykłym życiu, jednak jeżeli sytuacja była tak oburzająca jak ta, to zupełnie inna sprawa.  

Powiedział do Namie coś prowokującego:

-… Czy nie przesadzasz? Z tego powodu, dla własnego szczęścia, odebrałaś szczęście własnemu bratu.

-… Jesteś zdesperowany, co jeszcze masz do powiedzenia? Masz tyle lat, robisz takie rzeczy, a jedyne co potrafisz mi powiedzieć to jakieś oklepane bzdury. Jeśli twój poziom jest tak niski, zamknij się i odwal się ode mnie!

Namie krzyczała, przeklinając go, w tym samym czasie robiąc krok w jego stronę.

Ale Mikado nie dał za wygraną:

-No, umiem mówić tylko takie rzeczy. Ale co z tego? Zabiłaś kogoś, więc powinnaś odpokutować. Jakim prawem ktoś, kto nie rozumie nawet tak prostych rzeczy, może mnie pouczać?

Jakby chcąc ją powstrzymać, zrobił parę kroków w jej stronę.

-Oglądasz za dużo dram, pewnie te dla emerytów z wymuszonymi szczęśliwymi końcami. Za co bierzesz to… to miasto? To jest rzeczywistość! To nie jest telewizja czy gazeta, a ty nie jesteś żadnym bohaterem. Znaj swoje miejsce!

Oboje zrobili krok w swoją stronę. Głos Namie drżał z mrożącą złością, jednak Mikado nie okazywał uległości.

Zawsze przebywał z Masaomim, którego za nic nie dało się zrozumieć i mimo tego, iż teraz temat był znacznie inny, zdecydowanie łatwiej było obalić argumenty Namie.

-Nawet jeśli kocham piękne rzeczy, co z tego? Chcę szczęśliwego zakończenia i tak, uwielbiam szablonowe, stereotypowe rozwinięcia akcji. Co w tym złego? Co złego jest w tym, że dążę do takiego zakończenia w tej szarej rzeczywistości?  Nie powiem, że robię to dla kogoś, bo w końcu zawsze będę robił to dla siebie. Dlatego to robię! Tak, taki sposób myślenia jest staromodny, ale mój jest dokładnie taki sam, więc czy to nie znaczy po prostu, że wszyscy tak myślą?

Argument wypłynął z ust Mikado. Chłopak nawet nie powstrzymał się przed powiedzeniem rzeczy, w które sam nie wierzył.

Nie prowokował jej dlatego, że miał niską samoocenę. Robił to, ponieważ chciał żeby skupiła się tylko na nim a on zaś czekał wtedy aż nadejdzie ten odpowiedni moment.

Zauważywszy, że czas był prawie odpowiedni, palec, który znajdował się na przycisku telefonu, zaczął się poruszać.

Kiedy nacisnę ten przycisk, nie będzie już odwrotu. Wkraczam na teren, na który nigdy nie powinienem wkroczyć. Chciałem uniknąć tego za wszelką cenę... jednak biorąc pod uwagę zachowanie wroga, nie mam innego wyboru.

Nie mam umiejętności ani wiedzy, która pomogłaby mi pokonać wroga nie słuchającego głosu własnego rozumu. Nie mam też czasu, żeby próbować, więc jedyne co mogę zrobić to wymyślić coś szybko aby rozwiązać zaistniały problem.


Umocnił się w postanowieniu, wziął głęboki wdech a następnie nacisnął przycisk ‘Wyślij’ w momencie kiedy wypuścił powietrze z płuc.

Więc… Będę ‘opierał się na liczbach’!

-Pora zakończyć tą daremną kłótnię.

Po krótkiej chwili, Namie powoli podniosła rękę.

-Nie ma znaczenia czy masz przy sobie swoich ludzi, czy nawet zamierzasz użyć eliksiru prawdy...

Kiedy wyciągnęła dłoń najwyżej jak się dało, spokojny uśmiech pojawił się na jej twarzy.

Mogę wyeliminować wrogów mojego brata… ah, nie spodziewałam się, że da mi to taką satysfakcję.

Na znak Namie, jej podwładni zaczęli działać…

-Ej, pora ruszyć. Musimy tylko porwać gówniarza.

-Czekaj… Chwila. Jeśli ten gówniarz jest po stronie policji, jesteśmy martwi…

-Nie ma czasu martwić się takimi rzeczami. Szefowa ma już wszystko gdzieś, nawet policję. Zrobimy to, a jeśli nie wyjdzie, zrzucimy na nią całą winę.

Mężczyzna przepchnął się obok wahającego się partnera, pozbył się pozoru pijanego i jeszcze raz rozejrzał. Wtedy…

-Eh…?

Kiedy zorientował się, że coś tu nie gra, zwrócił się do swojego niepewnego partnera:

-To… już jest prawie 23, nie?

-No.

Kiedy to potwierdził, poczuł niewyobrażalnie zimny dreszcz.

-… Ci ludzie, nie myślisz… że jest ich coraz więcej?

Pierwszy zabójca wyskoczył z tłumu i ruszył w stronę Mikado. Jego chód był jak najbardziej naturalny, kiedy nagle…

Biip biip biip! Biip biip biip!

Dźwięk wiadomości na komórce.

W pierwszej chwili płatny zabójca pomyślał, że to jego telefon jednak po chwili uświadomił sobie, że przecież go przy sobie nie miał. Dźwięk, który usłyszał, pochodził z telefonu osoby stojącej w pewnej odległości od niego.

Zerknął w stronę dźwięku. To, co zobaczył, to widok czarnego mężczyzny, którego wzrost przekraczał dwa metry- Simon.

‘Gigant’, który był całkiem znany na tej ulicy. Płatny zabójca odwrócił wzrok i szedł dalej, nie odważając się spojrzeć w tamtą stronę jeszcze raz.

Wtedy… tuż po pierwszym sygnale, kolejna melodia zaczęła grać.

Morderca odwrócił się w stronę dźwięku. Zobaczył barmana w okularach przeciwsłonecznych- Shizuo Heiwajima.

Dlaczego pojawił się ktoś znany jako walcząca maszyna Ikebukuro?

Kiedy znowu przekręcił głowę, patrząc w różne strony, dostrzegł jeszcze więcej ludzi, którzy sprawdzali wiadomości.

-…?!

Wtedy cała ochrona Namie spostrzegła, że nawet zanim niektóre melodie przestały grać, kolejna fala dźwięków zaczęła rozbrzmiewać, tworząc dziwną harmonię.

Biip biip biip biip! Biip biip biip biip!

Sygnały nadchodzących wiadomości jeszcze raz zabrzmiały, jednak tym razem dźwięki pochodziły z dosłownie każdej strony.

-?!

Wtedy Namie i jej podwładni zrozumieli, że działo się tu coś dziwnego.

Z jakiego powodu początkowo luźny tłum nagle stał się tłokiem? Ludzie, którzy mieli wyciszone telefony, wyłowili je z kieszeni, zauważywszy, że wibrowały. Liczba osób, których telefony dzwoniły i grały melodie, znacznie przewyższała liczbę tych, których komórki milczały.

A wtedy…

Kiedy to zrozumieli, było już za późno. Pochłonęły ich fale dźwięków.

Brzęk, brzęk, brzęk. Melodia, muzyka. Akordy elektroniki, muzyka, tworzą harmonię. Dźwięk Dźwięk  Dźwięk Dźwięk Dźwięk Melodia Melodia Melodia Elektronika Elektronika Elektronika Akordy Akordy Brzęk Brzęk Harmonia Harmonia Harmonia Harmonia Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Melodia Dźwięk Melodia Dźwięk Melodia Elektronika Brzęk Elektronika Brzęk Harmonia Harmonia Akordy Harmonia Dźwięk Akord Melodia Brzęk Dźwięk Elektronika Melodia Akordy Elektronika Akordy Dźwięk Elektronika Melodia Brzęk Akordy Elektronika Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk Dźwięk --

Wtedy, spośród cichnących odgłosów komórek, zaczął pożerać ich wzrok tłumu.

Spojrzenia. Niezliczona ilość spojrzeń ze wszystkich stron.

Wokół nich stały dziesiątki, może nawet setki ludzi. Wszyscy zwróceni w ich stronę, jedynie na nich patrzyli. Od czasu do czasu ktoś zaczepiał swojego sąsiada, ale ich wzrok skupiony był na grupce Namie, jakby zostali oni oddzieleni od otoczenia, postawieni na scenie.

-Co… się dzieje…? Oni… co oni aaaaarrrrggghhhhh?

W obliczu tego, czego nigdy nie mogłaby przewidzieć, czegoś co było sprzeczne ze wszystkim, co było jej znane, Namie krzyknęła z przerażenia.

Jednak nawet wtedy ludzie nie przestali się gapić. Wrażenie, że cały świat był przeciwko im powoli wdzierało się w ich świadomość.

Namie i jej sługusy nie zauważyli, że młodzieniec, który zawierał z nią układ, zniknął w tłumie i spojrzeniach…

Lider Dollarów stał się częścią tłumu, bez wiedzy żadnego człowieka.

Rozdział 10 9466108592_9d269d8879_b

♂♀

-Eh! Ale dziwne! Izaya i Shizuo na jednej ulicy i nawet nie walczą!

Karisawa krzyknęła zdziwiona, siedząc w furgonetce zaparkowanej przy drodze.

-Iyaya, Shizuo pewnie nie go zauważył. Iyayaya, ale to i tak strasznie fajne… Wygląda jakby byli tam też gimnazjaliści i licealiści, ale żaden z nich nie jest w mundurku…

Między samochodami, które zaparkowane były wzdłuż ulicy 60-Storey, stała furgonetka Kadoty i Yumasakiego. W środku siedzieli Kadota i jego paczka, oraz dziewczyna, która rano do niej wsiadła. Rozglądała się niepewnie.

To była ta sama dziewczyna, którą Kadota i reszta postanowili porwać z mieszkania niedaleko stacji Ikebukuro, zanim ktoś inny mógł to zrobić.

Po przesłuchaniu chuliganów, otrzymali informację, że to jedna z placówek badawczych Farmaceutyk Yagiri była odpowiedzialna za całą sytuację. W chwili kiedy przygotowali się na konfrontację z nimi, na komórce lidera opryszków pojawiła się zaszyfrowana wiadomość.  

Kiedy zmusili go do rozszyfrowania jej treści, zobaczyli, że zawierała adres, informację o ‘dziewczynie z bliznami na szyi’, i symbol drzwi. Wiadomość miała nawet dołączony obrazek – całkiem groteskowe zdjęcie odciętej głowy kobiety. Stan skóry wskazywał na to, że jeszcze żyła, choć nazwa pliku podkreślała, że to tylko replika.

Kiedy Kadota zapytał opryszka co oznaczał obrazek ‘drzwi’, ten odpowiedział, że to skrót DOA – żywy lub martwy.

// DOA -ドア doa – drzwi po japońsku. Sam skrót to Dead or Alive ( martwy albo żywy po angielsku)

Po wszystkim Kadota i jego paczka pojechali do tego mieszkania, wyważyli drzwi i uratowali dziewczynę.

Może udało im się dotrzeć tam jako pierwsi dlatego, że byli w Ikebukuro, podczas gdy bandziory wynajęte, żeby porwać ludzi, zaparkowali swoje samochody w okręgu Toshima.

Choć zupełnie nie znali drżącej dziewczyny siedzącej na tyłach furgonetki, Kadota jak zwykle uzupełnił ‘formularz’ na stronie Dollarów. Formularz miał zapobiegać sprzeczkom między członkami Dollarów, choć w sumie nigdy nie trafiali na siebie na ulicach, więc nie było nawet okazji do kłótni.

A nawet gdyby spotkali się w rzeczywistości, to najprawdopodobniej w przyjaznej atmosferze, tak jak w przypadku Karisawy i nielegalnego imigranta Kaztano; dopiero dzisiaj dowiedzieli się o tym, że należeli do tej samej grupy co Simon i Shizuo.

Na początku myśleli, że nielegalni imigranci mieli dostęp do internetu i spokojnie mogli dołączyć. Później jednak okazało się, że ktoś zaprosił ich w realnym świecie. Organizacja o nazwie Dollary przekroczyła granice internetu i korzystała z różnych metod rozpowszechniania się.

I skutek tego rozrastania się był widoczny w ‘pierwszym spotkaniu’, które miało miejsce tego dnia.

-Iyayaya, ile tam jest ludzi? No tak, czy to nie jest coś w stylu spotkania na wielką skalę w realnym świecie członków forum BBS, a nie zebranie gangu? Wszyscy wyglądają całkiem normalnie.

-To dlatego, że Dollary wcale nie są kolorowym gangiem! Lepszym określeniem byłoby ‘bezbarwny’!

-Właśnie, ciekawe jaki jest lider.

-Kto wie…

Kadota, który nie mógł dzielić ekscytacji Yumasakiego i Karisawy, siedział na miejscu kierowcy i mruknął pod nosem:

-Ah… Więc to są Dollary… nieźle, całkiem nieźle…

Ta grupa, do której dołączyłem, przekroczyła moje oczekiwania- Kadota orzekł w myślach. Jednocześnie zaabsorbował go widok przed nim, dlatego, że liczba osób, która zbierała się w tym miejscu zdecydowanie przekraczała liczbę członków spotkań kolorowych gangów.

♂♀

Na pierwszy rzut oka ci ludzie nie wyglądali jakby przyszli na jakieś zebranie. Każdy z nich ubrany był inaczej, nie emanowali żadną aura. Każdy stał tam, gdzie mu się podobało, może z ludźmi, którzy wydawali się być podobni do niego.

Niektórzy pracowali, były też licealistki w mundurkach, część chodziła do college’u, byli obcokrajowcy, ci związani z gangami, kury domowe, i inni… i inni… i inni…;

Taka grupa ludzi się tu zebrała. Choć większość z nich to młodzież, człowiek z zewnątrz byłby pod wrażeniem, widząc taką liczbę ludzi na jednej ulicy.

Nawet gdyby przyjechała policja, i tak nie mogłaby nikogo aresztować. Celem tych ludzi było stworzenie takiej grupy, która bez problemu będzie mogła wtopić się w tło.

Niedługo później wysłano kolejną wiadomość.

Mikado wysłał ją do wszystkich w jego kontaktach, czyli do prawie każdego kto przyszedł, a jej treść brzmiała..

Każdy, kto nie patrzy teraz na swój telefon jest wrogiem. Nie musisz ani nic robić ani mówić, po prostu patrz na nich.

♂♀

Namie i jej sługusy, którzy stali nieruchomo, otoczeni spojrzeniami, w końcu się załamali.

Samotny Dullahan stał wysoko nad nimi, patrząc z góry na ich zakłopotanie.

Żeby odróżnić wroga od przyjaciela.

Ci, których pożerał ‘ich’ wzrok, którzy wciąż trzymali swoje bronie, tworzyli tarczę dla Namie. To byli jej wrogowie … i Dollarów.

W zamian za poparcie ich tego wieczoru, Celty spotkała dziewczynę, która mogła mieć jej ‘głowę’.

Dziewczyna miała szokującą bliznę wokół szyi. Kiedy Celty z nią rozmawiała, zadała jej pytanie: Jak się nazywasz?

Ponieważ straciła wszystkie wspomnienia, pewnie nie potrafiłaby odpowiedzieć… Celty miała nadzieję, że tak będzie, jednak otrzymała najgorszą możliwą odpowiedź.

Dziewczyna wpatrywała się pustym wzrokiem w kask Celty i wypowiedziała słowo:

-…Celty.

Sprawa zamknięta.

Kiedy to usłyszała, oprócz głębokiej desperacji, poczuła również falę ulgi, jakby coś uwolniło jej serce i umysł.

Obserwując ochronę Namie, która znacznie odstawała od tłumu, czarny motocykl- Coiste Bodhar, ryknął, jakby afiszował się swoim istnieniem.

Tłum, który wpatrywał się w Namie i jej podwładnych, spojrzał do góry gdzie znajdowała się Celty – na dachu ogromnego wieżowca.

Jakby zadowolona z reakcji ludzi, Celty rozłożyła ramiona.

I z dachu budynku spadła pionowo w dół.

Rozdział 10 9465774924_eed3e7abaa_b

Kiedy tłum zaczął wrzeszczeć, rozciągnęła ‘cień’, który otaczał jej ciało, najdalej jak się dało. Wyglądało to jakby mgła, ciemniejsza od północy, zmaterializowała się w ciemności nocnego nieba.

Chwilę później, ‘cień’ pochłonął motocykl, wijąc się jak wąż wokół opon i ściany budynku, powodując efekt przyciągania ich do siebie, pozwalając Dullahanowi jechać prostopadle do ściany.

Członkowie Dollarów i ochrona Namie, którzy zebrali się na ulicy 60-Storey, byli świadkami czegoś, co było sprzeczne ze wszystkimi prawami fizyki.

Celty odbiła się od ściany i skoczyła między ochroną Namie a Dollarami.

W obliczu sceny, która powinna istnieć jedynie w filmach, ludzie wpatrywali się, trzęsąc się ze strachu a nawet płacząc.

Celty, która ignorowała ich spojrzenia, bez wahania wyciągnęła wstęgę dymu ze swoich pleców i uformowała z niej ogromną kosę.

Jeden z podwładnych Namie, gwałtownie się trzęsąc, podniósł specjalistyczną pałkę i zamachnął się, celując w jej szyję.

Strącił jej kask z ramion i odsłonił pustą przestrzeń.

Odezwały się krzyki terroru, co zaalarmowało tych z tyłu. Cała grupa w jednej chwili wpadła w stan czystej paniki.

Ale Celty nie wyglądała na niepewną, nie wyglądała jakby zamierzała się zatrzymać.

Tak, nie mam głowy. Jestem potworem. Nie mam ust, żeby mówić, ani nie mam oczu, żeby wyrazić swoją pasję.

Ale co z tego?

Co w tym złego?

Jestem tu. Na pewno istnieję. A ci, którzy w to nie wierzą, powinni otworzyć szerzej oczy i spojrzeć na moje czyny. Wyczyśćcie uszy i wsłuchajcie się we wrzaski frustracji potwora.

Jestem tu. Spójrzcie, jestem tu.

Słuchajcie, krzyczę teraz.

Urodziłam się tu i teraz, żeby wyryć moje istnienie w tym miejscu…

Więc ‘usłyszeli’. Widok przed nimi zmienił się w żarliwy krzyk w ich myślach.

Krzyki Dullahana, których nie dało się słyszeć, zabarwiły ulicę na kolory pola walki.

-

<< Rozdział 9 || Ostatni Rozdział >>

-
Powrót do góry Go down
https://oficjalniedurarara.forumpolish.com
 
Rozdział 10
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Rozdział 4
» Rozdział 3
» Rozdział 1
» Rozdział 9
» Rozdział 8

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Oficjalnie Durarara!! :: Durarara!! :: Light Novel :: x1-
Skocz do: